Rozmowy o nowym rządzie
Przywódcy iraccy rozpoczęli
serię rozmów, aby złagodzić napięcia wokół wyniku wyborów
powszechnych i przystąpić do budowy nowej koalicji rządzącej.
Tymczasem w sunnickiej Samarze około 4000 osób demonstrowało rano przeciwko domniemanym oszustwom przy urnach wyborczych.
28.12.2005 | aktual.: 28.12.2005 12:58
Abdel Aziz al-Hakim, przywódca koalicji szyickich partii religijnych, która zdobyła najwięcej mandatów w nowym, stałym parlamencie, spotkał się we wtorek wieczorem w Irbilu, 320 km na północ od Bagdadu, z prezydentem irackiego Kurdystanu Masudem Barzanim.
W środę Hakim ma rozmawiać w Duchanie, też na kurdyjskiej północy Iraku, z prezydentem Iraku Dżalalem Talabanim, który razem z Barzanim przewodzi koalicji największych partii kurdyjskich.
Blok szyicki i partie kurdyjskie posiadają najważniejsze resorty w obecnym rządzie tymczasowym premiera Ibrahima Dżafariego, przywódcy szyickiej partii Zew Islamu (Dawa). Teraz powinny dopuścić do współrządzenia faworyzowaną w czasach Saddama Husajna arabską mniejszość sunnicką, która bojkotowała poprzednie wybory, ale 15 grudnia poszła tłumnie do urn.
Ostateczne wyniki wyborów mają być znane za kilka dni, ale częściowe rezultaty wskazują, że szyicki blok religijny uzyska około 130 z 275 miejsc w parlamencie, koalicja kurdyjska 52-55, partie Arabów sunnickich około 50, a szyicko-sunnicki blok świecki byłego premiera Ijada Alawiego około 25.
Częściowe wyniki nie spodobały się arabskim sunnitom i blokowi Alawiego. Arabscy sunnici stanowią do 20 procent Irakijczyków, ale - ponieważ spisu powszechnego w Iraku dawno nie przeprowadzano - twierdzą, że naprawdę jest ich więcej i powinni zdobyć przynajmniej 60 mandatów.
Partie sunnickie oskarżyły komisję wyborczą o oszustwa przy obliczaniu głosów, a swych rywali z innych społeczności o zastraszanie wyborców sunnickich.
Protestuje również blok Alawiego, twierdząc, że na szyickim południu Iraku bojówki partii religijnych terroryzowały wyborców, aby nie głosowali na koalicję ugrupowań świeckich.
Czterdzieści dwa ugrupowania, które czują się pokrzywdzone w wyborach, utworzyły koalicję MARAM, i od zeszłego tygodnia organizują wiece i pochody protestacyjne w miastach irackich. Przynoszą na nie plakaty z napisem "ZGASIĆ ŚWIECĘ!", co jest aluzją do symbolu wyborczego szyickiej koalicji religijnej.
W Samarze, średniowiecznej stolicy imperium Abbasydów, 110 km na północ od Bagdadu, demonstranci sunniccy nieśli w środę portrety Saddama Husajna i jednego ze swoich obecnych przywódców, Saleha Mutlaka. Wznosili okrzyki przeciwko premierowi Dżafariemu i "amerykańskim terrorystom".
Zdaniem komentatorów hałaśliwe demonstracje mają być środkiem nacisku na sojusz szyicko-kurdyjski i skłonić go do ustępstw w rokowaniach na temat nowej koalicji rządzącej.
Wszystkie siły polityczne w Iraku są w zasadzie zgodne co do tego, że tylko rząd jedności narodowej może uchronić kraj przed wybuchem walk między trzema głównymi społecznościami kraju, z których każda jest dobrze uzbrojona. Nie wiadomo jednak, jak podzielą się między sobą kilkunastoma najważniejszymi stanowiskami w państwie.
Nie wiadomo też, jak rozwiążą spory o kształt federalizmu, podział dochodów z ropy i zakres debaasyfikacji, to jest czystki w administracji, wojsku, policji i innych instytucjach publicznych wymierzonej w byłych aktywistów saddamowskiej partii Baas.
Abdel Aziz al-Hakim powiedział po spotkaniu z Barzanim, że są to dopiero wstępne konsultacje. W ich trakcie blok szyicki i Kurdowie ocenią dotychczasowy sojusz i przeanalizują jego słabe i mocne strony. Następnie - dodał - spróbujemy włączyć do rozmów innych.