PolskaRotfeld: Łukaszenko się boi

Rotfeld: Łukaszenko się boi

Minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld potwierdził, że pierwszy sekretarz ambasady polskiej w Mińsku Marek Bućko został uznany za persona non grata przez władze białoruskie. W opinii szefa polskiej dyplomacji to, co się dzieje obecnie na Białorusi, podyktowane jest najprawdopodobniej obawą Łukaszenki, że sytuacja wymknie mu się spod kontroli i dojdzie tam do pokojowych przemian demokratycznych, takich jak na Ukrainie czy wcześniej w Gruzji.

Obraz

Bućko zamierza wrócić do Mińska

Marek Bućko zapowiedział, że zamierza wrócić do Mińska, gdzie została jego żona i dziecko. W rozmowie z IAR stanowczo zaprzeczył twierdzeniom białoruskich władz, że nasza ambasada ingerowała w wybory władz Związku.

W ostatnich dniach ambasador RP na Białorusi Tadeusz Pawlak odbył rozmowę w białoruskim MSZ. Na tym spotkaniu poproszono ambasadora, by Bućko opuścił Białoruś w ciągu miesiąca - poinformowała w środę przedstawicielka polskiej ambasady.

Rotfeld zaznaczył, że ze względu na swoje wtorkowe zajęcia związane z III szczytem Rady Europy w Warszawie oraz ze środowym porannym spotkaniem z szefem irlandzkiej dyplomacji nie zapoznał się jeszcze z dokumentami dotyczącymi sprawy Bućki.

Zapewnił, że polskie MSZ podejmie w obecnej sytuacji odpowiednie kroki. Na pytanie, czy w takiej sytuacji nie powinna zadziałać automatycznie zasada wzajemności, tzn. czy nie powinien zostać z Polski wydalony białoruski dyplomata, Rotfeld odpowiedział, że są różne sposoby reakcji.

Automatyzmu nigdy nie ma - zaznaczył minister. Dodał, że państwo, którego dyplomata został wydalony, może podjąć identyczne kroki, ale może też dojść do wniosku, że nie będzie się uciekać do podobnych działań.

Rozwiązanie nie może uderzać w społeczeństwo białoruskie

Ta sprawa musi być rozwiązana w taki sposób, by nie uderzało to w społeczeństwo białoruskie - ocenił Rotfeld.

Według niego ci, którzy uważają, że powinna być obniżona ranga naszego przedstawicielstwa na Białorusi i że powinny zostać ograniczone kontakty z tym krajem, myślą podobnie do białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

Według ministra, prezydent Białorusi chciałby zapewne, aby Polska się obraziła i odwołała swego ambasadora z Mińska. W opinii Rotfelda taki cel miał niedawny "nieprzytomny" - jak powiedział - atak Łukaszenki na polską ambasadę.

Pod koniec kwietnia prezydent Łukaszenko oskarżył polską ambasadę w Mińsku, że w swych działaniach skierowanych do Polaków mieszkających na Białorusi jest ona - jak to określił Rotfeld - "rozsadnikiem działalności nieomal dywersyjnej". To "kompletna paranoja" - podkreślił szef MSZ.

Natomiast w ubiegłym tygodniu białoruskie Ministerstwo Sprawiedliwości uznało za nieprawomocny przeprowadzony w marcu tego roku szósty zjazd Związku Polaków na Białorusi, który wybrał nowe władze. Kilka dni temu białoruska telewizja pokazała film dotyczący sytuacji w Związku Polaków na Białorusi. Nazwisko Bućki było w nim kilkakrotnie wymieniane.

Polska ambasada na Białorusi - powiedział Rotfeld - była i jest w trudnej sytuacji, ale jej działania, tak jak cała polityka polska, nastawione są na to, by okazać społeczeństwu białoruskiemu "maksymalnie dużo sympatii i życzliwości".

Szef polskiej dyplomacji przypomniał, że wtedy, gdy inne państwa Unii Europejskiej domagały się ostrzejszych sankcji wobec Białorusi, Polska uważała, że to nie może uderzać w społeczeństwo białoruskie. "I nadal tak uważamy" - zaznaczył.

Trzeba izolować reżim autorytarnego rządu

W związku z tym nasze reakcje są bardzo wyważone i umiarkowane, ponieważ nie chcemy prowadzić do izolacji społeczeństwa. Uważamy, że trzeba izolować reżim obecnego autorytarnego rządu - podkreślił Rotfeld.

Minister ocenił też, że działania władz białoruskich pod adresem polskiej ambasady przygotowane były wcześniej i nie są reakcją na jego wtorkową zapowiedź wprowadzenia zakazu wjazdu do Polski i innych krajów UE osób, które uczestniczyły w działaniach wymierzonych w Związek Polaków.

W opinii szefa polskiej dyplomacji to, co się dzieje obecnie na Białorusi, podyktowane jest najprawdopodobniej obawą Łukaszenki, że sytuacja wymknie mu się spod kontroli i dojdzie tam do pokojowych przemian demokratycznych, takich jak na Ukrainie czy wcześniej w Gruzji.

Takie przemiany - ocenił Rotfeld - są nieuchronne i "historycznie" reżim Łukaszenki jest na nie skazany, a pytanie brzmi tylko, kiedy do nich dojdzie.

Do obowiązków Marka Bućki jako pierwszego sekretarza ambasady ds. politycznych wchodziły kontakty z białoruskimi partiami politycznymi, w tym opozycyjnymi, organizacjami społecznymi, m.in. ze Związkiem Polaków na Białorusi.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)