Rosyjskie media: Ukraińcy nie chcą rozejmu
Rosyjskie media krytycznie oceniają sytuację w Donbasie. Dziennikarze twierdzą, że władze w Kijowie nastawione są na dalsze prowadzenie wojny i wkrótce konieczne będzie ponowne spotkanie przywódców Rosji, Niemiec i Francji, które nazywają "Mińskiem 3".
W programie pierwszym rosyjskiej telewizji większość polityków i ekspertów koncentrowała się na krytykowaniu władz Ukrainy, rzadziej wspominając o tym, że w Donbasie milkną strzały. Podobnie jak w ciągu ostatnich miesięcy sugerowano, że to Rosja, a nie kraje Unii Europejskiej, jest gwarantem pokojowego rozwiązania ukraińskiego konfliktu.
"Rossijskaja Gazieta" drwi z amerykańskich kongresmenów, którzy jej zdaniem, wierzą w wyssane z palca informacje o obecności rosyjskich wojsk w Donbasie i na tej podstawie chcą wysyłać broń ukraińskiej armii. W innym miejscu dziennik opisuje "kocioł", w jakim ukraińskich żołnierzy trzymają separatyści. Jednocześnie dodając, że Rosja już czternasty raz wysłała "biały konwój" z pomocą humanitarną dla cywilów w Donbasie.
Z kolei "Niezawisimaja Gazieta" zauważa, że nie ma nikogo, kto mógłby monitorować realizację mińskich porozumień. Przy tym dziennik podkreśla brak zaufania zwaśnionych stron - do tego stopnia, że nikt nie chce pierwszy wycofać swojego sprzętu ze strefy zdemilitaryzowanej, obawiając się ataku przeciwnika.
Debalcewe jak lotnisko w Doniecku
Debalcewe, gdzie w okrążeniu znalazło się do 8 tys. ukraińskich żołnierzy, może powtórzyć los lotniska w Doniecku, walki o które przekreśliły poprzedni rozejm w Donbasie zawarty w Mińsku we wrześniu 2014 roku - ostrzega natomiast dziennik "Kommiersant".
Rosyjska gazeta podaje, że sytuacja wokół tej miejscowości w obwodzie donieckim była w niedzielę głównym tematem rozmowy telefonicznej przywódców tzw. czwórki normandzkiej, tj. Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec. Według "Kommiersanta" sytuacja jest na tyle poważna, że Władimir Putin, Petro Poroszenko, Francois Hollande i Angela Merkel umówili się, że będą kontynuować swoją telekonferencję w poniedziałek.
Dziennik przypomina, że temat miasteczka Debalcewe był również jednym z głównych podczas ubiegłotygodniowych 16-godzinnych rozmów czwórki normandzkiej w Mińsku. "Putin przekonywał kolegów, że ukraińskie wojska wokół tej miejscowości znalazły się w okrążeniu sił pospolitego ruszenia (separatystów), podczas gdy Poroszenko twierdził, że "debalcewskiego kotła" nie ma; że znajdujące się tam siły utrzymują kontakt z "wielką ziemią" i że przy wytyczaniu linii demarkacyjnej trzeba to mieć na uwadze" - przekazuje "Kommiersant".
Gazeta podkreśla, że spory te nie ustały po wejściu w życie rozejmu o północy z soboty na niedzielę. "Władze (samozwańczej) Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) początkowo ogłosiły, że wstrzymanie ognia dotyczy wszystkich odcinków frontu z wyjątkiem Debalcewe, gdyż miejscowość ta znajduje się wewnątrz kontrolowanego przez pospolite ruszenie terytorium. W niedzielę wieczorem lider DRL Ołeksandr Zacharczenko zgodził się z tym, że rozejm obejmuje także Debalcewe, jednak zażądał, by siły ukraińskie opuściły ten rejon bez broni i sprzętu" - relacjonuje "Kommiersant".
Dziennik informuje, że władze Ukrainy kategorycznie odrzucają takie podejście. "Kijów argumentuje, że linie komunikacyjne z Debalcewe nie zostały przerwane, w związku z czym tamtejszy garnizon powinien otrzymywać zaopatrzenie, amunicje i posiłki bez żadnych przeszkód ze strony sił DRL. Taki punkt widzenia Poroszenko przedstawił nie tylko członkom "czwórki normandzkiej", ale też prezydentowi USA Barackowi Obamie i premierowi Wielkiej Brytanii Davidowi Cameronowi, z którymi w niedzielę również rozmawiał przez telefon" - podaje "Kommiersant".
- Spór wokół Debalcewe może podważyć i tak kruchy rozejm - tak, jak poprzednie zawieszenie ognia zostało zerwane w wyniku walk o lotnisko w Doniecku. Ukraina określa Debalcewe jako przyczółek, druga strona - jako kocioł. Różnica w interpretacji nie jest przypadkowa - cytuje dziennik kijowskiego politologa Dmytro Dżanhirowa.
"Kommiersant" zaznacza, że "to właśnie konfrontacja wokół donieckiego lotniska była jednym z powodów wznowienia działań bojowych po wynegocjowanym we wrześniu zeszłego roku pierwszym rozejmie mińskim".
"Główna mina pod rozejmem"
Cytowany przez inną opiniotwórczą gazetę rosyjską, "Wiedomosti", analityk wojskowy pułkownik Wiktor Murachowski określił sytuację z siłami ukraińskimi w Debalcewe jako "główną minę pod rozejmem". Ekspert zauważył, że "droga Artemiwsk-Debalcewe została przez powstańców prawdopodobnie zablokowana i zaminowana, a drogi objazdowe mogą być ostrzeliwane z czołgów, o wycofaniu których w porozumieniach mińskich się nie mówi".
Politolog Aleksiej Makarkin, którego opinię przytaczają "Nowyje Izwiestija", ocenia, że "nawet jeśli w najbliższych dwóch dniach w Donbasie będzie panowała cisza, sytuacja może eksplodować w dowolnym momencie". - Najpilniejszym problemem politycznym jest kocioł w Debalcewe, gdzie okrążono kilka tysięcy ukraińskich wojskowych. Jeśli kierować się literą porozumień mińskich, to nie jest jasne, jak należy z nimi postąpić. Czy mają zostać, czy powinni się poddać? Odpowiedzi na te pytania w porozumieniach nie ma - zaznaczył Makarkin.
Debalcewe od początku jest jednym z najbardziej zapalnych punktów w konflikcie na wschodzie Ukrainy. Jego znaczenie strategiczne wynika z faktu, że łączy trasę kolejową i główną drogę między Donieckiem i Ługańskiem.
W czwartek, po 16 godzinach rozmów w Mińsku, Putin, Poroszenko, Hollande i Merkel wynegocjowali porozumienie o uregulowaniu trwającego od kwietnia 2014 roku konfliktu w Donbasie. Dokument został podpisany przez członków grupy kontaktowej OBWE-Ukraina-Rosja oraz przedstawicieli separatystów. Przewiduje on m.in. zawieszenie broni między siłami ukraińskimi i rebeliantami, a następnie wycofanie ciężkiego uzbrojenia ze strefy walk i utworzenie strefy buforowej szerokości od 50 do 70 km; siły zbrojne obu stron konfliktu mają opuścić tę strefę w ciągu 14 dni.