Rosja w żałobie po katastrofie samolotu Tu‑154
Rodziny ofiar katastrofy rosyjskiego
samolotu pasażerskiego Tu-154, który we wtorek rozbił się pod
Donieckiem na Ukrainie, odwiedziły miejsce tragedii. Czwartek był w Rosji dniem żałoby narodowej.
Zobacz galerię:
Katastrofa rosyjskiego samolotu
Na polu koło Suchej Bałki, gdzie runęła maszyna, odbyło się prawosławne nabożeństwo żałobne (panichida) w intencji ofiar wypadku. Poprzedniej nocy lokalne władze wzniosły tam prowizoryczny pomnik - niewielki kopiec z kamieni, zwieńczony krzyżem z napisem "Od Donbasu".
Msze w intencji ofiar katastrofy odbyły się też we wszystkich świątyniach w Rosji. W Petersburgu, skąd pochodziła większość zabitych, nabożeństwo celebrował arcybiskup tichwiński Konstanty, który zaapelował do rodzin ofiar, aby "nie ulegały grzechowi przygnębienia i czyniły dobro w imię oraz w imieniu poległych".
W całym kraju odwołano wszystkie imprezy rozrywkowe. Audycje rozrywkowe ze swoich czwartkowych programów usunęły także stacje radiowe i telewizyjne. Zrezygnowały również z emisji reklam. Flagi na budynkach publicznych opuszczono do połowy masztów. Po południu w Doniecku z udziałem bliskich zabitych rozpoczęła się procedura identyfikacji szczątków. Ratownicy odnaleźli fragmenty ciał wszystkich 170 ofiar katastrofy - 160 pasażerów i 10 członków załogi.
Natomiast w Moskwie eksperci rosyjscy i ukraińcy przystąpili do odczytywania "czarnych skrzynek" z rozbitego samolotu. Rejestrowały one pracę systemów pokładowych i rozmowy pilotów ze służbami naziemnymi.
Wciąż nie jest jasne, co było przyczyną katastrofy. Większość specjalistów przypuszcza, że mogło nią być przewyższenie maksymalnego pułapu lotu w czasie przechodzenia nad silnym frontem burzowym, wskutek czego maszyna wpadła w "korkociąg" i runęła na ziemię.
Maksymalny pułap dla Tu-154 wynosi 11 700 metrów. Wiadomo natomiast, że pierwszy sygnał S.O.S. piloci nadali, gdy maszyna była na wysokości 12 400 metrów.
Samolot, należący do petersburskich linii lotniczych Pułkowo, leciał z Anapy, na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego, do Petersburga. Na pokładzie było 45 dzieci, wracających z wakacji przed początkiem roku szkolnego. Większość pozostałych pasażerów to ich rodziny.
Jerzy Malczyk