Rosja nie pamieta o krwawych wydarzeniach z 1993 roku
Zaledwie kilkadziesiąt osób, głównie
zwolenników rosyjskich ugrupowań komunistycznych, wzięło udział rano w mityngu upamiętniającym krwawe starcia w
Moskwie w październiku 1993 roku.
04.10.2004 | aktual.: 04.10.2004 12:20
Demonstranci, wśród których byli sympatycy rozłamowej Rosyjskiej Komunistycznej Partii Robotniczej oraz ruchu Rosja Pracująca, stanęli pod siedzibą rządu trzymając w rękach flagi ZSRR i karykatury byłego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna,
Wydarzenia 3-4 października 1993 roku, kosztowały życie 147 osób. Były efektem kilkumiesięcznego kryzysu w stosunkach między ówczesnym prezydentem Jelcynem i zdominowanym przez siły lewicowe parlamentem.
Październikowemu finałowi towarzyszyły walki w kilku punktach miasta. Ostatnie godziny trwał już tylko szturm parlamentu, z którego wydobywały się kłęby dymu.
Po kapitulacji, "przywódcy puczu" - jak wówczas kremlowska propaganda określała wiceprezydenta Aleksandra Ruckoja i szefa parlamentu Rusłana Chasbułatowa - trafili do aresztu, ale po kilku miesiącach objęci zostali amnestią.
Jelcyn umocnił swoją władzę, jednak wybrany w grudniu 1993 roku nowy parlament znów przyniósł przewagę siłom sceptycznym wobec jego reform. Praktycznie do końca swoich rządów - do grudnia 1999 roku - Jelcyn zmuszony był rządzić przy wrogiej większości.
Jak wynika z sondaży, do dziś Jelcyn nie przekonał Rosjan do swoich racji. Sondaż Biura Analitycznego Jurija Lewady wykazuje, że 32% Rosjan wini za październik 1993 ówczesnego prezydenta, zaś 27% Ruckoja i Chasbułatowa bądź popierającą ich partię komunistyczną. Ponad połowa - 58% - uważa, że Jelcyn niesłusznie postąpił używając siły.
Obecne władze, na czele których stoi prezydent Władimir Putin, nigdy nie zabierały głosu na temat oceny wydarzeń sprzed 11 lat.
3 i 4 października 1993 po jednej stronie barykady stanęli stronnicy Kremla - reformatorzy i demokraci, po drugiej zaś mało spójne politycznie siły zwolenników parlamentu, na których czele stali Rusłan Chasbułatow i zawieszony na początku września przez Jelcyna wiceprezydent Aleksandr Ruckoj.
Konflikt narastał od kilku miesięcy, w czasie których Jelcyn i związana z nim reformatorska ekipa oskarżali wybraną jeszcze w czasach radzieckich Radę Najwyższą o wstrzymywanie reform i dążenie do restytucji starego systemu.
Pierwszy uderzył Kreml - 21 września 1993 Jelcyn wystąpił w telewizji publicznej, ogłaszając rozwiązanie parlamentu i rozpisanie na grudzień nowych wyborów. Na reakcję nie trzeba było długo czekać - następnego dnia parlament pośpiesznie przeprowadził impeachment głowy państwa, przekazując władzę Ruckojowi.
Na rozkaz Jelcyna na ulice Moskwy wyszły jednostki wojskowe i siły specjalne, które w krwawych walkach zdobyły gmach zbuntowanego parlamentu.
Jakub Kumoch