"Rosjanie powiedzieli 'nie' wódce"
Francuskie "nie" w niedzielnym referendum
w sprawie unijnej konstytucji było przede wszystkim wynikiem
lęków: obawy przed przysłowiowym już polskim hydraulikiem,
imigracją, zmianą - pisze w dzienniku "Guardian" znany politolog Timothy Garton Ash. "Dla Francuzów powiedzenie 'nie' Europie jest równoznaczne z sytuacją, gdyby Anglicy powiedzieli 'nie' wołowinie a Rosjanie - wódce. Czy być może jakby serce powiedziało +nie+ całemu ciału" - pisze Ash.
30.05.2005 | aktual.: 30.05.2005 07:23
Jego zdaniem, francuskie "nie" oznacza przede wszystkim odrzucenie Europy takiej, jaką się stała po upadku Muru Berlińskiego. Nie - dla zasadniczo zwiększonej Unii Europejskiej, w której Francja przestała zasiadać na miejscu kierowcy. Nie - dla perspektywy przyjęcia Turcji do UE. Nie - dla reform w stylu brytyjskim, thatcheryzmu importowanemu via Bruksela.
"Czy historycy w przyszłości uznają dzień 29 maja 2005 r. za początek końca UE? Byłoby nierozsądnym wprost odrzucić taką możliwość. Wszystkie poprzednie próby zjednoczenia Europy, począwszy od rzymskiego imperium, nie powiodły się. Dlaczego obecna próba ma być wyjątkiem? W przeciwieństwie jednak do wcześniejszych imperiów, nowoczesne imperium Unii Europejskiej zostało oparte na konsensusie wszystkich ludzi. Nie tylko we Francji, lecz także w innych krajach Europy ludzie w coraz większym stopniu jednak czują, że nie mają wpływu na sprawy Unii Europejskiej. Mówiąc po europejsku - jest to przypadek tak zwanego 'deficytu demokracji'. Wyniki francuskiego referendum pokazują, że ludzie ostatecznie mają wpływ na to europejskie przedsięwzięcie. Jeśli jednak ich przyzwolenie zostanie wycofane, przedsięwzięcie upadnie" - pisze Ash.
Komentator "Guardiana" cytuje optymistów, sugerujących iż francuskie "nie" ostatecznie stanie się z czasem "tak", zmieniając się jak woda w wino. "Nie wierzę w takie rozwiązanie" - pisze Ash, stwierdzając że francuskie stanowisko zachęci też do odrzucenia unijnej konstytucji w środę Holendrów. "Jeśli zaś dwa kraje założycielskie odrzucą traktat, także wyborcy w Danii i Polsce nie będą czuć się zbyt zobowiązani by poprzeć traktat jesienią. Padać będą dalsze kostki domina" - uważa Ash, podkreślając iż największy kryzys przypadnie na okres rozpoczynającej się w lipcu brytyjskiej prezydencji w UE. Kryzys - dodaje komentator - stanowić będzie ważne wyzwanie dla Tony'ego Blaiora zanim przekaże rządy Gordonowi Brownowi. W niedzielę Francuzi po raz kolejny przerzucili piłkę przez Kanał, na Downing Street - konkluduje Timothy Garton Ash.