ŚwiatRosyjscy biznesmeni szturmują Dumę

Rosyjscy biznesmeni szturmują Dumę

Stosunki między wielkim biznesem
i polityką, bardzo dobre w Ameryce, w Rosji szybko stają się aż
zażyłe - pisze w korespondencji z Moskwy "New York Times",
zwracając uwagę, że w niedzielnych wyborach do Dumy kandydują
dziesiątki menedżerów z rosyjskich gigantów naftowych, wielkich
banków i firm przemysłowych.

03.12.2003 | aktual.: 03.12.2003 19:01

Według niektórych prognoz jawni i ukryci przedstawiciele biznesu mogą zdobyć nawet ponad połowę mandatów.

Dyrektorzy Jukos Oil, którego były prezes Michaił Chodorkowski trafił do aresztu według powszechnego mniemania z powodów politycznych, kandydują do Dumy nie tylko z ramienia liberalnej partii Jabłoko, ale także z list komunistów i Jednej Rosji, partii wiernej prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi.

Korespondent NYT Steven Lee Myers pisze, że atak prokuratury na Chodorkowskiego, jednego z najbogatszych przedsiębiorców rosyjskich, zwanych w Rosji oligarchami, przyjęto jako część szerszej ofensywy na wielki biznes. "Jednak w samej rzeczy, jak się wydaje, wielki biznes wywiera coraz większy, a nie mniejszy wpływ na politykę rosyjską".

Podjęcie śledztwa przeciwko Chodorkowskiemu przysporzyło popularności Putinowi i Jednej Rosji, ale wśród kandydatów tej partii są również ludzie wielkich firm, kontrolowanych przez innych oligarchów.

Na listach Jednej Rosji widnieją dyrektorzy dwóch gigantów naftowych, TNK i Łukoilu, a także Rosyjskiego Aluminium i kolosa stalowego Siewierstal. Według analizy przeprowadzonej przez "The Moscow Times", przeszło jedna czwarta kandydatów Jednej Rosji do parlamentu reprezentuje wielki biznes.

Zapewne na wszelki wypadek - pisze Myers - TNK ma swych ludzi także na liście kandydatów partii komunistycznej, a zastępca generalnego dyrektora Rosyjskiego Aluminium walczy o mandat z ramienia Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, którą kieruje zażarty nacjonalista Władimir Żyrinowski.

Niedzielne wybory, w których 23 partie rywalizują o 450 miejsc w Dumie, niższej izbie parlamentu, stanowią ważny punkt zwrotny dla Rosji i Putina, szykującego się do zwycięstwa w marcowych wyborach prezydenckich.

Oficjalnie Putin nie należy do żadnej partii, ale udziela poparcia Jednej Rosji. Kilka dni temu oświadczył, że dobro reform gospodarczych i administracyjnych, które zamierza kontynuować w trakcie swej drugiej kadencji, wymaga, aby większość w Dumie zdobyły siły centrowe, kierowane przez Jedną Rosję.

"New York Times" pisze, że bez względu na to, która partia zdobędzie najwięcej miejsc, największe firmy rosyjskie będą licznie reprezentowane w parlamencie i staną się na tyle wpływowe, by proponować lub blokować ustawy dotyczące interesów wielkiego biznesu, od podatków po przepisy w sprawie gospodarowania bogactwami naturalnymi.

Dmitrij Orłow, wicedyrektor Centrum Technik Politycznych w Moskwie, przewiduje, że dyrektorzy zdobędą w Dumie przeszło 20 procent miejsc. Dalsze 40 procent mandatów mogą zdobyć, jak mówi, "ukryci lobbyści", czyli kandydaci popierani przez biznes, a mający za zadanie bronić interesów określonych gałęzi przemysłu.

"Nie jest to nowe zjawisko - powiedział Orłow, mając na myśli rolę przedsiębiorców w polityce rosyjskiej. - "Było znane w 1995 i 1999 roku, ale dopiero w obecnych wyborach osiągnęło taką skalę".

Rosyjscy biznesmeni garnący się do polityki muszą jednak uważać, by nie narazić się Kremlowi. Chodorkowski ściągnął na siebie gniew władz, bo, jak się powszechnie sądzi, zaczął finansować dwie partie liberalne, Jabłoko i Związek Sił Prawicowych, aby stworzyć silny blok deputowanych w opozycji do Putina. Próbował także zablokować w tym roku nową ustawę regulującą wydobycie ropy naftowej. Osadzono go w areszcie pod zarzutem oszustwa i niepłacenia podatków.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)