Ruszył proces 35‑latki oskarżonej o usiłowanie zabójstwa 8‑letniego syna
Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się proces 35-letniej Anety D. z Pabianic oskarżonej o usiłowanie zabójstwa 8-letniego syna. Kobieta próbowała udusić dziecko smyczą; chłopiec sam zawiadomił policję.
Przed sądem kobieta przyznała się jedynie do pobicia dziecka, zaprzeczała jednak, że chciała zabić syna. Podtrzymała swe wyjaśnienia ze śledztwa i odmówiła ich składania przed sądem. Sąd rozpoczął także przesłuchania świadków w tej sprawie.
35-latce grozi kara nawet dożywotniego więzienia.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się we wrześniu ub. roku w mieszkaniu w podłódzkich Pabianicach. Według prokuratury do wybuchu agresji ze strony kobiety doszło podczas powrotu ze spaceru z synem. Chłopiec na co dzień przebywał w placówce opiekuńczo-wychowawczej w związku z ograniczeniem praw rodzicielskich matki, ale czasowo bywał w rodzinnym domu.
Powodem agresji było prawdopodobnie to, że Oskar chciał przynieść do domu znalezione na podwórku kartonowe pudełko; matka nie chciała się na to zgodzić.
Według prokuratury w domu kobieta zaczęła krzyczeć na chłopca i uderzać go torebką po twarzy; gdy dziecko upadło na podłogę zaczęła uderzać je pięściami, kopać, podnosić i rzucać na podłogę, a następnie wchodzić nogami na brzuch syna.
Krzyczała przy tym, że zabije chłopca i, że nie jest on jej dzieckiem. Zaczęła też - według śledczych - zaciskać ręce na jego szyi, a następnie chwyciła psią smycz i oburącz dociskała łańcuszkiem smyczy szyję dziecka do podłogi. Pod wpływem ucisku Oskar zaczął sinieć i krwawić. Chłopcu udało się oswobodzić, chwycił telefon komórkowy i powiadomił policję.
Agresywna kobieta została zatrzymana i trafiła do aresztu. Była pijana - miała ok. 2,4 promila alkoholu w organizmie. Dziecku udzielono pomocy medycznej. Na szczęście nie doznało poważniejszych obrażeń.
W ocenie biegłych, sposób działania oskarżonej i doznane przez Oskara obrażenia wskazują, że dalsze uciskanie szyi smyczą, stwarzało zagrożenie niedotlenienia ośrodkowego układu nerwowego i w konsekwencji śmierci chłopca.
W śledztwie kobieta nie przyznała się do winy; twierdziła, że nie pamięta całej sytuacji. Przebywa w areszcie.
Po zdarzeniu Oskar trafił na stałe do placówki opiekuńczo-wychowawczej, w której przebywał już od sierpnia 2012 roku. Ma jednak możliwość czasowego jej opuszczania i przebywa wówczas u swych dziadków ze strony ojca.