PolskaRozmowy ostatniej szansy Religi z lekarzami

Rozmowy ostatniej szansy Religi z lekarzami

Dziś do Katowic przeniesie się praktycznie cały resort zdrowia z ministrem Religą, jego pierwszym zastępcą Bolesławem Piechą i dyrektorami departamentów, w tym odpowiedzialnymi m.in. za algorytm rozdziału środków, który według strajkujących dyskryminuje Śląsk. Będzie też szef NFZ Jerzy Miller.

Rozmowy ostatniej szansy Religi z lekarzami

22.06.2006 | aktual.: 22.06.2006 09:01

Minister Zbigniew Religa przyjeżdża do Katowic, by prosić strajkujących pracowników ochrony zdrowia o zawieszenie protestu. Jeśli dzisiejsze rozmowy nie przyniosą rezultatu jutro w regionie rozpocznie się bezterminowy strajk generalny, niezwykle uciążliwy dla pacjentów.

Lekarze żądają podniesienia pensji od zaraz, zaś otrzymanie ich jest warunkiem zawieszenia protestu. Rząd gwarantuje pieniądze dopiero od października.

- Jeśli minister Religa da organom założycielskim sygnał, że mają znaleźć środki, a my dostaniemy takie gwarancje od pracodawców to zastanowimy się nad zawieszeniem protestu do 30 września - obiecuje dr Maciej Niwiński, szef oddziału śląskiego OZZL. - To minister jest inicjatorem tego spotkania i to on ma karty w rękach. My czekamy na propozycje. Nasze postulaty przekazaliśmy do ministerstwa w ubiegły piątek.

Niestety karty w rękach ministra nie są wiele warte, bo zgodnie z obowiązującym prawem minister nie może nic nakazać właścicielom szpitali. Może jedynie apelować i prosić o pomoc. Sam dał jasno do zrozumienia, że w tym roku w skali kraju na podwyżki rząd może przeznaczyć tylko 1 mld złotych, zaś w 2007 roku 4 mld zł.

- W całym kraju porozumienia płacowe są podpisywane. Nie rozumiem, czemu w naszym województwie jest to niemożliwe - pyta Ewa Fica szefowa sekretariatu zdrowia NSZZ "Solidarność". Co stanie się jeśli spotkanie zakończy się fiaskiem? - Mamy opracowany plan, ale go nie zdradzimy - mówi Fica.

Sytuacja strajkowa w województwie śląskim jest następująca: dwie największe centrale związkowe lekarzy tj. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy oraz Związek Zawodowy Anestezjologów już od ósmego maja prowadzą czynny bezterminowy strajk absencyjny lekarzy w 23 szpitalach regionu, w tym w części szpitali z udziałem innych związków zawodowych.

Strajki lekarzy są zawieszane do 30 września 2006 roku jedynie w przypadku osiągnięcia wzrostu wynagrodzenia. Tak stało się w 13 placówkach, ale jeszcze nigdzie nie udało się wynegocjować wzrostu płac do poziomu 2400 zł brutto za pełny etat, czyli zgodnie z postulatami strajkujących lekarzy.

Strajk generalny organizuje Śląski Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, w skład którego wchodzi siedem związków zawodowych, w tym OZZL, i Porozumienie Zielonogórskie. Postulaty płacowe Śląskiego Komitetu różnią się od postulatów OZZL.

Strajk, jeśli wybuchnie, może w całości objąć niektóre miasta i powiaty województwa. Będzie szczególnie odczuwalny tam gdzie wezmą w nim udział lekarze, zarówno w szpitalach jak i niepublicznych ZOZ-ach, a tak może się stać np. w Bielsku-Białej, Bytomiu, Częstochowie i Kłobucku. Żądają

Postulaty Śląskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego

  1. podwyżka płac o 30% od zaraz do września, od października podwyżki rządowe
  1. kolejna podwyżka płac o 30% od stycznia 2007 roku
  1. zawieszenie strajku do 30 września możliwe po podpisaniu z dyrekcją porozumienia o natychmiastowych podwyżkach na najbliższe cztery miesiące, gwarantowane przez organy założycielskie.
  1. zmiana rozporządzenia Ministra Zdrowia zawieszająca algorytm ustalający podział środków finansowych na poszczególne oddziały Narodowego Funduszu Zdrowia,
  1. zwiększenie finansowania (z budżetu państwa) oddziałów wykonujących procedury wysokospecjalistyczne np. kardiochirurgii i kardiologii inwazyjnej.

Ile dają nam na zdrowie

W województwie śląskim wskutek obowiązywaniu algorytmu rozdziału środków NFZ na oddziały wojewódzkie za to samo świadczenie medyczne NFZ płaci mniej niż w innych województwach (o co najmniej 10 proc.- np. w szpitalach 10 zł za tzw. punkt, podczas gdy w województwach opolskim, małopolskim i łódzkim jest zwykle 11 zł lub więcej) co skutkuje niższymi niż w innych województwach wynagrodzeniami pracowników ochrony zdrowia, w tym głównie lekarzy w publicznych ZOZ-ach.

Pieniądze na zdrowie dla mieszkańców województwa śląskiego

1999 rok - 2 mld 676 mln 159 tys. zł
2000 rok - 2 mld 714 mln 873 tys. zł
2001 rok - 3 mld 460 mln 631 tys. zł
2002 rok - 3 mld 843 mln 732 tys. zł
2003 rok - 3 mld 676 mln 777 tys. zł
2004 rok - 3 mld 971 mln 061 tys. zł
2005 rok - 4 mld 283 mln 393 tys. zł
2006 rok - 4 mld 358 mln 849 tys. zł

Refundacja leków

1999 rok - 462 mln zł
2000 rok - 434 mln zł
2001 rok - 643 mln zł
2002 rok - 682 mln zł
2003 rok - 744 mln zł
2004 rok - 746 mln zł
2005 rok - 797 mln zł
2006 rok - 825 mln zł

Protest w liczbach

23 trwające strajki lekarzy, 13 zawieszonych strajków po uzyskaniu podwyżek wynagrodzeń dla lekarzy - w tym ostatni w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach - Ochojcu. 6 porozumień z podwyżkami wynagrodzeń dla lekarzy przed strajkiem 36 sporów zbiorowych w różnej fazie (ewentualny strajk w razie nie spełnienia żądań Rozmowa z Andrzejem Sośnierzem, posłem PiS

Dziennik Zachodni: Czy województwo śląskie jest dyskryminowane w podziale środków na zdrowie?

Andrzej Sośnierz: Podział środków na finansowanie usług zdrowotnych nie jest tylko problemem naszego województwa. Wszystko zaczęło się 2002 roku, gdy ekipa ministra Mariusza Łapińskiego rozpoczęła manipulacje przy dystrybucji pieniędzy. To wówczas pojawiły się niejasne mechanizmy. Właśnie wtedy Śląskiej Kasie Chorych z niewiadomych przyczyn ubyło 200 tysięcy ubezpieczonych, bo odgórnie uznano, że mamy ich zbyt wielu. Przy czym nigdy nie wytłumaczono na jakiej podstawie odbyło się to cięcie. Potem doszła zmiana algorytmu, na podstawie którego następuje rozdział środków dla poszczególnych oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia.

Dziś uporządkowania i to błyskawicznego wymaga właśnie system podziału pieniędzy. Olbrzymim błędem było zaniechanie rozliczeń za leczenie pacjentów spoza danej kasy między kasami właśnie. Ścieżka była znacznie szybsza i możliwości odzyskania środków także. Teraz mamy pośrednika w postaci centrali NFZ i pieniędzy nie można się doprosić.

Minister Religa zaproponował plan naprawy sytuacji. Dał siedmioletnią perspektywę zmian. Czy pana zdaniem rzeczywiście trzeba tak długo czekać?

- Błędem jest wyznaczenie tak długiej perspektywy. My już nie mamy czasu. Ostatnie cztery lata rządów SLD można uznać za kompletnie stracone dla reformy służby zdrowia. Dwa, góra trzy lata to okres, w którym należy i można doprowadzić do głębokiej reformy finansowania zdrowia. Przede wszystkim jednak trzeba sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie tzn. jaki system finansowania opieki zdrowotnej ma w Polsce obowiązywać.

Co pan proponuje?

- Moim zdaniem, ale nie tylko, bo pomysł ten forsuje Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, bardzo dobra jest koncepcja bonu zdrowotnego. Ubezpieczenie zdrowotne jest oparte na składce z budżetu, która dla wszystkich bez względu na poziom dochodów jest taka sama. Składkę tę, podstawową gwarantuje budżet. Osoby bogatsze mogą się oczywiście ubezpieczać dodatkowo, ale bon zdrowotny zapewni konieczny element równości w zabezpieczeniu usług zdrowotnych. Unikamy poprzez bon zjawiska spijania śmietanki przez ubezpieczalnie, które chciałyby ubezpieczać tylko dochodowych klientów tj. młodych, zdrowych i zasobnych. Każdej z ubezpieczalni będzie zależeć na jak największej liczbie ubezpieczonych i będą ze sobą o nich rywalizować niezależnie od dochodów obywateli.

Dziś zamiast dyskusji o bonach i alternatywnym ubezpieczeniu mamy strajki. Co powinien zrobić minister?

- Jak najszybciej wygasić protest. Chciałbym jednak dodać, że determinacji lekarzy i pielęgniarek nikt się nie dziwi. Ich strajki to efekt odkładania strategicznych decyzji w ochronie zdrowia. Symptomatycznie protesty zawsze wybuchają, gdy rządzi prawica, bo lewica wychodzi z założenia, że jakoś to będzie i nic nie robi, natomiast trud zmian, często niepopularnych, spada na rządy prawicowe.

Nasi lekarze mniej zarabiają

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy twierdzi, że lekarze na Śląsku zarabiają mniej niż w innych regionach kraju, nawet o 40%.

Związkowcy zarzucają, że rząd posługuje się statystyką GUS dotyczącą wynagrodzeń lekarzy, która ich zdaniem jest zupełnie nieprzydatna, a na dodatek fałszywa, gdyż podaje łączne wynagrodzenie lekarza za pełny etat (170 godzin) i dyżury (nieokreślona liczba godzin!).

- Lekarz na Śląsku średnio pracuje znacznie dłużej (ma więcej dyżurów) niż np. lekarz w podlaskiem, więc w tej statystyce GUS może zarabiać więcej, ale za ten sam czas pracy zarabia w istocie znacznie mniej- mówi Niwiński. Według danych zebranych przez OZZL od 20 do 40% mniej niż w innych województwach.

- Dyrektor i organ założycielski szpitala, który teraz będzie zwlekał z podpisaniem porozumienia ze strajkującymi lekarzami będzie w istocie działał na szkodę szpitala, bo strajk lekarzy powoduje znacznie większe straty finansowe niż spełnienie ich ograniczonych żądań wzrostu wynagrodzeń - twierdzą związkowcy.

Agata Pustułka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)