Ruszył pierwszy proces cywilny o odszkodowania od MTK
Kamila Bartkiewicz z Rybnika miała 22 lata, studiowała na AWF w Krakowie, była dobrze zapowiadającą się piłkarką ręczną. Zawsze radosna, uśmiechnięta, bardzo lubiana. W sobotę, 28 stycznia tego roku wraz ze znajomymi poszła obejrzeć wystawę gołębi w Międzynarodowych Targach Katowickich. Kiedy hala się zawaliła, jej ciało spod gruzów wydobyto jako jedno z pierwszych. Wczoraj przez Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczął się proces cywilny, w którym jej najbliżsi występują o odszkodowanie od MTK.
09.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 08:26
Sędzia Elżbieta Karpeta skierowała sprawę do mediacji. Zgodziły się na to obie strony: rodzeństwo Kamili - Bożena Cyrek i Michał Bartkiewicz oraz Piotr Kubica, prezes MTK.
- Nie kwestionuję odpowiedzialności za wypłatę odszkodowania - przyznał Kubica. Dodał, że mediacja będzie dotyczyć kwoty i terminu wypłaty. Przyznał też, że MTK walczy o byt. Ewentualne środki na wypłaty odszkodowań mogą pochodzić z przyszłych zysków firmy. Tylko nie wiadomo, czy te w ogóle będą. - Wypłata odszkodowania lub kilku odszkodowań może oznaczać likwidację firmy. Żeby płacić, musimy zarabiać - dodał prezes Kubica. - Nam nie tyle chodzi o pieniądze, tylko o to, jak MTK się zachowywało. Jedyny kontakt tej firmy z nami to była arogancka odpowiedź na pozew. Nawet nikt do nas nie zadzwonił - mówi Bogusław Wilk, wujek rodzeństwa Kamili, opiekun prawny 17-letniego Michała.
Tę rodzinę pierwsza tragedia dotknęła już pięć lat temu. Wtedy w odstępie dwóch miesięcy zmarli na raka ich rodzice. Trójką rodzeństwa zaopiekował się brat ich matki.
- Zawsze traktowałem ich jak swoje dzieci. Miałem tylko jedną siostrę. Mieszkamy w tym samym domu. Jeszcze nie odżałowali śmierci rodziców, kiedy tragicznie zginęła Kamila. Ci młodzi ludzie zostali bardzo mocno doświadczeni przez los - mówi Bogusław Wilk.
Na wczorajszej rozprawie Michał trzymał się dobrze. Bożena cały czas płakała. - Od MTK nie usłyszeliśmy nawet słowa przepraszam - mówiła rozżalona. Ona domaga się odszkodowania wysokości 50 tys. zł, jej młodszy brat - 120 tys. Jeśli mediacje się nie powiodą, za miesiąc sprawa ponownie trafi na wokandę katowickiego Sądu Okręgowego.
Procesów o odszkodowania i zadośćuczynienia wytoczonych Międzynarodowym Targom Katowickim może być ponad sto. Wczoraj rozpoczął się pierwszy. O odszkodowanie starają się Bożena Cyrek i Michał Bartkiewicz, którzy pod zwałowiskani stali i szkła stracili ukochaną siostrę Kamilę. Następny proces zacznie się 7 listopada. O 250 tysięcy złotych przeciwko Międzynarodowym Targom Katowickim wystąpi Magdalena Lipka. Czy te wyroki uda się wyegzekwować? Czy też będą to tylko nic nie warte kawałki papieru, które będzie można oprawić w ramkę i powiesić na ścianie?
Dobrą wiadomością dla poszkodowanych i rodzin śmiertelnych ofiar jest to, że prezes MTK Piotr Kubica przyznał wczoraj na sali sądowej, że rodzeństwu, które wytoczyło proces, należy się odszkodowanie od targów. Kwestią sporną pozostaje jego wysokość i termin wypłaty. Bożena domaga się 50 tys. zł, niepełnoletni Michał - 120 tysięcy złotych.
Mediacja to najlepsze rozwiązanie dla obu stron. Poszkodowani przedstawią swoje oczekiwania, a my swoje możliwości finansowe - powiedział Kubica. Dodał, że kierowana przez niego firma walczy o byt. Wyraził nadzieję, że wypalą projekty imprez zaplanowanych w przyszłości, co pozwoli spółce funkcjonować i zarabiać. Nie chciał powiedzieć, czy zabezpieczono pieniądze na odszkodowania.
- Pieniądze są, ale czy zapłacimy nimi za ZUS, energię, czy za odszkodowania? Jednorazowe wypłaty odszkodowań nie są do zniesienia dla firmy. Miałoby to fatalny wpływ na funkcjonowanie. Może oznaczać upadłość - stwierdził. Dodał, że środki na odszkodowania będą, jak MTK je zarobi.
Do tej sprawy jako mediator została przez sąd wyznaczona Katarzyna Grzybczyk. - Mediatorem tak naprawdę może zostać każdy oprócz sędziego - wyjaśnia Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. Jeśli mediacje nie przyniosą skutku sprawa wróci na wokandę po 30 dniach.
- Mam nadzieję, że obu stronom wystarczy dobrej woli, żeby dojść do porozumienia - mówiła wczoraj sędzia Elżbieta Karpeta.
Rodzeństwo zmarłej Kamili nie korzystało z pomocy prawnej. Pozew przygotowali samodzielnie. W uzyskaniu odszkodowań innym ofiarom pomagają stowarzyszenia i firmy adwokackie. Wystarczy się tam zgłosić. Jednym z nich jest katowicka Wokanda. - Przygotowaliśmy już 15 pozwów. W sumie tylko u nas może ich być nawet kilkadziesiąt. Te pierwsze w sumie mówią o 1,5 miliona złotych odszkodowań - mówi Marcin Marszołek, prezes Wokandy.
Pierwszy proces, w którym ofiarom pomaga stowarzyszenie, ruszy 7 listopada. Magdalena Lipka będzie się domagać 50 tysięcy złotych odszkodowania i 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia. 28 stycznia w największej hali MTK miała swoje stoisko. Była tam razem z ojcem. On wyszedł na zewnątrz na 5 minut przed zawaleniem. Ona została w środku.
Pod zwaliskiem stali leżała cztery godziny. Wyciągnięto ją jako jedną z ostatnich żywych. Cztery miesiące spędziła w szpitalach. Przez pierwszy - nie było wiadomo, czy przeżyje. Miała liczne obrażenia wewnętrzne, nie funkcjonowały nerki. Zgruchotana była jej prawa noga. Do dzisiaj boli ją kręgosłup. Przechodzi intensywną rehabilitację. Każdego dnia ćwiczy po 4-5 godzin. Lekarze twierdzą, że skutki wypadku mogą odezwać się po latach.
Przez te cztery godziny byłam cały czas przytomna. Uratował mnie ojciec. Znał halę, miał jej dokładny plan. Kontaktowaliśmy się przez komórkę. Dotarł do mnie z dwoma strażakami. Wyciągnęli mnie. Drugi raz nie byłabym w stanie tego przeżyć. Chyba wolałabym śmierć - mówi Magdalena.
Katastrofa ma ogromny wpływ na jej psychikę. Boi się marketów, hal, bloków, a nawet dużych pokoi. Wydaje się jej, że w każdej chwili mogą runąć. Ojciec musiał opróżnić z mebli salon w ich mieszkaniu. Nie chciała tam wejść. - To irracjonalne. Wiem. Ale nie potrafię tego strachu przezwyciężyć. Potwornie boję się też burzy. Reaguję panicznie. Pomagał mi psycholog, ale to chyba wymaga dłuższego czasu - mówi Magdalena.
Jej matka przez 30 lat pracowała w Międzynarodowych Targach Katowickich. Ojciec także pracował w tej firmie, ale krócej. Ona sama też była tam zatrudniona. Jednak kiedy lekarze walczyli o jej życie, szefowie spółki odmówili nawet doraźnej pomocy.
- Rodzice napisali list do Wielkiej Brytanii. Przyszła zdawkowa odpowiedź, żeby zwrócić się do przedstawiciela w Katowicach. Mama napisała, ale oddzewu było żadnego - opowiada pani Małgorzata Lipka. Dodaje, że żadne pieniądze nie są warte czterech godzin pod ruinami hali. Jednak walczy o nie, bo chce mieć zabezpieczenie na przyszłość. I na rehabilitację. A ta może potrwać jeszcze nawet kilka lat. Pospieszyliśmy z pomocą
Polscy, wstrząśnięci tragedią, zebrali w błyskawicznie organizowanych akcjach pomocy, ponad 12 mln zł. To rekord w historii jednorazowych akcji charytatywnych w naszym kraju.
Na koncie Caritasu, który jest jednym z głównych koordynatorów pomocy dla ofiar katastrofy, po miesiącu od tragedii było 4 mln 350 tys. zł. Większość tej kwoty pochodzi z wpłat indywidualnych. Wszyscy poszkodowani przebywający w szpitalach otrzymali jednorazowo 1 tys. zł (czasem więcej, w związku z trudną sytuacją danej osoby).
Natomiast rodziny zmarłych otrzymały po 5 tys. zł każda. postanowiono o wypłacie od marca stypendiów dla dzieci. Każda rodzina, której bliscy zostali poszkodowani w katastrofie i potrzebują rehabilitacji, mogła zgłosić się do CaritasU, by skorzystać z bezpłatnej rehabilitacji w jej ośrodkach, m.in. w Mikołowie, Borowej Wsi i Rudzie Śląskiej. Caritas nastawił się na wieloletnie, długofalowe działania.
Z kolei PCK po miesiącu najintensywniejszej zbiórki zebrał 813 tys. zł. Ta organizacja także nastawiła się na "długofalowe działania". Kilkoro osieroconych, ale tylko najbiedniejszych dzieci ofiar otrzyma do 18. roku życia stypendium comiesięczne - ok. 730 zł. Wspólnie z firmą budowlaną Skanska PCK będzie remontować mieszkania tych, którzy w katastrofie stracili zdrowie.
Było oczywiste, że pojawią się indywidualne roszczenia
Andrzej Makowski z Mysłowic, ekspert ds. ubezpieczeń majątkowych:
- Mogę powiedzieć z goryczą, że przewidziałem taką sytuację, iż pojawią się indywidualne roszczenia. Jednak nie każdego stać na drogich adwokatów.
Nieszczęście dotknęło w znacznym stopniu grupę ludzi niezamożnych, a wręcz biednych. By złagodzić skutki ich nieszczęścia, potrzeba wiedzy i umiejętności poruszania się w przepisach prawa. Dlatego organy państwa muszą wykazać się szczególną starannością pomagając poszkodowanym w uzyskaniu odszkodowania do pełnej wysokości szkody.
Napisałem do wojewody śląskiego Tomasza Pietrzykowskiego list, proponowałem, żeby między innymi powołał pełnomocnika, który będzie odpowiedzialny za przygotowania poszkodowanym gruntu do dochodzenia roszczeń.
Dalej: za pośrednictwem prokuratury trzeba ustalić stan majątkowy i status prawny właściciela hali, czyli spółki Międzynarodowe Targi Katowickie.
Jest pytanie: dochodzić roszczeń od ludzi, czy także firm? Wreszcie - należy pomóc poszkodowanym przy założeniu stowarzyszenia, które będzie dochodzić odszkodowań tak podczas mediacji, jak i ewentualnych procesów sądowych.
Mecenas na złe chwile
Tuż po katastrofie okazało się, że bez pomocy adwokatów ani rusz. Dlatego Rada Adwokacka w Katowicach, przejęta tragedią zadeklarowała, że będzie świadczyć bezpłatną pomoc prawną poszkodowanym i rodzinom ofiar. Chodzi głównie o sprawy ubezpieczeniowe i roszczenia o odszkodowania. Taką samą decyzję podjęli krakowscy adwokaci. Swoją ofertę bezpłatnej pomocy prawnej zaoferowała również katowicka "Wokanda".
Na pierwszy ogień poszły sprawy bieżące: adwokaci katowiccy zaczęli słać do fundacji listy z nazwiskami poszkodowanych, którym trzeba pomóc. Poznańska kancelaria "Rubaszewscy, Ciesielski & Partnerzy" opracowała własny plan działań. Zwróciła się ona do katowickiej prokuratury o zabezpieczenie majątku MTK przed sprzedażą - na poczet przyszłych odszkodowań. Ci prawnicy wystąpili w imieniu przedsiębiorcy z Wybrzeża - ofiary katastrofy, który zarabiał rocznie ponad milion złotych.
- Chcemy odszkodowania, które zapewniłoby rodzinie podobny poziom życia jak przed katastrofą, pomogło w wychowaniu trójki dzieci i zapewniło im edukację - wyjaśnia mec. Sławomir Ciesielski.
Jego pozew nie był jednak pierwszym, który trafił do katowickiego Sądu Okręgowego. O 500 tys. zł odszkodowania, zwrot kosztów pogrzebu i 1.200 zł dożywotniej renty dla wdowy zwrócili się adwokaci rodziny przedsiębiorcy z Gdańska, który zginął pod dachem MTK. Jak zauważali, odszkodowania były żenująco niskie - wynikające z bardzo niskiego ubezpieczenia hali przez MTK. Wdowa po pomorskim przedsiębiorcy otrzymała niespełna 35 tys. zł od towarzystwa Allianz ubezpieczającego halę. Początkowo próbowała z kierownictwem MTK załatwić sprawę o godziwe odszkodowanie polubownie. To nic nie dało.
Kolejne pozwy zaczęły spływać w lipcu. Zostały złożone cztery pozwy od poszkodowanych w wyniku zawalenia się hali Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie. Domagają się odszkodowań, zadośćuczynień, rent. Najwyższe łączne roszczenie to 250 tys. zł. Nie są to pozwy zbiorowe.
- Każdy z nich został osobiście podpisany przez powoda, nie firmuje tych pozwów żadna kancelaria prawna - mówi Krzysztof Zawała, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach.
Aldona Minorczyk-Cichy, (bs)