Rosyjska socjotechnika zawiodła
Rosyjscy eksperci od socjotechniki, którzy
mieli zasilić w kampanii wyborczej na Ukrainie obóz premiera
Wiktora Janukowycza, ponieśli klęskę - pisze w "Niezawisimej Gaziecie" publicystka Tatiana Iwżenko.
19.11.2004 | aktual.: 19.11.2004 06:59
Najbardziej znani kremlowscy spece od kampanii wyborczych i socjologowie, jak Gleb Pawłowski, Siergiej Markow i Walerij Fiodorow otwarcie pracowali przez cały czas na rzecz faworyzowanego przez Moskwę ukraińskiego premiera Janukowycza. On i jego opozycyjny rywal Wiktor Juszczenko zmierzą się w niedzielę w drugiej turze wyborów, których wynik jest bardzo trudny do przewidzenia.
Ukraińcy chcą swobód
Jednym z głównych rezultatów ukraińskiej kampanii wyborczej jest całkowita klęska rosyjskich socjotechników, choć ci nie uznają tego faktu. Okazało się po pierwsze, że ukraińskie społeczeństwo znacznie różni się od rosyjskiego - że ma większe poczucie swobody i że ciąży w większym stopniu ku europejskiej demokracji niż ku modelowi sowieckiemu - pisze Iwżenko.
Autorka zwraca uwagę, że technologie "narzucania lidera", z powodzeniem stosowane przez Kreml w rosyjskich regionach, na Ukrainie nie mają żadnej gwarancji sukcesu. Na korzyść Janukowycza nie zadziałały ani wielokrotne akty poparcia ze strony Rosji, ani nawet wizyta jej prezydenta Władimira Putina, który w przededniu przegranej przez premiera pierwszej tury wychwalał w Kijowie rząd Janukowycza.
Błędy Rosjan
"NG" wylicza potem kolejne błędy rosyjskich sztabów. Po pierwsze - próba przekonania Ukraińców, że premier to "ukraiński Putin", polityk podobnego formatu co w miarę popularny na Ukrainie prezydent Rosji. Nie udało się to - twierdzi - bo Janukowycz, dwukrotnie karany i mający braki w ogładzie, zdecydowanie robi gorsze wrażenie niż spokojny i nauczony etykiety gospodarz Kremla.
Na tym tle o wiele bardziej wyrazisty staje się obraz Juszczenki. "Wyborcy Juszczenki wierzą w niego jak w legendarnego bohatera, który przyjdzie i zwycięży zło. Po raz pierwszy w historii Ukrainy są też w stanie bić się o swojego bohatera" - pisze "Niezawisimaja".
Tatiana Iwżenko twierdzi, że po niepowodzeniu "tradycyjnych metod", jak zmasowana kampania przeciwko Juszczence i sprowadzenie do Kijowa prezydenta Putina, politolodzy ze sztabu Janukowycza szukają na gwałt nowych projektów przedwyborczych.
Strajk w imię poparcia
Zalicza do nich m.in. czwartkową demonstrację prawosławnych wiernych Patriarchatu Moskiewskiego, w której jeden z uczestników - ksiądz - nazwał Janukowycza "zesłanym przez Boga". Dziennikarka "NG" komentuje też, że jedną z nowych technologii wyborczych jest "bezprecedensowy strajk", w którym 400 przedsiębiorstw przerwało pracę by wyrazić... poparcie dla Janukowycza.
Ostatnią deską ratunku, komentuje dziennikarka, ma być próba zastraszenia przeciwnika - wypowiedzi szefa sztabu Janukowycza Serhija Tyhypki o sprowadzeniu do Kijowa górników z Donbasu czy widoczne już w czasie I tury ściąganie pod Centralną Komisję Wyborczą pojazdów opancerzonych.
Iwżenko konkluduje, że ta ostatnia zagrywka też nie ma szans, bo prozachodni zwolennicy Juszczenki poczuli swoje "teraz albo nigdy". "Socjotechnicy władzy nie wzięli pod uwagę jednego - nie da się zastraszyć tego, kto walczy w imię nadziei. I nie istnieje żadna technologia gotowa zwyciężyć marzenia" - pisze.
Jakub Kumoch