Rusza kwalifikacja wojskowa. Młodzi chcą kategorii A
O czym nie mówić lekarzom, by cię nie zdyskwalifikowali i jak się odwoływać, gdyby komisja jednak dała D - to najczęstsze problemy młodych ludzi, którzy stają do kwalifikacji wojskowej. Od 1 lutego komisje będą wzywać rocznik 1998. W przeciwieństwie do pokolenia swoich ojców, dzisiejsi nastolatkowie nie boją się armii.
31.01.2017 | aktual.: 01.02.2017 17:02
Czy mogę dostać kategorię A mając wadę wzroku - pisze na forum internetowym użytkownik o nicku andasze. Zależy mu na tym na tyle, że gotów jest poddać się laserowej operacji. Pod jego postem wywiązała się ożywiona dyskusja - na ile dobra kategoria wojskowa zwiększa życiowe szanse. Okazuje się, że niemal wszędzie, a zwłaszcza w ochronie i policji niemile widziani są "wybrakowani" młodzi ludzie z D. W zeszłym roku komisje w całym kraju otrzymały kilkaset odwołań z żądaniem podwyższenia kategorii. Teraz dodatkową motywacją jest możliwość wstąpienia do Wojsk Obrony Terytorialnej, nowej formacji powołanej przez resort Antoniego Macierewicza. Chętnych do niej jest więcej niż miejsc. Ochotnicy dostaną co miesiąc 500 zł, 200 za ćwiczenia i 300 za gotowość.
- Wszędzie potrzebni są młodzi ludzie sprawni, zdrowi i zmotywowani - mówi płk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego WP. - A wyznacznikiem tego może być kategoria wojskowa.
Szacuje, że do kwalifikacji stanie około 240 tys. młodych ludzi, przede wszystkim z rocznika 1998. Jest ona organizowana wspólnie przez wojsko, samorządy i MSWiA. Pułkownik przyznaje, że po zawieszeniu przymusowego poboru stosunek młodzieży do komisji wojskowych zmienił się zasadniczo. - W tej chwili kwalifikacja jest dla nas możliwością oszacowania zasobów obronnych RP, a dla młodych ludzi zapoznania się z możliwościami, jakie daje wojsko - tłumaczy.
Według niego armia pogodziła się już z tym, że nie każdy do służby wojskowej ma predyspozycję. Wojsku bardziej zależy na wysoko zmotywowanych ochotnikach. I nie ma z nimi problemów, co pułkownik przypisuje patriotycznemu wzmożeniu z jednej strony, a z drugiej możliwościami rozwojowymi, jakie daje służba w armii.
W czasach PRL kontestowanie służby wojskowej było powszechne przede wszystkim w środowiskach wielkomiejskich. Gdy brano kogoś "w kamasze" de facto tracił szanse na zdobycie wyższego wykształcenia. Służba wojskowa trwała dwa lub trzy lata. Powszechna była "fala" czyli znęcanie się nad młodszymi rocznikami. - Ale i wtedy były środowiska, zwłaszcza wiejskie i małomiasteczkowe, gdzie do wojska pójść wypadało, bo dopiero ono czyniło z chłopaka mężczyznę - mówi płk. Szulejko.
Politycy PiS jeszcze przed wyborami ostro krytykowali zniesienie obowiązkowej służby wojskowej. Obecnie wspominają o przywróceniu poboru, gdyby sytuacja międzynarodowa się zaostrzyła. Koncepcja powszechnej zasadniczej służby wojskowej ma też wielu zwolenników w internecie, na facebooku działają profile domagające się jej przywrócenia.