Rozpoczął się proces ws. utonięcia czwórki dzieci
Przed sądem w Pajęcznie (Łódzkie) rozpoczął się proces 37-letniej matki czwórki dzieci, które latem ub.r. utonęły w Warcie. Na ławie oskarżonych zasiadła też 30-letnia asystentka rodziny. Kobiety oskarżone są o nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci.
Rozprawa odbywa się za zamkniętymi drzwiami m.in. ze względu na nieletnich świadków.
Matce Beacie B. i asystentce rodziny Ilonie B. grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Prokuratura w Wieluniu zarzuciła im m.in., że dopuściły do kąpieli dzieci bez rozeznania terenu, pomimo braku zdolności pływackich i dopuściły do przebywania w rzece większej liczby dzieci, niż mogły dozorować. Według prokuratury w śledztwie kobiety nie przyznały się do zarzucanych czynów i odmówiły składania wyjaśnień.
Do tragedii doszło w sierpniu ub. roku w Trębaczewie w okolicach Działoszyna. Jak ustalono, kobieta wypoczywała wraz z piątką swych dzieci i asystentką rodziny z opieki społecznej na dzikim kąpielisku nad Wartą. Nurt rzeki porwał czworo kąpiących się: dwie dziewczynki: 7-letnią Hanię i 11-letnią Kasię oraz ich dwóch braci - 14-letniego Mieczysława i o rok starszego Andrzeja.
Tego samego dnia wyłowiono z rzeki trójkę rodzeństwa - niestety, mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Ciało 14-latka odnaleziono dwa dni później niespełna pół kilometra od miejsca tragedii.
Matka dzieci była trzeźwa. Rodzina była pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej ze względu na trudną sytuację materialną; miała przyznaną asystentkę rodziny, której zadaniem było m.in. pomoc w opiece nad dziećmi. Kobieta była razem z rodziną nad rzeką. Zeznała, że w chwili tragedii opiekowała się na brzegu najmłodszym dzieckiem.
Matka dzieci, ze względu na stan zdrowia, została przesłuchana dopiero po kilku tygodniach od tragedii. Według śledczych kobieta zeznała wówczas, że tego dnia dzieci bardzo chciały wykąpać się w rzece. Jak mówiła, w miejscu dzikiego kąpieliska było płytko i nie zdawała sobie sprawy, że w pewnej odległości od brzegu jest znacznie głębiej. Próbowała ratować dzieci, ale sama musiała trzymać się gałęzi, bo nurt rzeki był zbyt silny.
Powołany przez prokuraturę biegły z zakresu ratownictwa wodnego, bezpieczeństwa osób pływających i uprawiających sporty wodne stwierdził, że kobiety przed dopuszczeniem dzieci do kąpieli nie dokonały rozeznania terenu i warunków panujących w Warcie, chociażby poprzez rozmowę z osobami, które przebywały w pobliżu.
Biegły stwierdził także, że opiekunki nie zapewniły dzieciom indywidualnych zabezpieczeń, czyli tzw. rękawków do nauki pływania, nie sprawdziły umiejętności pływackich dzieci oraz dopuściły do przebywania w rzece jednocześnie większej liczby dzieci, niż mogły dozorować.
Śledczy oskarżyli obie kobiety o nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że matka ma ograniczoną poczytalność, ale - według prokuratury - nie wyłącza to jej odpowiedzialności i może stanąć przed sądem.
Warta w miejscu utonięcia dzieci jest szeroka i dość głęboka, jednak wielu okolicznych mieszkańców od lat korzystało z tego dzikiego kąpieliska.