Rosjanie odcinają ukraińskie miasta od wody. Dążą do katastrofy humanitarnej
Wiele miast ukraińskich jest odciętych od dostaw wody. To m.in. Mariupol, Irpień, Bucza, Hostomel i Trościeniec. Podczas bombardowań giną pracownicy wodociągów. Potrzebna jest pomoc, która płynie również z Polski.
24.03.2022 | aktual.: 24.03.2022 17:58
Atakując Ukrainę, Rosjanie niszczą również infrastrukturę krytyczną. Uszkadzane są również wodociągi, co prowadzi do problemów w dostawach wody. Efektem tego może być katastrofa humanitarna.
- To nie jest walka z wojskowymi. To niszczenie krytycznej infrastruktury miast. Udowodniono to na przykładzie Czernihowa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jurij Zherlitsyn, szef ukraińskiej Ukrvodokanal Ekologia oraz członek Stowarzyszenia Wodociągów Ukraińskich, który przebywa obecnie w Polsce.
Wiele ukraińskich miast odciętych od wody
Większa część kraju wciąż jednak radzi sobie dobrze z dostawami wody. Problemem jest natomiast utrzymanie infrastruktury, która nie została zniszczona przez Rosjan - w wyniku wyludniania się miast płatności za wodę nie są regulowane. Domostwa są zamieszkane w sposób nieregularny, co też utrudnia oszacowanie potrzeb. W miastach, które nie są bezpośrednio dotknięte walkami, jakość wody na razie spełnia normy sanitarne. Jest jednak problem z dostarczaniem środków do jej uzdatniania.
Są jednak miejsca, w których sytuacja jest tragiczna. Nie ma dostaw wody do takich miast jak Mariupol, Hostomel, Bucza, Irpień, Achtyrka, Trościeniec i Sumy. - Tam nie ma nic. Infrastrukturę zniszczono kompletnie - mówi Jurij Zherlitsyn.
Bardzo duże problemy są w Czernihowie i Charkowie (w jednej z dzielnic są tak duże zniszczenia, że trudno zagwarantować regularne dostawy wody) oraz w Szostce w obwodzie sumskim.
Wsie nie są tak dobrze skanalizowane jak miasta. W dużej mierze wodę czerpie się ze studni, których działanie jest uzależnione od dostaw prądu - a z nimi też są problemy.
- Rosjanie niszczą wodociągi celowo. Po pierwszych dniach operacji wojskowej zaczęła się wojna na wyniszczenie wszystkiego. Niszczą ludzi, teatry, szkoły. W pierwszej kolejności atakują infrastrukturę krytyczną. Bez ciepła można o tej porze roku jakoś przetrwać, bez wody jest to trudniejsze - mówi nam Jurij Zherlitsyn.
Śmierć pracowników wodociągów
Poza pracownikami wodociągów z Czernihowa, we wtorek podczas ostrzału zabito część personelu w Kijowie. Ponad 20 pracowników wodociągów ucierpiało w czasie pracy przez rosyjskie ataki.
- Putin widzi, że Ukraińcy się przed nim nie ukorzyli. Sytuacja jest teraz odwrotna. W Mariupolu ludzie mówili w większości po rosyjsku, ale co tam jest teraz? Putinowi należałoby dać order za zjednoczenie Ukraińców - ironizuje Jurij Zherlitsyn.
- Na przestrzeni historii świat walczył z Rosją co kilkadziesiąt lat. Europa była beztroska i handlowała z Rosją. Pieniądze szły na broń, nie na poprawę warunków życia. W Rosji jest kilka miast na normalnym poziomie. W reszcie kraju jest ubóstwo. Tą bronią chcą nas niszczyć. Polacy są tego świadomi. Węgrzy, Niemcy, Francuzi i inni nie. To może dotknąć każdego - podkreśla.
Potrzebna pomoc
Jurij Zherlitsyn poszukuje w Polsce pomocy technicznej. Potrzeba agregatów prądotwórczych, by można było uruchamiać mniejsze studnie w przypadku szerszych awarii dostaw. Potrzeba również cystern do przewozu wody pitnej oraz pomp.
W pomoc zaangażowały się polskie jednostki samorządowe zajmujące się wodociągami. W środę od rana Jurij Zherlitsyn koordynował transport z Katowic do miejscowości Sumy. Wsparcie idzie również z Warszawy i Gdańska.
- Spotykaliśmy się w gronie dużych przedsiębiorstw wodociągowych i przygotowywaliśmy listę potrzeb. W czwartek czeka nas pomorskie forum wodociągowe, które zrzesza większość przedsiębiorstw regionu. Pracujemy, by na gdańskim stadionie, który jest centrum zbiórki darów, było też miejsce na pomoc techniczną. Moglibyśmy być hubem i zbierać pomoc z innych części Pomorza i krajów skandynawskich - mówi prezes Gdańskich Wód Ryszard Gajewski.
- Potrzebujemy nie pieniędzy, a sprzętu, którego brakuje na rynku. Mogą to być rzeczy używane - dodaje Alicja Loch-Dzido, prezeska Gdańskiej Fundacji Wody.