Roman Giertych zatrzymany. Jarosław Kaczyński wiedział o akcji CBA?
Wicepremier i przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego Jarosław Kaczyński miał zostać poinformowany o szykowanych działaniach służb specjalnych względem Romana Giertycha i jego współpracowników - wynika z nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski. Rzecznik ministra-koordynatora ds. służb specjalnych w rozmowie z WP ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza tym informacjom.
Prezes PiS - jak słyszymy nieoficjalnie - mimo posiadanej wiedzy, nie był jednak inicjatorem działania służb i prokuratury. Nie wydawał w tej sprawie również żadnych rekomendacji.
O to, czy Jarosław Kaczyński miał wiedzę o akcji CBA względem Romana Giertycha i jego współpracowników, zapytaliśmy Stanisława Żaryna, rzecznika ministra-koordynatora ds. służb specjalnych. - Nie mam uprawnień ani wiedzy, by się na ten temat wypowiadać - uciął rozmówca WP.
O wypowiedź w tej sprawie poprosiliśmy również rzecznika PiS oraz szefa Gabinetu Politycznego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Roman Giertych zatrzymany. "Nikt nikomu nie podłożył miny"
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, prezes PiS - jako wicepremier i szef rządowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego - mógł posiadać wiedzę o przygotowywanych działaniach. O akcji - jak słyszymy nieoficjalnie - informowany był także premier Mateusz Morawiecki. Nadzorowali ją minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro oraz minister spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynator ds. służb Mariusz Kamiński.
- Twierdzenia niektórych dziennikarzy, że ktoś coś mógł robić za czyimiś plecami, albo że Zbigniew Ziobro "podłożył minę" służbom specjalnym, są wzięte z sufitu - twierdzi nasz rozmówca z obozu władzy.
- Wiedza o tego typu akcjach dotyczy osób na najwyższych szczeblach państwowych. Nie ma w tym nic niezgodnego z prawem czy standardami w innych krajach - podkreśla nasz informator.
Były premier Leszek Miller, pytany przez WP o to, czy premier i wicepremier mogli posiadać w tym przypadku informacje o działaniu służb, nie zaprzecza. - Jednak to musi mieć mocne umocowanie w aktualnym prawie. Na przestrzeni lat zakres wiedzy w przypadku najważniejszych urzędników państwowych był rozszerzany, jednak wiedzę o działaniach służb posiadało bardzo wąskie grono osób - podkreśla nasz rozmówca.
Przypomnijmy: Roman Giertych - wraz z pięcioma innymi osobami - został w czwartek zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Mecenas wychodził wówczas z rozprawy sądowej, funkcjonariusze CBA zatrzymali go przed budynkiem sądu i odwieźli do domu.
W czasie przeszukiwania posiadłości Giertychów, mecenas zemdlał i został odwieziony do szpitala. Później przedstawiono mu zarzuty - dotyczące m.in. wyprowadzenia w latach 2010-2014 kwoty ok. 92 mln zł z notowanej na giełdzie spółki deweloperskiej (szczegóły TUTAJ). Giertych na tym procederze - według śledczych - mógł zarobić ponad 2 mln zł.
Zatrzymanie Roman Giertycha. Mecenasi przestrzegają Kaczyńskiego
Zarzuty postawione Giertychowi brzmią mocno - jeśli się potwierdzą, mecenasowi będzie grozić nawet 10 lat więzienia.
Tyle że rządową narrację w tej sprawie - a było wielu polityków PiS, którzy w mediach niemal wprost sugerowali winę Giertycha, zanim jeszcze otrzymał on zarzuty - podważyła decyzja sądu, który odrzucił wniosek prokuratury o areszt dla współpracowników mecenasa.
Przypomnijmy: poznańska prokuratura domagała się aresztowania pięciu podejrzanych, w tym znanego biznesmena Ryszarda Krauzego. Ale w sobotę wieczorem sędzia Renata Żurowska wyrzuciła wnioski śledczych do kosza.
Giertycha wniosek o areszt nie dotyczył. Prokuratura zastosowała wobec niego środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym - m.in. w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 5 milionów złotych.
Mecenas w szpitalu triumfował: "Cieszę się, że już dziś sąd w Poznaniu ocenił zarzut, który mam razem z Sebastianem i Piotrkiem [to współpracownicy Giertycha - przyp. red.], i uznał, że jest nawet nieuprawdopodobniony. Jest sąd w Poznaniu!" - napisał mecenas na Twitterze.
Jego współpracownik mecenas Jacek Dubois z pewnością siebie przestrzegał rządzących: "Panie Jarosławie Kaczyński, od przyszłego tygodnia Roman Giertych wraca do gry. Czarne chmury? Miłego dnia".
Zatrzymanie Romana Giertycha. Prezes nie ma zastrzeżeń
Jarosław Kaczyński zapowiadanej ofensywy Giertycha się nie obawia - słyszymy z PiS.
Wedle naszych informacji, liderzy obozu rządzącego - prezes PiS, premier, ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych - zgodnie uważają, że podstawy do zatrzymania słynnego mecenasa były mocne.
- Nie ma w tym przypadku równych i równiejszych. Wstrzymywanie się z akcją CBA tylko dlatego, że ktoś ma na nazwisko "Giertych", byłoby niepoważne - uważają przedstawiciele obozu władzy.
Kaczyński miał mieć wiedzę o szykowanych działaniach - słyszymy. Nie jako prezes PiS i poseł, a jako wicepremier i szef rządowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Obronności kraju.
Zarządzenie premiera informuje, że do zadań kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego komitetu należy "zapewnienie koordynacji przygotowań, działań oraz sprawnego podejmowania decyzji w sprawach bezpieczeństwa i obrony państwa oraz rekomendowanie Radzie Ministrów lub prezesowi Rady Ministrów propozycji w tym zakresie". W kompetencjach wicepremiera i prezesa PiS jest m.in. "dokonywanie analiz w zakresie dotyczącym spraw wewnętrznych, porządku publicznego, obronności oraz wymiaru sprawiedliwości, w tym dotyczących praworządności podejmowanych decyzji".
Przedstawiciele obozu władzy publicznie zastrzegają, że sprawa nie ma wymiaru politycznego, a jedynie kryminalny. - Rozumiem, że CBA miało przesłanki do tego, żeby dokonać zatrzymania. Dalsze decyzje i ocenę materiału dowodowego pozostawiam sądowi - powiedział Wirtualnej Polsce w programie "Tłit" rzecznik rządu Piotr Mueller.
Jak dodał współpracownik premiera, odnosząc się do twierdzeń przedstawicieli opozycji o "upolitycznieniu" całej sprawy przez obóz PiS: - W ten sposób patrząc, nie można by było zatrzymać żadnej osoby, która pełniła kiedykolwiek jakąkolwiek funkcję publiczną. Zawsze miałoby to wymiar polityczny.
Członek ścisłego kierownictwa PiS, senator Stanisław Karczewski, w rozmowie z Wirtualną Polską zapewnia z kolei, że "działania CBA i prokuratury to nie prywatna zemsta Jarosława Kaczyńskiego na Romanie Giertychu". - Nikt nie ma immunitetu. Wszyscy powinniśmy być przez prawo traktowani jednakowo. Jeżeli wobec byłego wicepremiera Romana Giertycha są takie podejrzenia, to jest to przykre. Wolałbym, żeby politycy postępowali w sposób klarowny i uczciwy. Widać, że Centralne Biuro Antykorupcyjne jest w Polsce potrzebne - powiedział Karczewski w programie "Tłit" WP.
Powtórka z historii
Prezes PiS działaniami służb żywo interesował się jako szef rządu - 14 lat temu - gdy wicepremierem i ministrem edukacji w jego rządzie był... Roman Giertych.
Za pierwszych rządów PiS (2005-2007) ówczesny premier Jarosław Kaczyński powołał Międzyresortowy Zespół do spraw Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej oraz Międzyresortowy Zespół do spraw Zwalczania Przestępczości Kryminalnej.
W ramach oby dwu zespołów organizowano narady - z szefem rządu, prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą, szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem, ówczesnym szefem policji oraz szefem CBA Mariuszem Kamińskim - na których planowano kolejne ruchy w sprawach głośnych śledztw, między innymi tych dotyczących mafii węglowej. Przypominał o tym ostatnio tygodnik "Polityka".
Dziś grono "nadzorcze" na najwyższych szczeblach władzy jest podobne. Działania służb koordynuje wiceprezes PiS Mariusz Kamiński, a prokuraturą zawiaduje prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Nad oboma politykami rządu Mateusza Morawieckiego bezpośredni nadzór sprawuje wicepremier Jarosław Kaczyński.