ŚwiatRosyjska opozycja w rozsypce. Jedynym zagrożeniem dla Putina jest jego wierny elektorat?

Rosyjska opozycja w rozsypce. Jedynym zagrożeniem dla Putina jest jego wierny elektorat?

Zdziesiątkowana, podzielona i zmuszona do działania w podziemiu. Taka jest realna opozycja w Rosji. Naprzeciw adwersarzy Kremla nie stoi dziś wyłącznie rząd, ale cały aparat państwowych represji nastawionych na stłamszenie opozycji w zarodku. Jak pisze Robert Cheda dla Wirtualnej Polski, dzięki zrównaniu przeciwników z ziemią Putin nie ma się już czego obawiać. Jedynym zagrożeniem jest jego wierny elektorat, który liczy na dalszy ciąg "ukraińskich igrzysk" i kontynuację twardego kursu wobec "faszystów" z Kijowa.

Rosyjska opozycja w rozsypce. Jedynym zagrożeniem dla Putina jest jego wierny elektorat?
Źródło zdjęć: © AFP | Stringer
Robert Cheda

05.09.2014 | aktual.: 05.09.2014 23:45

Gdzie jest rosyjska opozycja? Odpowiedź na tak postawione pytanie, brzmi: rosyjskiej opozycji nie ma, ponieważ Kreml tak dokładnie zakręcił kurek swobód obywatelskich, że ubezwłasnowolnił i zakneblował swoich oponentów. W efekcie część opozycyjnych liderów zasiedliła więzienia lub jest szantażowana wyrokami, inni są zmuszani do emigracji, a kolejni zaczęli flirt z władzą. Na tle agresji wobec Ukrainy, każdy głos sprzeciwu wobec kremlowskiego dyktatu tonie w histerii nakręcanej odgórnie nagonki i powoduje społeczny ostracyzm.

Wydawałby się, że agresja na Ukrainę wywoła w Rosji społeczną refleksję, która przyczyni się do zwiększenia obywatelskiej aktywności, podobnie jak rzecz miała miejsce po sfałszowaniu wyników głosowania do Dumy w 2011 r. Wtedy na ulice Moskwy i innych wielkich miast wyszły dziesiątki tysięcy Rosjan oburzonych lekceważeniem ich konstytucyjnych praw. Tym razem jednak, aneksję Krymu i wsparcie dla separatystów, poparło 90 proc. Rosjan, a te nieliczne siły polityczne, które zaprotestowały, zostały nazwane przez Władimira Putina V kolumną i oskarżone o zdradę ojczyzny.

Co zatem stało się z aktywną częścią społeczeństwa, szacowną przez socjologów na 20 proc. Rosjan? Dlaczego poparcie dla Majdanu i protesty przeciwko wojnie z "bratnim narodem" okazały się tak słabe? Aby odpowiedzieć na pytanie trzeba przyjrzeć się zarówno samej opozycji, tj. nurtom pozbawionym parlamentarnej reprezentacji, restrykcyjnej polityce Kremla oraz nastrojom Rosjan.

Jaka jest rosyjska opozycja?

W pierwszej dekadzie XXI w. na rosyjskiej scenie politycznej zaszły poważne zmiany, nazywane umownie aktem budowy fasadowej demokracji. W wyniku tego procesu, ugrupowania liberalne i demokratyczne - Sojusz Sił Prawicowych (SPS) i Jabłoko - zostały wypchnięte z Dumy, zdominowanej przez proputinowską partię władzy Jedną Rosję.

W kremlowskiej grze pozorowanej wielopartyjności, teatralną rolę opozycji przejęły ugrupowania utworzone przez technologów politycznych, takie jak Sprawiedliwa Rosja. O ile Jabłoko zdołało utrzymać status legalnej partii, to SPS uległ rozwiązaniu, a władza zrobiła wszystko, aby ugrupowania powstające na jego bazie, długo nie mogły zalegalizować działalności. Podobnie było z nurtem nacjonalistycznym, który reprezentowany m.in. przez Partię Nacjonał-Bolszewicką Eduarda Limonowa, od zawsze pozostawał poza oficjalną sceną polityczną.

W 2011 r. na fali masowych protestów wyborczych, opozycja pozaparlamentarna została wzmocniona nurtem obywatelskim, kierowanym przez liderów oddolnych akcji społecznych i wykreowanych w Internecie. Próbą połączenia wszystkich sił był Komitet Koordynacyjny Opozycji, w którym zasiedli przedstawiciele wszystkich nurtów nieparlamentarnych, od prawa do lewa.

Jednak taka idea nie przyniosła zakładanego rezultatu, bowiem nie doprowadziła do powstania liczących się ugrupowań, ani wyłonienia przekonujących liderów, którzy poprowadziliby społeczeństwo obywatelskie do zwycięstwa. Na drodze stanęły, m.in. wzajemne animozje, i te osobiste, i te polityczne, bo liberałowie oraz demokraci nie mogli się przecież dogadać z ultraradykalnymi nacjonalistami, czy lewakami. Komitet Koordynacyjny umarł więc niezauważalną śmiercią naturalną w 2013 r.

Restrykcyjna polityka Kremla

Ogromne znaczenie ma wrogie środowisko, w jakim przychodzi działać opozycji, bo Kreml zrobił wszystko aby uniemożliwić jej normalne, tj. zagwarantowane w konstytucji funkcjonowanie. O ile w latach 2000-2004, sztuczki władzy polegały na korzystnych dla siebie nowelizacjach ordynacji wyborczej, czy ustawy o partiach politycznych, które prawnie zablokowały dostęp do parlamentu, to po pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, Kreml włączył do gry kodeks karny i resorty siłowe. Prawo karne zostało znowelizowane pod kątem walki z ekstremizmem, a jego definicja została rozciągnięta na każdą działalność bez sankcji władzy. Na tej podstawie służby specjalne i MSW uzyskały szerokie prerogatywy kontroli politycznej. Po obywatelskich protestach 2011 r., prawo karne i administracyjne zostało ponownie zaostrzone, zaś apogeum nastąpiło po kijowskim Majdanie.

Kieszonkowa Duma, czyli podręczny parlament Putina przegłosował zaostrzenie ustawy o zgromadzeniach, które dziś przewiduje kary więzienia i milionowe grzywny za organizację jakiegokolwiek ulicznego przedsięwzięcia bez odgórnej sankcji. Za pikietę przed sądem - do paki, za uliczną manifestację swoich poglądów - również, i to od trzech do pięciu lat.

Z drugiej strony, szczelnej kontroli poddano Internet, uznany za najbardziej niebezpieczne narzędzie uprawiania polityki. I tak, bloger którego stronę odwiedza trzy tysiące osób dziennie, odpowiada za swoje poglądy na równi z tytułem medialnym i jest zagrożony podobną karą, co manifestanci. Zaś tytuł medialny, po ostrzeżeniu prokuratury o publikowaniu niedozwolonej treści może być zamknięty w trybie administracyjnym. Dodatkowo wprowadzono specjalne poprawki, które pozwalają cenzurować i karać każdą publiczną wypowiedź. Dzieje się to pod pretekstem obrony godności osób i instytucji, a nawet czystości języka rosyjskiego.

Jak widać repertuar wykroczeń i przestępstw przeciwko władzy jest przebogaty i resorty siłowe w represyjnych działaniach nie muszą ograniczać się do zwalczania ekstremizmu, terroryzmu, przeciwdziałania konfliktom etnicznym i próbom siłowego przejęcia władzy. Jakie są skutki praktyczne? Broniący opozycjonistów adwokat Dimitrij Agranowskij stwierdził wprost: na tle ukraińskiej rewolucji, Kreml tak zaostrzył prawo, że nie będzie przeciw komu go stosować. Obywatelska opozycja umarła, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wyjdzie protestować na rosyjskie ulice. Na wszelki wypadek władza przyjrzała się dokładnie liderom protestów.

Opozycyjni liderzy

Stan dzisiejszej opozycji i środowisko, w jakim działa, najlepiej przedstawić, opisując los liderów politycznych. Zacznijmy wiec od najstarszych, czyli Borysa Niemcowa i Władimira Ryżkowa, niegdyś szefów SPS. Po długich bojach prawnych Kreml zgodził się w 2012 r. na legalizację ich nowego ugrupowania, Republikańskiej Partii Rosji - Partii Narodowej Wolności. Niemcow i Ryżkow weszli w skład Komitetu Koordynacyjnego, ale w 2013 r. między nimi nastąpił rozłam na tle poparcia Aleksieja Nawalnego w wyborach mera Moskwy. Wiosną 2014 r. Ryżkow opuścił RPR-PNW i przystąpił do tworzenia własnej partii. Niemcow został deputowanym obwodowej dumy Jarosławia, ale Komitet Śledczy prowadzi wobec niego postępowania przygotowawcze w sprawie o rzekome pobicie jednego z mieszkańców miasta oraz ekstremistyczne wypowiedzi. Oczywiście są to typowe haki, na których Niemcow może być powieszony w chwili, gdy swoją działalnością sprzykrzy się Kremlowi.

Siergiej Udalcow, lider Frontu Sił Lewicowych został oskarżony w ramach tzw. procesu Placu Bołotnego, na którym w maju 2012 r. doszło do sprowokowanych przez policję strać z manifestantami. Prokuratura zarzuciła Udalcowowi kierowniczą rolę w rozruchach ulicznych oraz przygotowanie zamachu stanu. W lipcu 2014 r. Udalcow otrzymał wyrok 4,5 roku więzienia. Podobnie, jak jego towarzysz Leonid Razwożajew, którego wcześniej FSB porwała z Kijowa i dostawiła do moskiewskiego więzienia Butyrki.

Aleksiej Nawalny, najbardziej chyba wyrazisty lider nowej opozycji obywatelskiej, w ciągu dwóch lat zdołał założyć Partię Postępową i dlatego został oskarżony o kilka przestępstw, a proces nękania trwa w najlepsze. Przed startem w wyborach moskiewskich 2013 r. prokuratura zarzuciła Nawalnemu malwersację środków finansowych przedsiębiorstwa Kirowolies, za co otrzymał od państwa 4 lata więzienia w zawieszeniu. Tylko w tym roku Komitet Śledczy wszczął wobec Nawalnego podobne sprawy o rzekomą malwersację środków kolejnej firmy oraz funduszy byłej partii SPS. Dodatkowo opozycjoniście zarzucono kradzież obrazu ulicznego malarza z Włodzimierza, a jego żonie posiadanie mieszkania niezadeklarowanego w organach podatkowych. Wygląda dostatecznie absurdalnie, ale dzięki temu Nawalny przebywa w areszcie domowym, a prokuratura straszy go bezwarunkowym więzieniem, bo nie zaprzestał wyrażania poglądów w Internecie. Z postaci rozpoznawalnych na świecie pozostał jeszcze Garri Kasparow, jednak zagrożony aresztowaniem pod
równie wymyślonymi pretekstami, udał się w 2013 r. na emigrację. Możliwości jego działania w Rosji zostały ograniczone do zera, bo prokuratura pod zarzutem ekstremizmu, zamknęła stronę Kasparow.ru. Podobnie, jak pod identycznym zarzutem inne znane strony opozycyjne, m.in. Grani.ru oraz Jeżet.ru. I tak naprawdę, gdyby nie Facebook opozycjoniści w ogóle zostaliby pozbawieni możliwości wypowiadania. Bowiem rosyjski odpowiednik Wkontaktie został poddany cenzurze, a jego właściciel i pomysłodawca Paweł Durow zmuszony do sprzedaży udziałów i emigracji, za odmowę udostępnienia FSB danych osobowych sympatyków Majdanu.

Natomiast siłom nacjonalistycznym, na czele z Nacjonał-Bolszewikami przyłączenie Krymu spodobało się na tyle, że sam Limonow komplementował Kreml, co ten niezwłocznie wykorzystał do rozpoczęcia flirtu. Jego przejawem jest zwalnianie nacjonalistów z odpowiedzialności karnej bądź ferowanie łagodnych wyroków w zawieszeniu.

Co na to Rosjanie?

O jakiej więc opozycyjnej lub każdej innej działalności może być mowa, gdy nie tylko jakakolwiek forma protestu, lecz także publicznej aktywności spotyka się z karnymi represjami oraz potępieniem ze strony putinowskiej większości.

Idee liberalne i demokratyczne nigdy nie miały w rosyjskim społeczeństwie wysokich notowań, bowiem w masowym odbiorze były związane z ekonomiczną i socjalną zapaścią doby jelcynowskiej. Swoje zrobiła w tym dziele kremlowska propaganda, dlatego socjologowie uważają, że oba nurty mają 7-10 proc. społecznego poparcia. Teraz zapewne jest ono niższe, ponieważ Putin ogłosił zdrajcami i V kolumną, wszystkich niezgadzających się z jego ukraińską polityką, czyli i liberałów, i demokratów.

Jak to działa? Andriej Zubow, profesor Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych - kuźnicy imperialnej polityki, został zwolniony z pracy za porównanie aneksji Krymu do anschlussu Austrii przez Hitlera. Najnowszą ofiarą jest Andriej Makarewicz, lider legendarnej rock grupy Maszyna Wremieni, który śmiał dać koncerty w Donbasie dla obu wojujących stron. Stopień medialnej, politycznej i społecznej nagonki na Makarewicza wkroczył właśnie w fazę zastraszania fizyczną rozprawą. Zresztą pobicia opozycjonistów i aktywistów obywatelskich przez nieznanych sprawców nie są w Rosji rzadkością. Jednak najważniejszy jest wynik badań opinii publicznej, według którego 60 proc. Rosjan uważa partie polityczne i parlament za zupełnie niepotrzebne.

Najważniejszym dla powszechnego szczęścia jest Kreml i oczywiście jego główny lokator, Władimir Putin. Natomiast wszyscy, którzy z taką definicją polityki się nie zgadzają, coraz częściej zamiast niemożliwej aktywności obywatelskiej, wybierają emigrację. Według badania ośrodka WCIOM, myśli o niej 20 proc. Rosjan (co odpowiada szacunkom aktywnej mniejszości), zaś gotowość do wyjazdu w najbliższej przyszłości deklaruje 3-5 proc obywateli. Przykład dał na dniach pisarz Borys Akunin, który ogłosił, że pakuje walizki i wyjeżdża, bo nie może żyć dalej w niezrozumiałym dla siebie społeczeństwie, pijanym bezrefleksyjnym poparciem Kremla.

Jeśli więc Putin ma się czego obawiać, to nie społeczeństwa obywatelskiego, ani kompletnie zmarginalizowanej opozycji politycznej. Zdaniem Konstantina Riemczukowa naczelnego redaktora "Niezawisimej Gaziety", zagrożenie dla Putina stanowi umowna Noworosja, czyli socjalny elektorat, który podobnie jak homosovieticus, głosuje zawsze zgodnie z oczekiwaniami Kremla, w zamian za regularne pensje i emerytury.

To właśnie Noworosja, odziedziczona po ZSRR i pielęgnowana przez Putina stawia obecnie twardy warunek dalszego poparcia, czyli kontynuację ukraińskich igrzysk. Bo te z braku realnej konkurencji politycznej, cieszą się ogromnym powodzeniem, na wzór telewizyjnych seriali. Jeśli zatem Putin nie będzie dostatecznie twardy wobec faszystów z Kijowa, Noworosja będzie niezadowolona.

Robert Cheda dla Wirtualnej Polski

Tytuł i lead pochodzą od redakcji

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (346)