Roman Jagieliński: nie szantażowaliśmy SLD
Partia Ludowo-Demokratyczna była koalicjantem, ale też były poruszane rozmowy zainstalowania najwartościowszych ludzi, dla mnie nie jest to jakieś novum, że coś wynika takiego, że dopominamy się, bo nie było takiego szantażu, rozmowy trwały od wielu miesięcy - powiedział poseł Roman Jagieliński, gość "Salonu Politycznego Trójki".
26.01.2004 | aktual.: 26.01.2004 11:21
Jolanta Pieńkowska: Krzysztof Janik powiedział wczoraj w "Trójce", że jak pan chce kontynuować koalicję, to pierwszy powinien pan chwycić za słuchawkę. Już pan zadzwonił?
Roman Jagieliński: Po pierwsze koalicja przestała funkcjonować ze względów formalnych.
Jolanta Pieńkowska: To znaczy?
Roman Jagieliński: Bo przestało istnieć koło partii ludowo-demokratycznej. W związku z tym jako koło nie możemy być partnerem dla klubów parlamentarnych SLD i UP. Powstało w to miejsce coś innego, czyli klub 15-osobowy i rozmowy były prowadzone, ja składałem propozycje rozpoczęcia rozmów strukturalnych.
Jolanta Pieńkowska: Ale komu składał pan propozycje?
Roman Jagieliński: Struktura to jest co najmniej prezydium. W ten sposób zostaliśmy upoważnieni przez innych członków naszego federacyjnego klubu parlamentarnego.
Jolanta Pieńkowska: Dobrze, ale komu składał pan propozycje?
Roman Jagieliński: Te propozycje miał pan Janik, te propozycje były też znane panu Lisakowi, z którym rozmawiałem przed posiedzeniem prezydiów klubów parlamentarnych SLD.
Jolanta Pieńkowska: I te propozycje to była długa lista stanowisk?
Roman Jagieliński: I też o tym wiedział premier Miller, z którym rozmawiałem w czwartek, dokładnie o godzinie 14 w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Nie było żądań stanowisk, były propozycje, rozmowy o koalicji rządowej, o ustabilizowaniu sytuacji w parlamencie.
Jolanta Pieńkowska: To wszyscy politycy kłamią, którzy mówią, że widzieli długą listę i wymieniają, co na tej liście się znajdowało, że stanowiska marszałka sejmu, konstytucyjnego ministra, szefów spółek, rad nadzorczych itd.
Roman Jagieliński: Pani redaktor, na ten temat też dużo słyszałem, nawet chciałem, żeby mi pokazali, nawet redaktor z "Trybuny Ludu" dzwonił, przepraszam z "Trybuny", z "Gazety Wyborczej", podobno ma to być lista odręczna, ja tej odręcznej listy nie widziałem.
Jolanta Pieńkowska: Dobrze, a jeśli była pisana na komputerze to pan ją widział, czy nie.
Roman Jagieliński: Rozmawialiśmy w klubie o potrzebie dyskutowania wariantowego, o tym, ze jeśli mamy wchodzić w układ stabilizujący ten układ rządowy, to w dobrze zrozumianym interesie. Jeśli się odpowiada za jakość pracy rządu, to jest także mieć wpływ na ten rząd.
Jolanta Pieńkowska: To mieć wpływ, to znaczy mieć stanowiska?
Roman Jagieliński: Mogę jeszcze dopowiedzieć, że Partia Ludowo-Demokratyczna była koalicjantem, ale też były poruszane rozmowy zainstalowania najwartościowszych ludzi i przecież my dziś mamy pięciu wicewojewodów, jednego podsekretarza stanu, były też przyrzeczenia następnych dwóch wicewojewodów, konkretnie w województwie podkarpackim i lubelskim, od wielu miesięcy trwa też dyskusja na temat podsekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska, Zdrowia, wiceprezesi Agencji z otoczenia Ministerstwa Rolnictwa, czy też podsekretarz w Ministerstwie Rolnictwa, także dla mnie nie jest to jakieś novum, że coś wynika takiego, że dopominamy się, bo nie było takiego szantażu.
Jolanta Pieńkowska: Dobrze wymienił pan stanowiska, rozumiem, że to były te stanowiska, których PLS, czy federacyjny klub parlamentarny chciał dla siebie wchodząc do koalicji. Tak?
Roman Jagieliński: Pani redaktor, rozmowy trwały od wielu miesięcy.
Przeczytaj cały wywiad