Roman Giertych: prywatyzacja PKO BP to pomyłka
Jeżeli już sprzedawać, myśmy byli w ogóle przeciwko tej prywatyzacji, ale jeżeli już sprzedawać, to najlepszą formą prywatyzacji jest rozproszenie kapitału. Otóż pan minister po prostu rzucił ochłap na rynek, a większość akcji sprzedał czy chce sprzedać zagranicznemu kapitałowi. W moim przekonaniu to jest wielki błąd, wielka odpowiedzialność pana ministra, tym bardziej że robi to wbrew uchwale sejmowej - powiedział w Sygnałach Dnia lider LPR Roman Giertych.
11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 10:42
Sygnały Dnia: W naszym studiu Roman Giertych, lider Ligi Polskich Rodzin. Dzień dobry.
* Roman Giertych:* Dzień dobry, witam serdecznie.
Sygnały Dnia: Czy przyjeżdżając do nas, przejeżdżał pan może obok któregoś z oddziałów warszawskich PKO BP?
Roman Giertych: Raczej nie, nie widziałem żadnych kolejek specjalnych. Ale żałuję, że są te kolejki. Można było ich uniknąć. Wystarczyło, żeby pan minister — zamiast miliarda stu milionów złotych...
Sygnały Dnia: Nie, nie, konsekwentnie, panie przewodniczący, zamiast siedmiuset dwudziestu jest miliard sto...
Roman Giertych: Tak, ale zamiast miliarda sto milionów mogło być na przykład trzy miliardy, cztery miliardy. Dlaczego minister nie zgodził się na wykonanie uchwały sejmowej, która — przypomnę — właśnie mówiła o tym, aby nie sprzedawać w pakietach dużych dużym firmom, tylko sprzedać Polakom, tym, którzy chcą kupić, drobnym właścicielom, drobnym również przedsiębiorcom, tak, aby maksymalnie ten bank, jeśli już prywatyzować, to prywatyzować do polskiego kapitału, do polskich przedsiębiorców, do polskich obywateli. To była treść uchwały sejmowej, którą Sejm przyjął, a którą pan minister zlekceważył. Widocznie miał zobowiązania wobec firm zagranicznych, wobec których zobowiązał się, że sprzeda duże pakiety akcji.
Sygnały Dnia: To jest zarzut?
Roman Giertych: Tak, to jest zarzut. Moim zdaniem to wymaga wyjaśnienia, dlatego że jeżeli minister nie realizuje uchwały sejmowej, a później mamy do czynienia z sytuacją, w której dzisiaj tysiące ludzi odejdą od kas bez kupienia akcji, to jest to bardzo poważny zarzut. Uważam, że powinno się zbadać, dlaczego taka motywacja, a nie inna była u pana ministra. Bo to nie chodziło przecież o to, aby rozróżnić firmy zagraniczne i polskie, czego zabrania prawo unijne, tylko wprowadzić zasadę, że po prostu sprzedaje się drobnym właścicielom. A oczywiste jest, że firmy zagraniczne w kolejkach stać nie będą. I taka zasada, gdyby została przyjęta przez pana ministra, myślę, że spokojnie 3 miliardy akcji można by sprzedać na rynku właśnie dla drobnych akcjonariuszy i to byłoby z korzyścią dla banku, z korzyścią dla Skarbu Państwa, z korzyścią dla obywateli, ale, oczywiście, nie byłoby na pewno z korzyścią dla zagranicznego kapitału i pewno nie byłoby z korzyścią dla pana ministra.
Sygnały Dnia: No tak, ale jaka byłaby wartość akcji, gdyby — tak jak pan mówi — kwota trzech czy czterech miliardów złotych była dostępna dla prywatnych akcjonariuszy?
Roman Giertych: Panie redaktorze, jeżeli dzisiaj tysiące ludzi odejdą od kas z kwitkiem, to znaczy że chcieli kupić te akcje po tej cenie, która jest teraz wyznaczona, a cena akcji by się nie zmieniła, wpływ do budżetu by się nie zmienił. Być może zmieniłaby się relacja pomiędzy panem ministrem a jego przyjaciółmi z zagranicznych korporacji.
Sygnały Dnia: Czyli przyjmuje pan, że w kieszeniach rodaków jest wolna gotówka w wysokości może trzech, może czterech miliardów?
Roman Giertych: Gdyby nie była, to myślę, że tylu ludzi by nie stało.
Sygnały Dnia: Ale stoją jednak nawet za te miliard sto. A to ciekawe, stoją osoby, tak jak czytaliśmy dzisiaj, cytowaliśmy prasę, osoby starsze, emeryci, którzy liczą, że im się może trochę życie poprawi.
Roman Giertych: Dobrze, jeżeli ludzie chcą w ten sposób osiągnąć zysk, to bardzo dobrze. Wiadomo, że oprocentowanie w banku, szczególnie małych kwot, jest bardzo niewielkie, w związku z czym wcale się nie dziwię, że ludzie w ten sposób chcą zainwestować. I bardzo dobrze. Jeżeli już sprzedawać, myśmy byli w ogóle przeciwko tej prywatyzacji, ale jeżeli już sprzedawać, to najlepszą formą prywatyzacji jest rozproszenie kapitału. Otóż pan minister po prostu rzucił ochłap na rynek, a większość akcji sprzedał czy chce sprzedać zagranicznemu kapitałowi. W moim przekonaniu to jest wielki błąd, wielka odpowiedzialność pana ministra, tym bardziej że robi to wbrew uchwale sejmowej. I chciałbym poznać motywację tej decyzji, bo na pewno nie są to motywacje ważne dla Skarbu Państwa, bo przecież Skarb Państwa czy otrzyma od zagranicznego kapitału, czy od swoich obywateli, to z punktu widzenia budżetowego nie ma żadnego znaczenia.
Sygnały Dnia: Przeciwko prywatyzacji. A właściwie jakiej prywatyzacji? Cóż to za prywatyzacja? Jaka część banku będzie własnością prywatną?
Roman Giertych: Tak, wie pan, najpierw się sprzedaje 30%, a później 21. To wiedzieliśmy przy okazji PZU — najpierw się sprzedało część, a teraz już okazało się, że jest jakaś firma, która ma upoważnienia do kupowania dalszych akcji. Widzimy przy aferze Orlenu — jedna ze spółek prywatnych ma tylko 3,5% akcji kluczowej dla polskiej spółki Naftoport, a już ma dzięki temu prawo pierwokupu pozostałych akcji. I żeby Skarb Państwa uzyskał nad tym kontrolę, to musi z tą spółką negocjować. Tak że to nie jest tak, że 30% to jest bez znaczenia. Żeby zmienić statutu spółki takiej jak PKO BP, trzeba mieć 75% głosów na Walnym Zgromadzeniu. Nie ma tych głosów, nie można dysponować tym w sposób wolny. Tak że to jest bardzo poważna pula akcji i bardzo się dziwię panu ministrowi, że nie skorzystał z zainteresowania rodaków i nie powiększył wczoraj, tak jak do niego apelowałem, do kwoty trzech miliardów złotych transzy akcji. Jeżeli byłaby nie sprzedana, wtedy się puszcza na rynek inwestorów strategicznych czy większych.
Natomiast tyle, ile rodacy by chcieli wykupić, tyle moim zdaniem należało sprzedać.