Rosyjski konwój zbliża się do granicy. "Putin chce postraszyć Zachód"
Rosyjski konwój z pomocą humanitarną zbliża do granicy z Ukrainą. Walerij Czałyj, wiceszef prezydenckiej administracji oświadczył, że Ukraina nie zezwoli na wjazd, jeśli konwojowi będzie towarzyszyć rosyjskie wojsko lub przedstawiciele resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych. Zdaniem Konrada Zasztowta, analityka w Polskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych, wysłanie konwoju to kolejny element gry Władimira Putina. – W interesie prezydenta jest utrzymanie napięcia, wysyłanie sygnału: jesteśmy gotowi do konfrontacji militarnej – mówi ekspert PISM.
Rosyjskie MSZ oświadczyło we wtorek, że konwój z pomocą humanitarną jadący z Rosji na wschodnią Ukrainę przekroczy jej granicę i dalej pojedzie pod egidą Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK).
Prezydent Francji Francois Hollande w rozmowie z telefonicznej z prezydentem Rosji Władimirem Putinem wyraził "bardzo poważne zaniepokojenie perspektywą jednostronnej misji rosyjskiej na terytorium Ukrainy". Wcześniej szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius ocenił, że konwój może być "przykrywką" do ustanowienia stałej rosyjskiej obecności na Ukrainie.
Jednocześnie prezydent USA Barack Obama podkreślił, że jakakolwiek interwencja Rosji na Ukrainie byłaby "nie do przyjęcia" i naruszałaby prawo międzynarodowe.
W co gra Rosja? W opinii Konrada Zasztowta, działanie Kremla wpisuje się w retorykę stosowaną od początku konfliktu na Ukrainie, a także podczas interwencji w Gruzji w 2008 roku. – Rosja, imitując działania Zachodu podejmowane podczas wojny w Jugosławii, Kosowie, czy Afganistanie, stara się uwypuklić kwestie humanitarne, pokazać, że jest państwem, które dba o ludność regionów kontrolowanych przez separatystów. To się bowiem przekłada na zmiękczenie zachodniej opinii publicznej, stanowiska europejskich polityków.
- Jest także inny cel, chodzi o postraszenie zachodnich przywódców, wysłanie im sygnału, że Rosja jest gotowa do militarnej interwencji – mówi analityk PISM.
- Nie należy wykluczać, że prezydent Rosji podejmie ryzykowną decyzję, choć zdaje sobie sprawę z tego, że niosłaby ona znacznie większe konsekwencje niż aneksja Krymu – podkreśla Konrad Zasztowt.
Jednak - jak dodaje analityk - wiele wskazuje na to, że Kreml nie zdecyduje się na podjęcie działań zbrojnych. – Byłby to krok katastrofalny w skutkach głównie dla Ukrainy, ale bolesny również dla Rosji. Z ekonomicznego punktu widzenia, wszczęcie wojny wydaje się mało realnym scenariuszem. W interesie Putina jest jedynie utrzymanie napięcia, sprawianie wrażenia, że to Rosja pociąga za sznurki w Europie – podsumowuje ekspert.
Agencja ITAR-TASS podała, że w skład kolumny wchodzi 280 białych ciężarówek z czerwonym krzyżem, które wiozą dwa tysiące ton ładunku: żywność, środki higieny, lekarstwa, śpiwory i agregaty prądotwórcze.
W poniedziałek rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko oświadczył, że Rosja nadal gromadzi swe wojska na granicy z Ukrainą, a liczba znajdujących się tam żołnierzy sięgnęła 45 tys. Według sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena istnieje "wysokie prawdopodobieństwo" interwencji Rosji na wschodzie Ukrainie.