Rusza festiwal w Opolu - targowisko próżności
Na festiwal w Opolu nie przyjeżdża się już tylko dla samej piosenki. Te czasy dawno minęły. Teraz równie ważne jest to, kto z kim przyjechał, jak był ubrany, uczesany i czy wywoła jakiś skandal.
02.06.2006 | aktual.: 02.06.2006 08:41
A zaczęło się niewinnie. Rok 1963. Pierwszy festiwal. Nagroda dla Ewy Demarczyk za „Karuzelę z madonnami”. W tamtych latach wokaliści z drżeniem łydek stawali na deskach opolskiego amfiteatru. Zbierali oklaski, bukiet goździków i do domu. Na scenie królowały czerń i biel. Tak było przez lata. To tutaj Irena Santor wyśpiewała walca „Embarras” tak, że szyby drżały w okolicznych oknach, a Maryla Rodowicz poruszała tłumy nieśmiertelną „Małgośką”. Triumfy święcili Marek Grechuta, Czesław Niemen, a sezonowe gwiazdki błyskały i gasły. Co prawda sporo osób zapamiętało Halinę z jej przebojem „Mamy po dwadzieścia lat”, ale konia z rzędem temu, kto zanuci dziś „Czarny rynek” zespołu Poziom 600. Festiwal nie odbył się tylko raz. W 1982 roku. Przez stan wojenny.
Maryla kontra Urszula
Do historii przeszła rywalizacja, na scenie i poza nią, między Marylą Rodowicz a Urszulą Sipińską. Obie panie prześcigały się w strojach i piosenkach, a ich fanki walczyły ze sobą wyrywając włosy, drapiąc i okładając się pięściami na ulicach. Nie obyło się bez wpadek. Podczas jednego z festiwali pod orkiestrą zarwała się drewniana podłoga. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zdarzało się, że wokalistki zapominały tekstu, a Danuta Rinn zaczynała swój utwór kilka razy, za każdym razem ze słabym skutkiem. Amnezja na scenie dotknęła też Violettę Villas, która brakujące kawałki tekstu zastępowała popularnym „la la la”. Publiczność nie miała litości. Ludzie wychodzili, a zapłakana Violetta czym prędzej uciekła z Opola.
Tatiana odkryta
Renesans popularności Opole przeżyło pod koniec lat 90. Artyści uznali, że jak się nie pojawią w Opolu, to znaczy, że ich nie ma. Jest w tym trochę prawdy. Przebój, który dostaje główną nagrodę, nuci potem cała Polska, a płyty sprzedają się świetnie. Dlatego artyści, którzy nie występują na scenie i tak przyjeżdżają do Opola, żeby się pokazać. Panie prezentują swoje wdzięki (pierwsze miejsce zajmuje w tej kategorii Tatiana Okupnik, była wokalistka Blue Cafe, która strojami zawsze więcej pokazuje niż zakrywa), a panowie uśmiechają się, ściskając piękne kobiety. Inni wywołują skandale. Michał Wiśniewski, lider Ich Troje, pobił fotoreportera, który zrobił w garderobie zdjęcie jego gołego tyłka, Robert Chojnacki z De Mono upił się i biegał po amfiteatrze wymachując saksofonem, a Maciej Maleńczuk rzucał ze sceny przezwiskami w publiczność.
Polowanie na gwiazdy W tym roku też szykuje się niezła zabawa. Przyjedzie Edyta Górniak, którą każdy chciałby zobaczyć z synkiem Allankiem, i skandalizująca Doda Elektroda, znana z niecenzuralnego języczka. Wielu będzie wypatrywać też, czy „supermenka” Kayah przytula się do lidera zespołu Zakopower, Sebastiana Karpiela-Bułecki. Mówi się, że łączy ją z bosko przystojnym góralem płomienny romans.
Paweł Golec z zespołu „Golec uOrkiestra”:
Festiwal w Opolu to wielkie przeżycie. Zwłaszcza gdy publiczność szaleje przy twoich piosenkach. „Na Opolu” byliśmy z bratem wiele razy. Najpierw, jako młode chłopaki, graliśmy w orkiestrze. Potem już z własnym zespołem. Było bardzo miło. Szczególnie, gdy odbieraliśmy nagrody. Jedynym, małym zgrzytem było to, że organizatorzy za każdym razem umieszczali nas w hotelu 20 kilometrów za Opolem. Nie mogliśmy więc poimprezować z innymi artystami. Ale nie było źle. Balangi były do białego rana. Czy Opole jest potrzebne? Konkurs piosenki, gdy nagradza publiczność – tak, gdy jury – niekoniecznie. Kiedy startowaliśmy ze „Ścierniskiem” jury odrzuciło tę piosenkę, a ona później okazała się hitem. Cytował ją prezydent Stanów Zjednoczonych, a nasi fani przyznali jej „Superjedynkę”.
Andrzej Rosiewicz, piosenkarz, showman:
Najmilej wspominam oczywiście festiwal, który wygrałem piosenką „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”. Publiczność szalała, a wszystkie panie poczuły się docenione, piękne i cudowne. Najgorszym festiwalem był ten, na którym mnie zabrakło. Rocznicowy. Czterdziesty. Zaproszono wszystkie gwiazdy, a mnie nie. Moje „Najwięcej witaminy...” zaśpiewał KASA bez emocji i wdzięku. Było mi bardzo przykro. Myślę, że w czasach, kiedy zalewa nas kultura amerykańska, festiwal opolski jest potrzebny. Niech broni polskiej piosenki.
Trzy wieczory 43. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki
- Piątek – 2 czerwca
Dziś zostaną rozdane nagrody „Superjedynki”. Na scenie amfiteatru opolskiego pojawi się aż 19 gwiazd. Szykuje się muzyczna uczta. Wystąpią m.in. Beata Kozidrak i Doda Elektroda (nominowane za najlepsze płyty pop)
, zespół Hey (najlepsza płyta rockowa), Kasia Cerekwicka i Urszula (przebój roku), Maryla Rodowicz, Anna Maria Jopek, Sistars czy znany z „Idola” Szymon Wydra.
- Sobota – 3 czerwca
W koncercie „Premiery gwiazd” artyści polskiej piosenki zaśpiewają swoje nowe utwory. Publiczność rozgrzeje Budka Suflera z Krzysztofem Cugowskim, poważnym senatorem, który powróci do roli rockmana. Zagra też zespół Blue Cafe z Dominiką Gawędą, która zastąpiła Tatianę Okupnik. Usłyszymy również Ewelinę Flintę, Maanam, Łzy i Edytę Górniak. Wydarzeniem będzie występ Roberta Chojnackiego, który ma szansę powrotu na szczyty list przebojów. Na jego najnowszej płycie zaśpiewają m.in. Krzysztof Kiljański, Ryszard Rynkowski, Andrzej Piaseczny czy Paweł Kukiz, w duecie z którym Chojnacki wystąpi w konkursie premier.
- Niedziela – 4 czerwca
Ma być nastrojowo, bo ten wieczór będzie należał do wielbicieli Marka Grechuty. Jego przeboje usłyszymy w jubileuszowym (mija 40 lat od debiutu Grechuty) koncercie „Świat w obłokach”. Show z tej okazji przygotował Grzegorz Turnau, a utwory Grechuty zaśpiewają m.in. zespół Zakopower, Natalia Kukulska, Myslovitz i Zbigniew Zamachowski.
Beata Kozidrak i Andrzej Pietras z zespołu Bajm:
Od festiwalu opolskiego wszystko się dla nas zaczęło. Cała nasza muzyczna droga. W 1978 roku wygraliśmy piosenką „Piechotą do lata” i to był nasz największy sukces. Tylko jeden z festiwali wspominamy koszmarnie. Podczas występu wysiadło nam nagłośnienie. Słychać było tylko perkusję, gitarę i głos Beaty. Tragicznie to wyszło.
Alicja Majewska, piosenkarka:
Najcudowniejszy był dla mnie koncert debiutów festiwalu w 1975 roku. Wygrałam go i od tego momentu rozpoczęła się moja kariera muzyczna. A najgorszy? Staram się ich nie pamiętać. Ostatnie festiwale bardzo mnie rozczarowują. Po pierwsze teksty piosenek są nieliterackie, sklecone jakby na kolanie, a muzyka byle jaka. Nie to co przed laty. Po drugie publiczność. Teraz ludzie siedzą na widowni, gadają, bawią się balonikami i gwiżdżą czy trąbią. Artyści walczą z publicznością. Tak być nie powinno.
Robert Migdał