Rosja Putina nie toleruje upokorzeń. Trucizna jest sposobem wymierzania "sprawiedliwości"
Rosjanie nie wybaczają zdrajcom ojczyzny. Prawdziwym i wyimaginowanym. Na śmierć można "zasłużyć" nawet krytyką władzy. Podczas finału mundialu czworo aktywistów wbiegło na boisko. Jednym z nich był Piotr Wierziłow. Teraz walczy o życie. Są podejrzenia, że został otruty.
Piotr Wierziłow źle się poczuł po powrocie z rozprawy jego partnerki Weroniki Nikulsziny, aktywistki grupy Pussy Riot. Kobieta powiedziała niezależnemu portalowi Meduza, że mężczyzna źle się poczuł po południo po powrocie z sądu i położył się. Po dwóch godzinach zaczął tracić wzrok. Jego stan zaczął szybko się pogarszać. Najpierw miał trudności z mówieniem, a później z chodzeniem.
Wtedy Nikulszina wezwała karetkę pogotowia. Wierziłow powiedział sanitariuszom, że niczego nie jadł ani nie stosował żadnych używek. W karetce zaczął majaczyć i stracić przytomność. Początkowo lekarze nie znaleźli w jego organizmie niczego podejrzanego, ale w nocy w ciężkim stanie został przeniesiony na oddział toksykologii jednego z moskiewskich szpitali.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pracownicy szpitala odmawiają udzielenia jakichkolwiek informacji na temat stanu Wierziłowa twierdząc, że nie podpisał odpowiedniej zgody, co z kolei nie jest możliwe, bo jest nieprzytomny.
Piotr Wierziłow od lat związany jest z grupą Pussy Riot, do której należy jego była żona Nadieżda Tołokonnikowa. Podczas słynnego procesu działaczek po kontrowersyjnym występie zamaskowanych aktywistek w cerkwi przedstawiał się jako producent grupy.
Głośno zrobiło się o nim podczas finału Mundialu 2018, gdy wraz z Nikulsziną i dwiema innymi działaczkami, w przebraniu policjantów wdarli się na murawę. Wszyscy zostali ukarani 15 dniami więzienia. Wielu Rosjan uznało tę akcję Pussy Riot za obrazę ojczyzny, a niektórzy wręcz za zdradę kraju.
Zobacz także: Jaki odpowiada Szczerbie. "To wykorzystanie tragedii w kampanii wyborczej
Stąd podejrzenia o otrucie Wierziłowa. Panuje przekonanie, że Rosja zdrajcom nie przebacza, a wymierzając "sprawiedliwość" nie cofa się przed użyciem trucizny. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May powiedziała, że za próbą otrucia byłego rosyjskiego szpiega i jego córki w marcu 2018 r. najprawdopodobniej stoją dwaj agencji rosyjskiego wywiadu GRU. Mężczyźni wszystkiemu zaprzeczyli w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji, pomimo że brytyjskie organy ścigania zebrały obciążające ich dowody.
W 2006 r. trucizna zabiła Alexandra Litwinienkę, byłego oficera rosyjskich służb, który zbiegł do Wielkiej Brytanii. Więcej szczęścia, albo silniejszy organizm, miał opozycjonista Władimir Kara-Murza, który przeżył dwie próby otrucia w 2015 i 2017 r. Jego lekarz powiedział mu jednak, że trzecia go zabije. Lista otrutych krytyków Kremla albo ludzi, którzy zagrozili komuś u szczytów rosyjskich władz, jest dłuższa. Jeżeli do tego dodamy ludzi takich, jak słynna dziennikarka Anna Politkowska zastrzelona w 2006 r. czy Borys Niemcow zastrzelony w Moskwie w 2015 r., to łatwo można dojść do wniosku, że Rosja czy władza rosyjska nie tylko nie wybacza zdrady, ale nawet krytyki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl