Rozłam w warszawskiej PO
Większość radnych PO kilka dni temu
niespodziewanie poparła projekt budżetu przygotowany przez
administrację prezydenta Lecha Kaczyńskiego (PiS). Rajcy
tłumaczyli, że budżet trzeba szybko przyjąć, bo miasto spóźni
wnioski o fundusze z UE. Jednak warszawski zarząd PO dał
kategoryczne polecenie: Platforma jako partia w Warszawie
opozycyjna miała być "przeciw" - informuje "Gazeta Wyborcza".
Wczoraj warszawski zarząd PO wyciągnął konsekwencje. Nie mógł sam wyrzucić zbuntowanych z partii sięgnął więc po najostrzejszą sankcję: zdecydował, że "rebelianci" staną przed sądem koleżeńskim. Zarząd partii chce wyrzucenia z PO Mirosława Sztybera, szefa klubu PO w Radzie Warszawy i radną Jolantę Skolimowską. Radna PO Dorota Keller, która głosując nad budżetem wstrzymała się od głosu, ma być zawieszona na rok. Władze stołecznej Platformy chcą też, aby szef regionu partii Bronisław Komorowski rozwiązał klub PO w Radzie Warszawy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Cała sprawa ma dramatyczny finał dla Wojciecha Kozaka, niegdyś jednego z najbliższych współpracowników byłego prezydenta miasta Pawła Piskorskiego, dziś posła w Brukseli. Kozak jest radnym i też poparł budżet. W zarządzie warszawskiej PO dominują ludzie Pawła Piskorskiego. Nie chcieli wnioskować o karę dla Kozaka. Zmusili więc, aby sam wypisał się z PO - dodaje gazeta.
Były naciski, by zrzekł się członkostwa - mówi jeden z działaczy PO. Chłopak miał wszystkiego dosyć i zrobił to. Teraz decyzja wobec reszty "niewiernych" nie będzie już tak trudna - cytuje anonimowego radnego PO "Gazeta Wyborcza". (PAP)