Rosja: władza stosuje prawo pięści?
Rosyjska prokuratura i organa MSW zajmą się milicjantem, który w czasie rozpędzania piątkowej demonstracji we Władywostoku uderzył małą dziewczynkę - podały w sobotę źródła prokuratorskie i milicyjne.
Wydarzenie, sfilmowane i pokazane przez wiele kanałów telewizyjnych, stało się w Rosji skandalem i wywołało debatę na temat nadużyć milicji.
Po proteście pracowników przedsiębiorstwa "Dalmorieprodukt" z Władywostoku całą Rosję obiegła scena, w której jeden z milicjantów podchodzi do kobiety z dzieckiem na ręku, a po krótkiej sprzeczce jego pięść - zapewne wymierzona w matkę - ląduje na twarzy małej dziewczynki.
Chwilę później sprawcę odciągają inni milicjanci, którzy próbują uspokoić kobietę. Scenę wielokrotnie pokazywały później niemal wszystkie kanały telewizyjne. Wywołało to dyskusję na temat brutalności organów ścigania.
Jako obywatel, jako mężczyzna i jako człowiek na stanowisku służbowym po prostu nie jestem w stanie pojąć, jak tak można zrobić - powiedział w sobotę przedstawiciel MSW generał Nikołaj Gietman. Uważam, że dla takich osób nie ma miejsca w organach bezpieczeństwa - dodał.
W piątek około 200 pracowników rybackiego przedsiębiorstwa protestowało domagając się wypłaty zaległych pensji. W proteście brały udział także ich rodziny. Władze uznały protest za nielegalny, interweniowała milicja.
Swój sprzeciw wobec postępowania stróżów prawa wyraził rzecznik praw człowieka Oleg Mironow. Akcję milicji określił jako skrajnie nieprzemyślaną. Powiedział, że mer Władywostoku i gubernator Kraju (Nadmorskiego) powinni byli spotkać się z demonstrantami. Władza nie powinna stosować prawa pięści - dodał Mironow. (an)