ŚwiatRosja nie da nam akt ws. katastrofy, o które prosiliśmy

Rosja nie da nam akt ws. katastrofy, o które prosiliśmy

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) przekazał stronie polskiej nowe dokumenty w sprawie kwietniowej katastrofy pod Smoleńskiem prezydenckiego Tu-154M. Zdaniem przedstawiciela Polski przy MAK Edmunda Klicha nie są to dokumenty, o które proszono.

Rosja nie da nam akt ws. katastrofy, o które prosiliśmy
Źródło zdjęć: © AP

21.09.2010 | aktual.: 21.09.2010 15:11

Pułkownikowi Klichowi przekazano instrukcję techniczną, instrukcję użytkowania w locie, a także dziennik obsługi technicznej, tj. książkę eksploatacyjną tupolewa, zawierającą zapis przeglądów i napraw samolotu. Ogółem przekazano około 4 tys. stron. Wszystkie te dokumenty znajdowały się na pokładzie rozbitej maszyny.

Klich powiedział polskim dziennikarzom, że nie są to wciąż dokumenty, o które prosił. Wyjaśnił, że strona polska w dalszym ciągu nie ma wszystkich materiałów, związanych z lotniskiem w Smoleńsku i procedurami tam obowiązującymi.

- Najważniejszy z otrzymanych dokumentów to książka eksploatacyjna samolotu, w której są zapisane wszystkie dane techniczne dotyczące prac wykonywanych przy samolocie - poinformował.

- Powiedziano mi, że już żadnych innych dokumentów nie dostaniemy. Oprócz ostatniej części instrukcji użytkowania w locie, którą otrzymamy po zakończeniu wszystkich prac - dodał Klich. Powiedział też, że poinformowano go, iż wszystkie odpowiedzi na pytania, które zadawał, znajdą się w projekcie raportu końcowego. Ten będzie za kilka tygodni.

Wciąż wiele wątpliwości

Zastrzegający sobie anonimowość ekspert z Polski, który uczestniczył w postępowaniu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, wyjaśnił, że strona rosyjska przyjęła, iż w wypadku lotniska w Smoleńsku obowiązują procedury Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), opisane w AIP Rosji. AIP Rosji to zbiór informacji aeronawigacyjnych, czyli danych o lotniskach, drogach lotniczych i obowiązujących procedurach.

Polscy specjaliści się z tym nie zgadzają. Argumentują, że lotnisko w Smoleńsku nie jest wyposażone według standardów ICAO, więc nie mogą tam obowiązywać procedury tej organizacji. Smoleńskiego lotniska nie ma też w AIP Rosji, co oznacza, że strona rosyjska nie uważa go za lotnisko cywilne dopuszczone do ruchu międzynarodowego.

Wcześniej strona rosyjska utrzymywała, że lotnisko Siewiernyj jest lotniskiem wojskowym. Właśnie tym uzasadniała opóźnienie w przekazywaniu Polsce niektórych materiałów.

- Najważniejszy z otrzymanych dokumentów to książka eksploatacyjna samolotu, w której są zapisane wszystkie dane techniczne dotyczące prac wykonywanych przy samolocie - poinformował przedstawiciel Polski przy MAK.

Eksperci wracają

Pułkownik Klich poinformował, że polscy eksperci wracają do Polski. Nastąpi to w czwartek. Zaznaczył, że ich wyjazd z Moskwy nie jest protestem. - Strona rosyjska prosiła nas o kilka tygodni spokoju na pisanie raportu - powiedział.

- Można powiedzieć, że my swoją pracę tutaj zakończyliśmy - oznajmił podkreślając, że polscy eksperci mają w wielu sprawach inne zdanie niż strona rosyjska.

Przedstawiciel Polski poinformował, że w środę przekaże kierownictwu MAK pismo, w którym przedstawi wszystkie swoje wątpliwości, dotyczące dotychczasowych ustaleń strony rosyjskiej.

Jermołow ze swej strony podkreślił, że była to czwarta porcja materiałów dotyczących katastrofy polskiego Tu-154M, którą Międzypaństwowy Komitet Lotniczy przekazał Polsce.

Zaznaczył też, że strona polska nie przekazała Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu wyników odczytu nagrań z rejestratorów lotu, dokonanego w Polsce, o co MAK ją prosił.

7 września MAK przekazał stronie polskiej dokumenty dotyczące kontrolerów lotów z lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, którzy pracowali tam 7 i 10 kwietnia, tj. w dniu, gdy lądowały tam samoloty premierów Rosji i Polski, Władimira Putina i Donalda Tuska, oraz w dniu wypadku tupolewa z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

6 września Klichowi wręczono dokumenty dotyczące remontu kapitalnego, jaki Tu-154M w drugiej połowie 2009 r. przeszedł w zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Wśród przekazanych wtedy dokumentów były też protokoły z eksperymentu, który przeprowadzono na symulatorach lotu w porcie lotniczym Szeremietiewo w Moskwie, a w ramach którego modelowano podejście polskiego tupolewa do lądowania w Smoleńsku z uwzględnieniem warunków pogodowych, jakie panowały tam 10 kwietnia. PAP dowiedziała się ze źródła zbliżonego do MAK, że dokumentacja na temat smoleńskich kontrolerów liczy około 80 stron. Wśród przekazanych materiałów są dokumenty potwierdzające ich kwalifikacje zawodowe oraz poziom wyszkolenia ogólnego i specjalistycznego.

Natomiast 25 sierpnia MAK przekazał 251 dokumentów, łącznie 10 tys. stron. Znajdują się wśród nich oryginały materiałów, które znaleziono na miejscu katastrofy, m.in. różne instrukcje, w tym pierwsza część instrukcji użytkowania w locie, dokumentacja konstrukcyjna, dokumenty nawigacyjne, dokumentacja techniczna urządzeń pokładowych, informatory, tablice, schematy, wykazy.

Poza dokumentami z samolotu przekazane zostały wtedy także: AIP Rosji, kopie wyników analizy paliwa, olejów i smarów, liczące 20 stron. MAK zaznaczył, że paliwo, oleje i smary w rozbitej maszynie były zgodne z normami.

Materiały z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego trafiają do Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w Warszawie, która niezależnie od MAK oraz prokuratur obu krajów wyjaśnia przyczyny i okoliczności katastrofy polskiego samolotu. Jej pracami kieruje minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller.

W lipcu Klich wystosował pismo do władz MAK, w którym zwrócił się o udostępnienie różnych materiałów z prac Komitetu. W sierpniu ponowił swój wniosek. Przedstawiciel Polski przy MAK prosił m.in. o dokumentację lotniska w Smoleńsku, raport z oblotów technicznych tego lotniska, zapis rozmów z wieży kontroli lotów w dniu katastrofy i protokoły przesłuchań świadków.

Odpowiadając na pierwsze z pism Klicha, MAK wyjaśnił, że nie zawsze wszystko może mu udostępnić, gdyż lotnisko w Smoleńsku jest wojskowe, więc tego rodzaju kwestie muszą być uzgadniane z wojskiem.

Miller oświadczył w poniedziałek, że dokumenty, które kierowana przez niego komisja w ostatnich dniach otrzymała z Moskwy, nie są jeszcze kompletną dokumentacją z Rosji. Szef MSWiA wyjaśnił, że chodzi przede wszystkim o dokumenty dotyczące lotniska w Smoleńsku.

W katastrofie tupolewa pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.

Co z nagraniami rozmów z wieży kontrolnej?

Jak podało RMF FM, w przekazanych we wtorek materiałach nie ma nagrań rozmów z lotniska Siewiernyj. Jednak - również według wiedzy RMF FM - polscy eksperci od dawna mają komplet nagrań rozmów z wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Według Edmunda Klicha były to jedne z pierwszych materiałów, które otrzymała polska komisja.

Te nagrania wciąż są analizowane w Warszawie. Od połowy sierpnia pracuje nad nimi Edmund Klich, polski przedstawiciel w Moskwie. Klich nie chciał ujawnić szczegółów, jednak - jak twierdzi - to kluczowy materiał.

- Są trzy zapisy. Bardzo wyraźna korespondencja radiowa, rozmowy telefoniczne też wyraźne. I jest też tzw. tło. Na nim są rozmowy telefoniczne, komendy kierownika lotu i rozmowy między osobami. To jest kopalnia wiedzy - powiedział Klich w rozmowie z RMF FM.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (618)