RPD: wgląd w sytuację rodziny Bajkowskich był konieczny
Sejmowe komisje przerwały posiedzenie na temat sytuacji rodziny Bajkowskich, której dzieci umieszczono w domu dziecka. Odroczono je do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. Wcześniej RPD Marek Michalak przekonywał, że wgląd w sytuację rodziny był konieczny.
04.04.2013 | aktual.: 04.04.2013 16:27
W czwartek sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz sprawiedliwości i praw człowieka miały zapoznać się z sytuacją rodziny Bajkowskich i działaniami poszczególnych instytucji w jej sprawie. Posiedzenie zwołano na wniosek grupy posłów. Jednym z głównych inicjatorów był Andrzej Duda (PiS).
Za przerwaniem obrad było 17 posłów, przeciwko 14, jeden wstrzymał się od głosu.
Wniosek o przerwanie obrad złożyła Magdalena Kochan (PO) po tym, jak przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości oraz Rzecznik Praw Dziecka zwrócili uwagę, że w przyszłym tygodniu zaplanowana jest kolejna rozprawa w tej sprawie, postępowanie się toczy. W związku z tym z dyskusją na ten temat lepiej się wstrzymać do czasu ostatecznej decyzji sądu - uznano.
Zdaniem przedstawiciela Krajowej Rady Sądownictwa, sędziego krakowskiego sądu apelacyjnego Jana Kremera czwartkowe posiedzenie sejmowych komisji w sprawie rodziny Bajkowskich jest "niebezpiecznym precedensem". - KRS nigdy nie kwestionowała prawa do dyskusji oraz krytycznej oceny rozpoznawanych spraw. Tyle tylko, że zwracam uwagę, iż sprawa państwa Bajkowskich jest w toku. Odbywa się więc bezprecedensowe posiedzenie dwóch komisji sejmowych na temat sprawy, która się toczy. W związku z tym nie można nie stwierdzić, że doszło do niebezpiecznego precedensu, a sytuacja jest co najmniej niezręczna, gdyż najdelikatniej mówiąc może to prowadzić do sytuacji, że będzie to odebrane jako próba nacisku na sąd - zaznaczył Kremer.
Także wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk wskazał, iż z zasady niezależności sądów wynika, że minister nie może wypowiadać się na temat konkretnej sprawy, która pozostaje w toku.
Duda przekonywał, że analiza działań podejmowanych w sprawie Bajkowskich jest konieczna, ponieważ to, co się stało może zniechęcić ludzi do szukania pomocy ze strony państwa. - Jak funkcjonuje w Polsce system, skoro rodzinie, która sama zgłasza się na terapię, () normalnej rodzinie odbiera się dzieci? Rodzina sama zgłasza się do państwa po pomoc i w jej efekcie traci dzieci - podkreślił.
Także zdaniem obecnego na posiedzeniu komisji Bartosza Bajkowskiego istnieje problem systemowy. - Ja całą sprawę zbagatelizowałem do 30 stycznia tego roku, nie poszliśmy do prawnika, bo nie spodziewaliśmy się takiego postanowienia. () Czuję się wdeptany w ziemię przez ten system - powiedział. Jego żona Karolina zaznaczyła, że cały czas mają nadzieję na zmianę prawa, która pozwoli unikać tego typu sytuacji, jaka przytrafiła się jej rodzinie.
Michalak przekonywał, że wgląd w sytuację tej rodziny był konieczny, a terapeuci, składając wniosek do sądu, zrobili to, co trzeba.
Rzecznik poinformował, że po analizie dokumentacji sądu i tej, którą zebrali pracownicy jego biura, przystąpił do postępowania. - Od 8 marca jestem uczestnikiem tego postępowania i zgłaszam swoje uwagi i wnioski w tym postępowaniu - wyjaśnił. On także, ze względu na toczące się postępowanie, nie chciał mówić o szczegółach zawartych w dokumentach.
Zdaniem RPD działania zabezpieczające dzieci były konieczne, ale skierowanie ich do domu dziecka było przedwczesne i nie zostało poprzedzone właściwą analizą materiału dowodowego. Dodał, że wnioskował o zabezpieczenie sytuacji dzieci przez ustanowienie kuratora i podjęcie działań terapeutycznych wobec rodziców.
Michalak zaznaczył także, że na przykładzie tej sprawy nie należy oceniać całego systemu. Jego zdaniem "nijak ma się ona do przepisów wprowadzonych ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie". Zwrócił uwagę, że one wskazują drogę zabezpieczenia dziecka i przypomniał, że w pierwszej kolejności należy rozważyć możliwość umieszczenia go u krewnych rodziny, a na końcu brać pod uwagę skierowanie do placówki.
Jak przekonywał Duda, Bajkowscy są "normalną rodziną, o raczej tradycyjnych poglądach, również w kwestiach wychowawczych". Rodzina sama zgłosiła się na terapię, jednak po jakimś czasie ją przerwała. Wtedy pracujący z nimi psychologowie zawiadomili sąd. Ten zlecił m.in. badanie rodziny przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny, który uznał, że "rodzice nie zabezpieczają potrzeb psychicznych dzieci"; ojciec ma być dominujący i "górujący nad synami", a w rodzinie "zaburzone są więzi emocjonalne".
30 stycznia krakowski sąd wydał decyzję o ograniczeniu rodzinie praw rodzicielskich i umieszczeniu trzech synów w domu dziecka. Orzeczenie zostało opatrzone klauzulą natychmiastowej wykonalności.
Zażalenie na tryb natychmiastowej wykonalności złożyli rodzice, którzy odwołali się także od samej decyzji o odebraniu chłopców. Odwołanie od tego postanowienia sąd rozpozna 11 kwietnia. Z kolei 20 marca sąd oddalił zażalenie rodziców na natychmiastowy tryb odebrania dzieci.