Rosja nie chce oddać Polsce dzieł sztuki
Rosja chce oddać część zabytków wywiezionych
z Europy tuż po wojnie przez armię radziecką. Choć roszczenia
zgłasza też Polska, nikt się nami nie zajmuje - donosi "Gazeta
Wyborcza". - Polskie zabytki w Rosji? Nic nie słyszeliśmy, mówią
rosyjscy posłowie.
13.07.2005 | aktual.: 13.07.2005 05:50
O skradzionych w latach wojny przez Rosjan dziełach sztuki zaczęto mówić otwarcie dopiero za prezydenta Borysa Jelcyna. Pod naciskiem Kremla rosyjski sąd najwyższy orzekł w 1999 r., że za rekompensatę wojenną nie można uznać zabytków będących własnością Kościołów, osób i instytucji prześladowanych przez nazizm oraz krajów, które padły ofiarą faszystów. Rozstrzygnięcia te potwierdziła ustawa przyjęta w Dumie w 2004 r.
W ub. tygodniu Duma przyjęła ustawę wzywającą rząd do oddania Węgrom bezcennych zbiorów Biblioteki Szaroszpatackiej wywiezionej do ZSRR w 1945 r. Deputowani zapowiadają już, że po wakacyjnej przerwie zajmą się roszczeniami z innych krajów - Grecji, Belgii, Holandii, Luksemburga, Ukrainy, Austrii, a nawet samych Niemiec.
Wśród krajów, które mogą liczyć na zwrot zabytków, nie ma natomiast Polski. Ministerstwo Kultury zidentyfikowało dotychczas dziesięć dzieł sztuki, które zostały wywiezione po wojnie do ZSRR. Niektóre z nich to własność kościelna, część należała do gdańskiego muzeum miejskiego. Wśród tych zabytków są m.in. XVI-wieczna "Madonna Głogowska" Łukasza Cranacha Starszego (z kolegiaty w Głogowie) oraz XV-wieczny niderlandzki "Dyptyk Winderfeldów" i XVII-wieczny "Pejzaż leśny" Jana Breughla Starszego (z Muzeum Miejskiego w Gdańsku).
- Listę roszczeń zgłosiliśmy Rosjanom w 2004 r. Nie wiem nic o żadnej ich odpowiedzi, mówi Maria Romanowska-Zadrożna z ministerstwa kultury. -_ Oddawanie dzieł sztuki to polityka bądź biznes. Widocznie na razie polskie pretensje nie kwalifikują się do żadnej z tych kategorii,_ tłumaczy "Gazecie" pragnący zachować anonimowość rosyjski muzealnik, który doradza Dumie w sprawach dzieł sztuki. (PAP)