Rosja dementuje: porwanie, którego nie było
Źródła rosyjskie dementują wcześniejsze informacje o porwaniu na Morzu Japońskim rosyjskiego trawlera "Tułun". Rosyjskie służby specjalne twierdzą, że przyczyną incydentu był konflikt między dwoma prywatnymi firmami rosyjskimi o to, kto jest właścicielem trawlera.
20.11.2002 | aktual.: 20.11.2002 16:29
Według agencji Itar-Tass, przed czteroma dniami podjęto próbę uprowadzenia statku, ale została udaremniona przez jego załogę.
Statek płynie w kierunku Sachalinu pod eskortą rosyjskich okrętów. Premier Rosji Michaił Kasjanow zapewnił, że wojsko i Federalna Służba Graniczna są w stanie podwyższonej gotowości, aby do końca wyjaśnić sprawę uprowadzenia trawlera.
"Tułunem" zarządza teraz firma "Region" z Jużno-Sachalińska, ale pretensje do niego wysuwa również firma z Władywostoku. Prawdopodobnie to ona jest właścicielem statku "Korfu", pływającego pod banderą Kambodży. Jego załoga próbowała wedrzeć się na pokład "Tułuna" i wykraść dokumenty oraz złowione ryby.
Załoga trawlera odparła atak, ale incydent obserwowała południowokoreańska straż przybrzeżna, która zawiadomiła Rosję. Rosyjskie władze uznały, że był to akt terroru i powołały sztab antykryzysowy. O całej sprawie informowany był prezydent Władimir Putin.
Zdaniem dziennikarza gazety "Wiestnik Władywostoka" Andrieja Kozaczowa, na rosyjskim Dalekim Wschodzie rybacy wykradają sobie połowy co kilka dni. Jednak świat dowiedział się o tym dopiero od południowokoreańskiej straży przybrzeżnej. (an)