Rośnie handel pracami magisterskimi
Nawet co dziesiąta praca naukowa może być kupiona za pieniądze - alarmują rektorzy polskich uczelni. Dlatego chcą, aby każdy kto popełni plagiat lub kupi pracę był automatycznie pozbawiany tytułu naukowego.
12.05.2005 | aktual.: 12.05.2005 18:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Instytut Społeczeństwa Wiedzy opublikował właśnie raport na temat handlu pracami dyplomowymi. Wynika z niego, że firm, które piszą prace na zamówienie jest coraz więcej. Rynek wciąż rośnie, a szara strefa ma się dobrze - mówi szef Instytutu oraz Fundacji Rektorów Polskich, prof. Jerzy Woźnicki.
Według rektorów, trzeba wprowadzić dodatkowe przepisy do przygotowywanej ustawy o szkolnictwie wyższym. Jeśli właścicielowi kupionej pracy udowodni się oszustwo, powinien on automatycznie tracić tytuł naukowy. Uczelnia powinna też mieć możliwość oddania sprawy do sądu - przekonuje prof. Woźnicki.
Zjawisko handlu pracami dyplomowymi jest na polskich uczelniach powszechnie znane. W Internecie w ciągu kilku minut można dotrzeć do firm, które świadczą takie usługi. Zdaniem szefa Parlamentu Studentów Arkadiusza Doczyka, winni takiej sytuacji są również profesorowie. Nawet jeśli widzą, że magistrant nie napisał pracy sam, nie reagują bo mają zbyt wiele prac do sprawdzenia - wyjaśnia Doczyk.
Naukowcy stworzyli już nawet komputerowy program "Plagiat.pl", który wyłapuje fragmenty przepisane z innych prac. Jednak obecnie używa go zaledwie 21 uczelni. Niektóre z nich - jak na przykład Uniwersytet Jagielloński - uruchomiły już internetowe bazy prac.
W zeszłym roku krakowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pisania prac za pieniądze. Jak mówi Barbara Marcinkowska z Krakowskiej Prokuratury Okręgowej, zabezpieczono już twarde dyski komputera u osoby podejrzanej o pisanie na zlecenie. Teraz sprawdzana jest zawartość dysków.