Rosja: oskarżanie Armii Czerwonej o zbrodnie ma być karane
Duma Państwowa, izba niższa parlamentu Rosji, zamierza wprowadzić odpowiedzialność karną za oskarżanie Armii Czerwonej o popełnianie zbrodni podczas II wojny światowej. Grozić będzie za to m.in. kara do pięciu lat łagru. W opinii polskich ekspertów pomysł ten to czysty absurd.
24.06.2013 | aktual.: 24.06.2013 16:09
Projekt ustawy z odpowiednią poprawką do kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej przedłożyła Dumie przewodnicząca parlamentarnej Komisji ds. bezpieczeństwa Irina Jarowaja, reprezentująca kierowaną przez prezydenta Władimira Putina i premiera Dmitrija Miedwiediewa partię Jedna Rosja.
Wszystkie trzy frakcje opozycyjne w izbie - Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF), nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR) i socjalistyczna Sprawiedliwa Rosja (SR) - zapowiedziały już poparcie tej inicjatywy. Pozytywną opinię wydał też Sąd Najwyższy FR.
Grzywna lub więzienie
Karane będzie "negowanie wyroku Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze", "negowanie działalności armii państw koalicji antyhitlerowskiej w sferze podtrzymywania pokoju i bezpieczeństwa w czasie II wojny światowej" oraz "świadome rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o działalności armii państw koalicji antyhitlerowskiej w latach II wojny światowej, związanych z oskarżaniem o popełnienie zbrodni, w tym przy użyciu sfabrykowanych dowodów oskarżenia".
Za czyny takie grozić będą kary grzywny do 300 tys. rubli (ok. 9,2 tys. dolarów) lub pozbawienia wolności do lat trzech. Te same czyny, ale z wykorzystaniem stanowiska służbowego lub mediów, będą karane grzywną do 500 tys. rubli (ok. 15,3 tys. USD) lub pięcioma latami kolonii karnej.
"Misja obrońcy"
Według Jarowej werdykt Trybunału Norymberskiego nie tylko daje historyczną ocenę wydarzeniom II wojnie światowej, ale także precyzyjnie określa, kto popełnił zbrodnie przeciwko pokojowi i ludzkości.
- Związek Radziecki razem z innymi krajami koalicji antyhitlerowskiej walczył z faszyzmem. Wszelkie próby innego interpretowania i oceniania roli Armii Czerwonej podczas II wojny światowej są sprzeczne nie tylko z obiektywnymi danymi historycznymi, ale również z samym międzynarodowym aktem prawnym - wyjaśniła deputowana Jednej Rosji.
- Związek Radziecki w czasie II wojny światowej wykonywał misję obrońcy. Wszystkie działania naszych wojsk miały charakter wyzwoleńczy. Wykonywaliśmy misję budowy pokoju - dodała.
W 2009 roku Jarowaja była już współautorką projektu ustawy zakazującej usprawiedliwiania nazizmu. Wówczas Duma nie poparła tej inicjatywy. W maju bieżącego kroku deputowana obiecała, że tym razem izba przyjmie ustawę, która będzie zwalczać przestępstwa przeciwko pamięci historycznej Rosjan. - Radziecki żołnierz pozostanie żołnierzem wyzwolicielem - oznajmiła.
Według części rosyjskich historyków Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze odpowiedzialnością za mord na polskich oficerach wiosną 1940 roku w Katyniu obarczył hitlerowców, nie odrzucając dokumentów przedstawionych przez stronę radziecką. Porównanie do SS wywołało wściekłość
Jednym z powodów, które skłoniły Jarową do wniesienia projektu do Dumy, była niedawna wypowiedź opozycyjnego polityka Leonida Gozmana, który przyrównał stalinowski kontrwywiad wojskowy Smiersz do nazistowskiej formacji SS. Gozman zaapelował, by nie gloryfikować Smierszu. Zauważył, że Smiersz i SS "różniły się tylko tym, że Smiersz nie miał ładnych mundurów".
Wypowiedź opozycyjnego polityka wywołała wściekłość w Dumie, która zagroziła, że nie przejdzie nad nią do porządku dziennego. Gozman w odpowiedzi zauważył, że to nie on jako pierwszy zrównał Stalina z Hitlerem, NKWD z Gestapo i Smiersz z SS. - Uczynili to nasi wielcy współobywatele Wasilij Grossman, Aleksandr Sołżenicyn i wielu innych. Jestem w dobrym towarzystwie. To dla mnie wielki zaszczyt - oświadczył opozycjonista.
W Rosji trwają obchody 70. rocznicy utworzenia Smiersza (akronim od "śmierć szpiegom"), tj. Głównego Zarządu Kontrwywiadu przy Ludowym Komisariacie Obrony ZSRR, jednej z najbardziej zbrodniczych struktur reżimu Józefa Stalina. Utworzone 19 kwietnia 1943 roku jednostki Smiersz działały w Armii Czerwonej, Marynarce Wojennej i Ludowym Komisariacie Spraw Wewnętrznych (NKWD). Podlegały Państwowemu Komitetowi Obrony ZSRR, czyli faktycznie Stalinowi.
Ich głównym zadaniem było wykrywanie i unieszkodliwianie szpiegów hitlerowskich służb wywiadowczych pozostawionych na ziemiach, na które wkraczała Armia Czerwona. Zajmowały się też ujawnianiem zdrajców w szeregach Armii Czerwonej i kolaborantów. Smiersz zwalczał również narodowe struktury wojskowe i polityczne, które nie akceptowały radzieckich porządków, wprowadzanych przez Moskwę na ziemiach wyzwalanych spod okupacji hitlerowskiej przez Armię Czerwoną.
Działalność Smierszu na polskich terenach
W Polsce jednostki Smierszu przede wszystkim rozbrajały oddziały Armii Krajowej. Szacuje się, że zaraz po przekroczeniu granicy przedwojennej Polski przez Armię Czerwoną siły specjalne NKWD i Smierszu aresztowały około 20 tys. osób, które w Moskwie uznano za wrogo nastawione do ZSRR i Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN).
Wielu aresztowanych żołnierzy AK wywieziono w głąb ZSRR, gdzie zginęli w stalinowskich łagrach. Niektórych rozstrzeliwano na miejscu albo wtrącano do więzień lub obozów NKWD i Smierszu na terytorium Polski.
Według Memoriału, organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej stalinowskie zbrodnie, to właśnie Smiersz ponosi odpowiedzialność za obławę augustowską, czyli mord na 592 działaczach podziemia niepodległościowego z Suwalszczyzny latem 1945 roku.
Pacyfikacja tego regionu Polski przez NKWD i Armię Czerwoną rozpoczęła się 12 lipca 1945 roku. W jej wyniku zatrzymano 2 tys. osób, a 592 podejrzewane o powiązania z podziemiem niepodległościowym wywieziono i zamordowano w nieznanym do dziś miejscu. Historycy uważają te wydarzenia za największą po II wojnie światowej, niewyjaśnioną dotąd zbrodnię dokonaną na Polakach.
Polscy eksperci oceniają
Propozycja, by karać za oskarżanie Armii Czerwonej o zbrodnie, to czysty absurd - podkreślili eksperci m.in. z PAN komentując najnowszy pomysł rozważany w Dumie. Ich zdaniem, oznacza to, że część Rosjan nie jest jeszcze gotowa do rzetelnej dyskusji o własnej historii. - To projekt przepisu, który nadaje normie prawno-karnej absurdalną funkcję chronienia Armii Czerwonej przed zarzutami opartymi na faktach historycznych. W polskim prawie i prawie karnym europejskim takie rozwiązanie jawi się w kategoriach czystego absurdu. W tej propozycji przedmiotem ochrony jest jakieś szowinistyczne wyobrażenie o nieskazitelności Armii Czerwonej. To wyobrażenie oderwane od faktów, albowiem Armia Czerwona dopuszczała się zbrodni wojennych - powiedział prawnik prof. Witold Kulesza, były szef pionu śledczego IPN.
Według niego w Rosji, podobnie jak w Polsce, karalne powinno być zaprzeczanie zbrodniom komunistycznym m.in. tym, które popełniła Armia Czerwona. Jako oczywisty przykład zbrodni popełnionej w Polsce przez czerwonoarmistów Kulesza wymienił tzw. obławę augustowską z lipca 1945 r., w wyniku której zamordowano prawie 600 osób podejrzewanych o powiązania z AK-owskim podziemiem. Do dziś sprawa ta jest jedną z największych niewyjaśnionych zbrodni dokonanej na Polakach.
- W polskim prawie karalne jest publiczne i wbrew faktom zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym. Karalne jest zatem tzw. kłamstwo oświęcimskie, a więc zaprzeczanie ludobójstwu dokonanemu w Auschwitz-Birkenau w okresie II wojny światowej, jak również karalne jest kłamstwo katyńskie - zaznaczył profesor.
Były szef pionu śledczego IPN zwrócił uwagę, że przedmiotem prawnej ochrony jest pamięć o zbrodniach, które są faktami historycznymi. - Zaprzeczanie tym zbrodniom stanowi czyn skierowany przeciwko zbiorowej pamięci. Owe zbrodnie są podstawą dla samookreślenia się nie tylko członków rodzin ofiar, ale wszystkich tych, którzy pozostają w poczuciu przynależności do narodowej wspólnoty z ofiarami tych zbrodni - podkreślił, dodając, że podobne rozwiązania prawne przyjęto w niemieckim prawie.
Zastrzegł jednak, że Armia Czerwona w tym zakresie, w którym w sposób decydujący przyczyniła się do pokonania III Rzeszy zasługuje na pamięć. - Zasługuje na pamięć pozytywną, natomiast ochrona prawno-karna przed zarzutami dotyczącymi przecież faktycznie popełnionych zbrodni przez Armię Czerwoną jest czymś, co wykracza poza moją prawniczą wyobraźnię - powiedział Kulesza.
"Czysto politycznym manewr"
Ze zdaniem Kuleszy zgodził się historyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN, prof. Piotr Madajczyk, który w swoich publikacjach zajmował się m.in. konfliktami Armii Czerwonej z władzami i ludnością polską w 1945 r. - Trudno w ogóle z tym poważnie dyskutować. To sformułowanie o karalności za oskarżanie Armii Czerwonej wydaje się czysto politycznym manewrem. Każdy z historyków zajmujący się tą problematyką niemal codziennie spotykał się z takimi przypadkami, gdy żołnierze Armii Czerwonej np. zajmując Górny Śląsk dokonywali zabójstw, większych lub mniejszych, na ludności cywilnej - mówił historyk.
Podkreślił, że wśród historyków wiedza o zbrodniach popełnianych przez oddziały Armii Czerwonej jest potoczna. - Każdy z nas historyków o tym wie. Ale w przypadku czerwonoarmistów sprawa jest trochę bardziej skomplikowana niż w przypadku żołnierzy Wehrmachtu. Armia hitlerowskich Niemiec jest jednoznacznie zbrodnicza, natomiast Armia Czerwona "wyzwalała" między innymi Polskę spod okupacji niemieckiej po to, by wprowadzić tam własną okupację. To równocześnie oznaczało wyzwolenie od groźby eksterminacji ze strony III Rzeszy - tłumaczył Madajczyk.
Historyk PAN zwrócił też uwagę, że tego rodzaju pomysły ze strony części elit politycznych Rosji mają służyć zachowaniu wyłącznie pozytywnego wizerunku sowiecko-niemieckiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z lat 1941-1945. - Wszystko, co jest z tym wizerunkiem niezgodne jak np. agresja ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. lub agresja na Finlandię czy udział żołnierzy Armii Czerwonej w obławach, masowych gwałtach jest z rosyjskiej polityki historycznej usuwane - mówił.
Propozycja karalności za oskarżanie Armii Czerwonej - jak zauważył - świadczy o tym, że część Rosjan nie jest jeszcze gotowa do rzetelnej dyskusji o własnej historii. - Jeśli historycy rosyjscy nie zdołają sobie z tym poradzić od strony profesjonalnej, to wtedy pojawia się pokusa, by wprowadzić państwowe zakazy - mówił badacz, dodając, że w przyszłości mogą one blokować badania naukowe.