"Rosja może zagrażać Polsce w ciągu 10‑15 miesięcy"
Polska uważa, że Rosja może okazać się zagrożeniem w ciągu 10-15 miesięcy czytamy w ujawnionej przez Wikileaks depeszy z 2008 r. Ambasada USA w Warszawie oceniała, że Polska jest naturalnym sojusznikiem USA na wschodzie, a jej polityka ma na celu powstrzymywanie Rosji. Amerykańscy dyplomaci piszą w jednej z depesz o "doktrynie Sikorskiego".
W depeszy z grudnia 2008 r. pracownicy ambasady piszą, że "Partnerstwo Wschodnie i inne polskie działania polityczne w regionie mają na celu przeciwstawienie się odradzającej się Rosji". Z kolei minister spraw zagranicznych Polski miał powiedzieć przedstawicielom USA, że "polski rząd uważał kiedyś, iż Rosja mogłaby być zagrożeniem w ciągu 10-15 lat, ale po kryzysie w Gruzji może być to jedynie 10-15 miesięcy".
Strefa buforowa może powstrzymać Rosję
Amerykańscy dyplomaci powołują się na polskich analityków, według których posiadanie prozachodniej strefy buforowej na Ukrainie i Białorusi może utrzymywać Polskę z dala od coraz bardziej agresywnej Rosji.
Zauważają również, że rząd Donalda Tuska, przekonany, że UE ma większy wpływ na Moskwę niż poszczególne kraje członkowskie, porzucił "konfrontacyjną retorykę swoich poprzedników i próbował budować koalicję wśród państw członkowskich". Pracownicy ambasady USA powołują się na innych europejskich dyplomatów w Warszawie, którzy chwalą polsko-szwedzką inicjatywę Partnerstwa Wschodniego jako wyraz "dojrzałości Polski w UE".
By uzupełnić rosnące zaangażowanie UE na wschodzie, zdaniem Amerykanów, Warszawa zabiega o umocnienie stanowiska USA i NATO w kwestiach bezpieczeństwa w regionie. Polskie władze odebrały rosyjską inwazję na Gruzję w sierpniu 2008 r. jako potwierdzenie swoich ostrzeżeń na temat agresywnego zachowania Moskwy.
"Doktryna Sikorskiego"
Amerykańscy dyplomaci piszą o "Doktrynie Sikorskiego", która zakłada, że "jakakolwiek dalsza podejmowana przez Rosję próba zmiany granic za pomocą siły lub przewrotu powinna być traktowana przez Europę jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa, powodujące proporcjonalną odpowiedź całej wspólnoty euroatlantyckiej".
"Sikorski skarżył się, że NATO zamieniło się w bezzębny klub polityczny i ostrzegł, że Polska nie będzie mogła ignorować powtórzenia się gruzińskiego scenariusza na Ukrainie" - piszą przedstawiciele USA w Polsce. Dodają też, że szef polskiego MSZ miał zauważyć, iż "w świetle rosyjskich ekscesów w Gruzji ryzykowna polityka Polski polegająca na uzbrojeniu Gruzinów w przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe (MANPADS) okazała się słuszna pomimo obiekcji ze strony amerykańskiego rządu".
Dyplomaci zaznaczają, że polskie obawy dotyczące gwarancji bezpieczeństwa w ramach Sojuszu odegrały kluczową rolę w decyzji dotyczącej przystąpienia Polski do amerykańskiego programu tarczy antyrakietowej. Polski rząd chce, by USA czuły się zobowiązane do obrony polskiej suwerenności terytorialnej w przypadku konfliktu. "Teraz widzicie, dlaczego chcieliśmy rakiet Patriot i dalszych gwarancji bezpieczeństwa?" - miał powiedzieć Donald Tusk wysokiemu rangą przedstawicielowi USA po rosyjskiej inwazji na Gruzję.
Zdaniem Amerykanów, przedstawiciele polskiego MSZ rozumieją, że polska polityka wschodnia może doprowadzić do ostrej reakcji ze strony Rosji, ale uważają, że nierobienie nic jest bardziej niebezpieczne, ponieważ "odradzająca się, agresywna Rosja nie zniknie". Polska stara się o złagodzenie ryzyka reakcji, utrzymując serdeczny dialog z Moskwą i dążąc do wspólnego stanowiska UE i USA w stosunku do Rosji na temat delikatnych kwestii bezpieczeństwa i spraw energetycznych - odnotowują.
Wspólny cel Kaczyńskiego i Tuska
Dyplomaci zauważają, że do pewnego stopnia prezydent Lech Kaczyński, który przyjmował bardziej konfrontacyjne podejście do Rosji, "zdejmował tym samym z rządu Tuska odpowiedzialność, by publicznie zajmować twardsze stanowisko wobec Rosji (...), jednak ich odmienne podejścia mogą również utrudnić osiągniecie wspólnego celu, jakim jest rozszerzenie europejskich i transatlantyckich instytucji na wschodzie".
Według ambasady USA w Warszawie "Polska może być niezawodnym sojusznikiem" dla Stanów Zjednoczonych, które szukają sposobów na rozszerzenie zachodnich wpływów poza wschodnie granice NATO. "Jest w naszym interesie, by blisko współpracować z Warszawą, Brukselą oraz czeską i szwedzką prezydencją w UE, by zapewnić powodzenie Partnerstwa Wschodniego w umacnianiu więzi UE z jej wschodnimi sąsiadami".
"Polska staje się coraz bardziej aktywnym graczem w regionie, a od 1989 roku z kraju przyjmującego pomoc stała się państwem dostarczającym jej, pomagając nam we wspieraniu reform w regionie" - czytamy w depeszy.
"Jednak rosnąca pewność siebie i historyczna nieufność wobec Rosji może sprawić, że Polska czasami wysunie się zbyt daleko przed szereg, tak jak wtedy, gdy Polacy przekazali Gruzji broń i zaryzykowali, opowiadając się za gwałtownym usunięciem europejskich sankcji przeciwko Białorusi" - zauważają Amerykanie.
Dyplomaci piszą, że Sikorski publicznie zasugerował wówczas USA podwójne standardy z powodu bliskich relacji "z dyktaturą w Arabii Saudyjskiej, ale nie na Białorusi". Zarówno Sikorski jak i Tusk przyznali wtedy, że polski rząd ryzykuje, gdyż może być postrzegany jako wspierający dyktatora, ale przekonywali, że przyciąganie Białorusi jest szczególnie istotnie po rosyjskiej inwazji na Gruzję.
Jeśli zostawimy Białoruś, usidli ją Rosja
"Zdaniem Polaków, odizolowana Białoruś mogłaby zostać całkowicie usidlona przez Rosję, z Łukaszenką - lub bez niego - u władzy. Rosyjska dominacja zagrażałaby demokratycznej transformacji na Białorusi i - co ważne dla Warszawy - rozwiałaby nadzieje na to, że Białoruś stanie się buforowym państwem między Polską a Rosją" - piszą amerykańscy dyplomaci.
Pracownicy ambasady w Warszawie podsumowują: "Pomimo sporadycznego wysuwania się przed szereg polska polityka wschodnia jest doskonałym uzupełnieniem naszej własnej, a projekty takie jak Partnerstwo Wschodnie zasługują na nasze poparcie".