ŚwiatRosja prowokuje, Gruzja reaguje

Rosja prowokuje, Gruzja reaguje

Awantura o szpiegów w Gruzji to część wojny o wpływy między USA a Rosją. Rosjanie chcą odbić dawną republikę ZSRR, Amerykanie - zachować kontrolę nad kaspijską ropą.

12.10.2006 | aktual.: 12.10.2006 11:22

W Tbilisi jest późne, pochmurne popołudnie. Monstrualny sowiecki gmach, siedziba prokuratora generalnego Gruzji. Naprzeciw wejścia kłębi się tłum dziennikarzy, ścisły szpaler telewizyjnych kamer, trzask fleszy. Na placu stoją zakuci w kajdanki czterej oficerowie rosyjscy. Skuleni, niezdarnie ściskają siatki z rzeczami osobistymi. Każdego trzyma pod ramię dwoje ludzi - osiłkowaty gruziński policjant i wyrośnięta funkcjonariuszka.

- Jesteś oskarżony o szpiegostwo przeciw Gruzji. Z tego powodu zostajesz wydalony z kraju. Od tej chwili masz całkowity zakaz wjazdu na teren Gruzji - w wojskowej aranżacji słowa odczytane w twarz po kolei każdemu z oficerów przez przedstawiciela gruzińskiej prokuratury brzmią jak wyrok. Chwilę później Rosjanie wsiadają do samochodów OBWE i odjeżdżają na lotnisko, skąd specjalnym samolotem rosyjskiego ministerstwa do spraw nadzwyczajnych polecą do Moskwy.

Utopić Gruzję w winie

- Chcą nas sprowokować. Pojmanie naszych żołnierzy to akt państwowego terroryzmu! - grzmiał w ubiegłym tygodniu Władimir Putin, porównując prezydenta Gruzji do szefa NKWD Ławrientija Berii. Na znak protestu Rosja odwołała z Tbilisi swojego ambasadora. Potem rozpoczęła demonstracyjne przygotowania do wojny: ewakuowała rosyjskich obywateli, wprowadziła całkowitą blokadę handlową Gruzji i przerzuciła w pobliże jej granicy dodatkowe oddziały.

Choć szpiedzy wrócili już do Moskwy, gniew Rosji nie ustaje. Wciąż nie przywrócono połączeń transportowych, pocztowych ani bankowych z Gruzją, wstrzymano wydawanie wiz mieszkańcom republiki. W Moskwie Gruzinów spotykają uciążliwe kontrole paszportowe, a gruzińskie firmy mają nagle kłopoty z urzędowymi pozwoleniami.

15 lat po upadku Związku Radzieckiego Kreml stara się odwojować utracone wpływy na Kaukazie. W przypadku Gruzji nie chodzi tylko o nostalgię za dawnym imperium. Moskwa chce za wszelką cenę zablokować gruziński marsz na Zachód rozpoczęty rewolucją róż w 2003 roku. Obawia się, że w republice powstaną NATO-wskie lub amerykańskie przyczółki wojskowe. Poza tym Gruzja wyrasta na kluczowy kraj tranzytowy dla kaspijskiej ropy.

W maju prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji i Turcji uroczyście otworzyli rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan, którym ropa z Morza Kaspijskiego płynie na Zachód z ominięciem Rosji. Inwestorzy, głównie amerykańscy, już teraz zapowiadają zwiększenie jego przepustowości, a to oznacza koniec rosyjskiego monopolu w regionie i kontroli nad cenami kaspijskich surowców na rynkach światowych.

Kreml liczy, że naciskając na Gruzję, zdoła osłabić rząd Saakaszwilego i zawrócić niepokorną republikę z prozachodniego kursu. Sięga po różne metody. Na początku roku seria eksplozji uszkodziła rurociąg dostarczający gaz z Rosji, w środku 20-stopniowych mrozów pozbawiając Gruzję jedynego źródła energii. Rosjanie wznowili dostawy jeszcze w styczniu, ale po naprawie rurociągu gaz był już dwukrotnie droższy.

Po gazie w marcu przyszła pora na handel. Rosja zablokowała import gruzińskiego wina. Oficjalnie chodziło o uporządkowanie rosyjskiego rynku alkoholi. Tak się jednak składa, że wino było przebojem gruzińskiego eksportu, a 90 procent produkcji kupowali właśnie Rosjanie. Przez pół roku w samym Tbilisi zbankrutowało kilkunastu producentów. W maju Rosjanie cofnęli certyfikaty na import gruzińskiej wody mineralnej (między innymi słynnej Borjomi), drugiego co do wartości produktu eksportowego Gruzji. Jak Rosja broni demokracji

Ale najskuteczniejszą bronią Kremla wobec rządu w Tbilisi są separatyści. Osetia Południowa od początku lat 90. pozostaje praktycznie niezależna od władz w Tbilisi, w podobnym kierunku zmierza też Abchazja. Oba regiony graniczą z Federacją Rosyjską, w obu stacjonują rosyjskie "siły pokojowe", zaś przywódcy separatystów otwarcie mówią o bliskich kontaktach z Moskwą. Ani Abchazja, ani Osetia Południowa nie byłyby też w stanie funkcjonować bez rosyjskiej pomocy finansowej, zwłaszcza że reszta świata nie utrzymuje z separatystami żadnych kontaktów. Na początku listopada za namową Moskwy w Osetii odbędzie się referendum w sprawie autonomii, w 1999 roku podobne "głosowanie" odbyło się w Abchazji.

- Rosja wysługuje się separatystami, aby prowokować Gruzję - mówi "Przekrojowi" Giorgi Sepaszwili, redaktor naczelny czasopisma "Obywatelska Gruzja". - Mieszkańcom Abchazji i Osetii Południowej hurtowo przyznaje się rosyjskie obywatelstwa. Na inspirowanych przez Kreml referendach korzystają wszyscy: separatystom 95-procentowe "zwycięstwo" daje glejt na władzę, a Rosjanie będą mieli jeszcze większe możliwości wywierania nacisku na Tbilisi.

Europa milczy z bezradności

Świat na gruzińsko-rosyjską zimną wojnę reaguje z dystansem. Największym sojusznikiem Gruzji pozostają Amerykanie, główni sponsorzy rurociągu Baku-Ceyhan. Jest niemal pewne, że miejsce wycofujących się rosyjskich żołnierzy (Rosjanie mają na to czas do 2008 roku) zajmą amerykańscy marines. Pentagon od 2002 roku szkoli gruzińskie oddziały specjalne.

Poparcie Ameryki dla gruzińskiej demokracji stało się ewidentne po rewolucji róż w 2003 roku, kiedy Eduarda Szewardnadzego zastąpił wykształcony w Stanach Zjednoczonych prawnik Michel Saakaszwili. W maju ubiegłego roku do 4,5-milionowej republiki zawitał z oficjalną wizytą sam George W. Bush, zaś Saakaszwili jest regularnym gościem w Białym Domu. Ostatni raz był w Waszyngtonie w połowie września. Umocniony poparciem Ameryki Saakaszwili nie przebiera w ostrych słowach wobec Rosji.

- Już dość rosyjskiego mieszania się w wewnętrzne sprawy Gruzji - krzyczał w ubiegły poniedziałek po zatrzymaniu domniemanych szpiegów rosyjskich. - Gruzja jest niepodległym państwem, a nie jakąś tam nieposłuszną republiką. Nie pozwolimy, by traktowano nas jak podwórko odradzającego się imperium!

Antyrosyjska retoryka jest główną przyczyną, dla której Europa nie podziela amerykańskiego entuzjazmu wobec Gruzji. Bruksela nie wie, jak się zachować: karcąc Gruzinów, ściągnęłaby na siebie gniew Amerykanów, z kolei wspierając Tbilisi w sporze z Moskwą, naraziłaby się Kremlowi, z którym wielkie państwa Unii prowadzą dwuznaczną grę gospodarczo-energetyczną. Nic więc dziwnego, że w Europie prezydenta Saakaszwilego poparli oficjalnie tylko ci, którzy nie mają z Rosją wielkich interesów - prezydenci Litwy, Polski i Ukrainy.

Parki rozrywki i szpiedzy

W Tbilisi życie toczy się tymczasem normalnie. Mieszkańcy gruzińskiej stolicy przechadzają się wokół kolorowych fontann, czekają cierpliwie na marszrutki i autobusy, przesiadują w restauracjach, piją czerwone wino saperavi i śpiewają gruzińskie pieśni. Mimo rosyjskich sankcji, które uderzają w zwykłych ludzi, większość z nich popiera twardą politykę prezydenta Saakaszwilego.

Jednocześnie wiele osób zadaje sobie pytanie, czy to czysty przypadek, że rosyjskich oficerów zatrzymano właśnie teraz, na kilka dni przed lokalnymi wyborami. Opozycja oskarża prezydenta o zorganizowanie populistycznego spektaklu w interesie własnej partii. Kilka godzin po odlocie rosyjskich szpiegów do Moskwy Saakaszwili otworzył w Tbilisi trzeci już w tym roku park rozrywki, nieco później defilował przed kamerami w skórzanej kurtce za kierownicą jeepa, inaugurując 16-kilometrowy odcinek drogi Tbilisi-Gori.

Ludzie na ulicach mówią, że awantura z Rosją to tylko próba sił, demonstracyjne stroszenie piór upadłego imperium i małego, brykającego sąsiada. Czekają, aż Moskwa odblokuje import z Gruzji - Rosja kupuje 80 procent tutejszej produkcji. Jeśli czegoś się obawiają, to szantażu nadchodzącej zimy. Zapasy energii mają do końca lutego, a władze uspokajają obywateli, że nie dadzą im zmarznąć. Ale nawet teraz przerwy w dostawach prądu zdarzają się w Tbilisi niemal co tydzień.

Kryzys "szpiegowski" zapewne wkrótce rozejdzie się po kościach, ale napięcie pozostanie. Rosja będzie nadal wspierać separatystów z Abchazji i Osetii Południowej, a Gruzini dalej będą doszukiwać się rosyjskich prowokacji nawet tam, gdzie ich nie będzie. Jedno jest pewne: Gruzja pozostanie polem walki o wpływy między Rosją a USA. Decydujący będzie rok 2008, ostateczny termin wycofania się Rosjan z terytorium Gruzji.

- Jedynym długofalowym rozwiązaniem naszych problemów jest ścisła współpraca z Zachodem, czyli członkostwo w NATO i może kiedyś w Unii Europejskiej - mówi z nadzieją Sepaszwili. Czy Zachód wyjdzie naprzeciw tym dążeniom? Na razie Europejczycy nie są zainteresowani, a Amerykanów interesuje w Gruzji przede wszystkim rurociąg.

Lena Ostrowska, Tbilisi
Łukasz Wójcik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)