PolskaRozpoczął się proces w "aferze kosmetycznej"

Rozpoczął się proces w "aferze kosmetycznej"

Przed Sądem Okręgowym w Opolu rozpoczął się proces w "aferze kosmetycznej", w której przedstawiciele
sieci sklepów kosmetycznych mieli wręczyć b. prominentnym
urzędnikom miejskim ponad 400 tys. zł łapówki. Sześciu z siedmiu
oskarżonych chce dobrowolnie poddać się karze.

09.03.2006 | aktual.: 09.03.2006 18:40

Na ławie oskarżonych zasiedli przedstawiciele sieci sklepów - wręczający łapówkę, właściciel i pracownicy firmy budowlanej, która pośredniczyła w przekazaniu pieniędzy oraz b. szef opolskiego Miejskiego Zarządu Budynków Mirosław M., który według aktu oskarżenia przyjął około 20 tys. zł.

Oskarżeni zaproponowali kary od 1,5 do 2 lat więzienia w zawieszeniu, oraz grzywny - od 20 tys. do 150 tys. zł. Szef firmy, która zalegalizowała łapówkę dodatkowo zaproponował dla siebie czteroletni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Rozpoczęty proces jest drugim dotyczącym korupcji we władzach Opola za czasów rządów SLD.

Oskarżeni o przyjęcie łapówki od sieci sklepów włodzarze miasta - b.prezydent i późniejszy wojewoda opolski Leszek Pogan, b.szef miejskiego wydziału przetargów Remigiusz Promny i b. wiceprezydent Piotr Kumiec - sądzeni są za ten czyn w innym procesie, który się toczy od marca 2005 roku (proces w tzw. aferze ratuszowej); sąd zezwolił na publikację ich nazwisk.

Według prokuratury - to właśnie trzej prominentni miejscy urzędnicy oraz ówczesny radny Piotr S. (później został następcą Pogana na stanowisku prezydenta) podzielili między sobą większość z 200 tys. łapówki od przedstawicieli sieci.

B. prezydent Piotr S. za przyjęcie łapówki od sieci sklepów odpowie także w odrębnym procesie. Akt oskarżenia w sprawie korupcyjnych działań Piotra S. został wysłany do sądu w grudniu ub. roku. "Afera kosmetyczna", której badanie sąd rozpoczął w czwartek dotyczy wydarzeń do jakich miało dojść między marcem 1999 r., a wrześniem 2000 r. Sieć sklepów kosmetycznych chciała utrzymać dochodowy sklep w Opolu, ale termin dzierżawy lokalu mijał. Dla zapewnienia sobie ciągłości działania w atrakcyjnym handlowo punkcie firma zgodziła się na zapłacenie łapówki.

Według ustaleń prokuratury, to miejscy urzędnicy wystąpili z żądaniem łapówki w wysokości 200 tys. zł. Władze koncernu - właściciela sieci sklepów nie chciały się jednak zgodzić na przekazanie pieniędzy z ręki do ręki.

Dla potrzeb zalegalizowania przepływu gotówki jedna z firm budowlanych wystawiła sieci sklepów fikcyjną fakturę za rzekomo wykonane prace remontowe. Po doliczeniu podatków - VAT i dochodowego kwota korzyści wzrosła do ponad 400 tys. zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)