ŚwiatRosyjska flota podwodna coraz bardziej agresywna. Tak źle nie było od czasów zimnej wojny

Rosyjska flota podwodna coraz bardziej agresywna. Tak źle nie było od czasów zimnej wojny

• Rosyjska flota podwodna nie była tak aktywna od czasów zimnej wojny

• Według NATO wzrostowi aktywności towarzyszy skok jakościowy

• Dla Kremla agresywne działania okrętów są instrumentem uprawiania polityki

• Rosja ma jednak problem z wprowadzaniem nowych jednostek

• Zmienia się też rola i taktyka działania rosyjskich okrętów podwodnych

• Moskwa stawia na okręty konwencjonalne z pociskami manewrującymi

• Operujące z syryjskich baz jednostki mogą trzymać w szachu całą Europę

Rosyjska flota podwodna coraz bardziej agresywna. Tak źle nie było od czasów zimnej wojny
Źródło zdjęć: © mil.ru
Tomasz Bednarzak

24.02.2016 | aktual.: 24.02.2016 12:33

Na początku lutego ta wiadomość zelektryzowała zachodnie media. - Poziom aktywności rosyjskiej floty podwodnej na północnym Atlantyku jest równy lub nawet większy od tego notowanego w czasach zimnej wojny - oznajmił brytyjski wiceadmirał Clive Johnstone, dowódca Sojuszniczych Sił Morskich NATO, w wywiadzie dla grupy analitycznej IHS Janes.

Na tym jednak nie koniec - ostrzegał wojskowy - bo Sojusz miał zaobserwować zdolności rosyjskiej floty podwodnej, jakich "nigdy wcześniej nie widział". Dzięki "nadzwyczajnym inwestycjom", które Zachód przespał, Rosjanie dokonali "technologicznego skoku" i ich okręty podwodne mają teraz "większe zasięgi, lepsze systemy i operują bardziej swobodnie". Temu wszystkiemu towarzyszy nienotowany wcześniej "wzrost profesjonalizmu i umiejętności" rosyjskich załóg - alarmował Johnstone.

Starzejąca się flota

Budzące niepokój rewelacje natowskiego dowódcy o tyle nie powinny dziwić, że północny Atlantyk odgrywa dla Rosji kluczową rolę. Jest to jedyny szlak, którym Flota Północna - największe i najsilniejsze zgrupowanie rosyjskich sił morskich - może wyjść na ocean światowy. Z tego względu nieustannie operują tam również marynarki wojenne państw NATO. Nie chodzi jednak wyłącznie o czynnik militarny, bowiem dla Kremla aktywność floty jest również instrumentem uprawiania polityki.

[

]( http://i.wp.pl/a/f/jpeg/36360/rosja_okrety_podwodne_infografika.jpeg ) _**Kliknij, by powiększyć**_

- Federacja Rosyjska wraca do instrumentarium wypróbowanego w czasie zimnej wojny - poprzez działania podejmowane w płaszczyźnie wojskowej próbuje odbudować swoją pozycję międzynarodową. Stąd demonstracyjne ożywienie aktywności sil morskich - mówi Wirtualnej Polsce prof. Krzysztof Kubiak z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, znawca problematyki bezpieczeństwa międzynarodowego.

- Taki wzrost aktywności jest widoczny od kilku lat - dodaje w rozmowie z WP Maksymilian Dura, komandor rezerwy Marynarki Wojennej, a obecnie publicysta portalu Defence24.pl. - To nie stało się nagle - w momencie kiedy Władimir Putin doszedł do władzy postanowił, że nie będzie więcej stania w porcie. Ale powiedzmy sobie uczciwie: Rosjanie tych okrętów podwodnych mają coraz mniej - zauważa.

Rosja to przeciwnik, którego nie można lekceważyć. Nadal dysponuje jednym z największych na świecie potencjałów w zakresie okrętów podwodnych, ale trzeba pamiętać, że otrzymała go w spadku po Związku Radzieckim. Z wprowadzaniem nowych jednostek, szczególnie tych o napędzie atomowym, Kreml ma ogromny problem. Dopiero w ostatnich latach udało się wcielić do służby nowe typy okrętów, lecz w liczbie zaledwie czterech (z czego jeden w rzeczywistości jest jednostką szkolną).

- Większość rosyjskich okrętów podwodnych ma po 30 lat. Żeby uzupełnić wycofywane jednostki, Rosjanie musieliby wprowadzać dwa nowe okręty atomowe rocznie. Jednak ich programy mają ogromne opóźnienia i nie utrzymują tego tempa. Również modernizacja idzie bardzo opornie, więc ciężko mówić, by rosyjska flota była wyposażona w nowoczesne systemy wykrywania wrogich jednostek podwodnych - mówi Dura.

Rosja kontra Zachód

Mimo że nawet w dobie największych trudności budżetowych Rosjanie starali się utrzymać zdolności w zakresie okrętów podwodnych, postzimnowojenne redukcje odcisnęły na nich swoje piętno. Ale trzeba pamiętać, że duże cięcia objęły również marynarki państw zachodnich. - Zachód też konsumował dywidendę pokojową. Stany flot zachodnich, które zawsze były niższe liczebnie od marynarki sowieckiej, nadal nie powalają wolumenem ilościowym. To prawda, że Rosjanie są słabsi od połączonych flot państw NATO, natomiast ich cechuje bardzo wysoki poziom konsekwencji i determinacji w działaniu - podkreśla prof. Kubiak.

Obraz
© Test rosyjskiego pocisku balistycznego Buława odpalanego z okrętu podwodnego (fot. mil.ru)

- Kreml ma wolę i instrumenty, by posługiwać się czynnikiem militarnym w sposób niewspółmiernie bardziej zdecydowany, niż gotowe są na to zachodnie demokracje. I właśnie w obszarze psychologicznym i politycznym bardziej doszukiwałbym się asymetrii na niekorzyść Zachodu niż w wymiarze czysto wojskowym - wyjaśnia.

Niemniej w opinii prof. Kubiaka technologiczna przewaga Zachodu nad rosyjskimi jednostkami może nie być wcale tak duża, jak mogłoby się wydawać. - Już pod koniec zimnej wojny luka technologiczna między zachodnimi a sowieckimi okrętami podwodnymi niebezpiecznie się zmniejszyła. Niestety dziś nie posiadamy wiarygodnych informacji na ten temat, więc zachodni planiści - dokonując niejako pewnej kreacji rzeczywistości i wychodząc z założenia, że nawet jeśli przeszacują przeciwnika, to i tak będzie to lepsze niż jego niedoszacowanie - skłaniają się ku temu, że ta luka jednak uległa zmniejszeniu - mówi.

Gra o budżet

Deklaracja wiceadmirała Johnstone’a nie jest pierwszym takim ostrzeżeniem. W ubiegłym roku w podobnym tonie wypowiadał się admirał Samuel Locklear, ówczesny dowódca sił USA na Pacyfiku. To nie przypadek, bo w ostatnich latach zmieniła się taktyka Rosjan. - Bardziej działają na pokaz, na przykład, co jest charakterystyczne, wychylają się w pobliżu brytyjskiej bazy okrętów podwodnych. Być może nawet specjalnie często dają się "łapać", by pokazać, że są bezkarni, a tym samym budzić poczucie zagrożenia - komentuje publicysta Defence24.pl.

Rosjanom bardzo zależy na tym, by robić szum wokół ich floty podwodnej. Również po to, by odwrócić uwagę od problemów, jakie mają z wprowadzaniem nowych i modernizacją starych jednostek. Z drugiej strony takie prężenie muskułów wykorzystywane jest do celów propagandowych, na użytek wewnętrzny. W ten sposób rosyjska marynarka przekonuje własne społeczeństwo do potrzeby łożenia na okręty podwodne, pokazując, że są siłą, przed którą drży wraży Zachód.

Tak na marginesie, fakt, że to akurat wiceadmirał Royal Navy ostrzega przed rosyjską flotą podwodną, nie powinien dziwić. - Brytyjczycy często mówią o niebezpieczeństwie ze strony rosyjskich okrętów podwodnych, bo w wyniku cięć budżetowych w ostatnich latach stracili znaczną część zdolności zwalczania i wykrywania takich jednostek. Dlatego wyolbrzymiają rosyjskie zagrożenie, żeby przekonać rządzących do podniesienia środków finansowych na marynarkę - uważa Dura.

Fakty mówią same za siebie. Kiedy pod koniec 2014 roku u wybrzeży Szkocji, w pobliżu brytyjskiej bazy atomowych okrętów podwodnych, pojawiła się niezidentyfikowana jednostka podwodna, Brytyjczycy musieli prosić o pomoc Francuzów, Amerykanów i Kanadyjczyków, bo szybko okazało się, że Royal Navy nie dysponuje odpowiednimi środkami, by przeprowadzić akcję poszukiwań intruza.

Obraz
© Rosyjskie okręty podwodne proj. 877 (fot. mil.ru)

Ponadto brytyjski resort obrony prowadzi kosztowne prace nad nową generacją okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi. Bez poczucia zagrożenia ministerstwo miałoby ogromny problem z wyłożeniem środków na tak poważną inwestycję, tym bardziej, że wokół sensu utrzymywania nuklearnej floty podwodnej toczy się na Wyspach zacięta debata polityczna.

Europa w szachu

Inną sprawą jest, że coraz bardziej zmieniają się zadania, jakie stawiane są rosyjskiej flocie podwodnej. - Rola okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi po upadku ZSRR systematycznie się zmniejsza, ponieważ Rosjanie bardziej nastawiają się na działania lądowe. Jeżeli Kreml dysponuje systemami rakietowymi zdolnymi dosięgnąć wszystkich zakątków świata, to przy tak ogromnym terytorium i możliwościami zabezpieczenia tych rakiet, najzwyczajniej mu się nie opłaca utrzymywać wielkiej floty podwodnej z pociskami balistycznymi - wskazuje Dura.

Publicysta Defence24.pl zwraca uwagę, że pojawił się zupełnie nowy sposób działania rosyjskiej floty i położenie nacisku na okręty podwodne z napędem klasycznym, wyposażone w pociski manewrujące. - Wcześniej Moskwa stała na stanowisku, że jednostki podwodne są do działań strategicznych, więc zostałyby użyte w przypadku wybuchu wojny atomowej. Teraz Rosjanie odeszli od tego poglądu, czego najlepszy przykład mieliśmy ostatnio w Syrii - przypomina Dura. Chodzi o niedawne uderzenie rakietowe w cele Państwa Islamskiego, dokonane przez konwencjonalny okręt podwodny operujący na wodach Morza Śródziemnego.

- Dlatego Syria jest tak Rosjanom potrzebna. Jeżeli Kreml będzie miał dostęp do tamtejszych baz morskich, to może rozmieścić tam kilka okrętów z pociskami manewrującymi i w ten sposób będzie trzymać w szachu praktycznie całą Europę - ostrzega ekspert.

Prof. Kubiak zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. - Marynarka rosyjska, mimo że mniejsza od sowieckiej, jest zdecydowanie bardziej agresywna. W okresie zimnej wojny w zasadzie nie odnotowywano przypadków bezpośredniego włączenia się sowieckich sił morskich w konflikty lokalne - wskazuje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (139)