Roman Giertych: nie pozostaje nam nic innego jak opozycja
Jeżeli nie ma takiej woli ze strony pana premiera Marcinkiewicza i myślę, że po wczorajszych działaniach ze strony PiS-u widać wyraźnie, że nie ma również takiej woli ze strony kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, no to nie pozostaje nam nic innego, jak pozostać w opozycji - powiedział Roman Giertych, lider Ligi Polskich Rodzin, gość "Sygnałów Dnia".
11.04.2006 | aktual.: 11.04.2006 09:55
Sygnały Dnia: Gdyby dosłownie traktować wypowiedź sprzed kilku dni premiera Kazimierza Marcinkiewicza, cytuję: „Każdy, kto chce wejść w koalicję z Prawem i Sprawiedliwością musi zaakceptować reformę finansów publicznych proponowaną przez profesor Zytę Gilowską, podobnie jak ustawę o swobodzie działalności gospodarczej i reformę podatkową”, to Ligi Polskich Rodzin w tej koalicji nie powinno być.
Roman Giertych: Myśmy poparli rząd pana premiera Marcinkiewicza pół roku temu, dlatego że pan premier przestawił dobry program. Wydawało się nam, że to, co pan premier przedstawił w exposé, program Polski solidarnej, który wychodzi w kierunku zmian gospodarczych odmiennych niż te, które były realizowane przez ostatnie 16 lat, to jest program, który warto poprzeć pomimo tego, że do rządu żeśmy nie wchodzili i mieliśmy zwykle odmienne poglądy na wiele ważnych spraw niż Prawo i Sprawiedliwość – w sprawie Unii Europejskiej żeśmy się różnili, w sprawie wojny w Iraku, w innych kwestiach, natomiast program wydawał się godny poparcia.
Po pół roku stwierdzamy, że jednak w tym programie więcej jest słów niż realnych działań na rzecz obywateli. To, co przedstawiła pani premier Gilowska, to jest dobry program być może dla Platformy Obywatelskiej czy dla Partii Demokratycznej, program, który zakłada obniżenie podatków dla najbogatszych z 40% do 32%, program, który zakłada likwidację ryczałtowego opodatkowania małych firm, najmniejszych, 800 tysięcy małych firm miałoby mieć zlikwidowaną tzw. kartę podatkową, program, który zakłada podwyżki cen w bardzo istotnych obszarach – prądu, gazu, program, który zakłada przygotowanie Polski do wejścia do strefy euro tak, aby wymienić złotówkę na walutę Banku Frankfurckiego położonego w Niemczech.
o wszystko powoduje, że Liga Polskich Rodzin mówiąc o dalszej współpracy, przedstawiła pewne wymogi programowe, które naszym zdaniem powinny zostać dokonane w formie korekty do prac tego rządu. Jeżeli nie ma takiej woli ze strony pana premiera Marcinkiewicza i myślę, że po wczorajszych działaniach ze strony PiS-u widać wyraźnie, że nie ma również takiej woli ze strony kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, no to nie pozostaje nam nic innego, jak pozostać w opozycji.
Czy to ostatnie zdanie dotyczy sposobu zaproszenia Ligi Polskich Rodzin do rozmów? Listu przekazanego pani poseł Annie Sobeckiej?
- Wie pan, myślę, że każdy ze słuchaczy, nawet te osoby, które nie śledzą na bieżąco wydarzeń politycznych, ma świadomość, bo przecież ludzie w Polsce są inteligentni, że tego typu forma zapraszania ugrupowania jest właściwie pozorną wolą współpracy. I tu nie ma żadnej wątpliwości, że przecież klub PiS i ta partia dobrze zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w klubie parlamentarnym Liga Polskich Rodzin. Jeżeli pan Gosiewski w ten sposób postępuje, to po prostu przede wszystkim nie obraża mnie, tylko obraża tych posłów, którzy dokonali jakiegoś wyboru, bo to posłowie Ligi Polskich Rodzin na podstawie mandatu, który uzyskali od miliona wyborców, dokonali wyboru szefa klubu. I to jest ich prawo, a nie pana Gosiewskiego. Gdyby pan Gosiewski chciał przystąpić do klubu Ligi Polskich Rodzin, to musiałby złożyć stosowną aplikację i przejść stosowną procedurę, ale na razie takiego wniosku nie ma. I w związku z tym wydaje mi się, że tego typu zagrywki, takie dosyć prymitywne, są elementem psującym relacje pomiędzy
ugrupowaniami i nie służące na pewno porozumieniu.
Ale czy idzie na rozbicie Ligi Polskich Rodzin czy nie, panie pośle?
- Myślę, że to nie ma żadnego...
Podobno, nie wiem, czy pan słyszał, że w weekend doszło do spotkania wiceszefa klubu Ligi Polskich Rodzin Bogusława Kowalskiego z Krzysztofem Tchórzewskim z Prawa i Sprawiedliwości.
- Ale pan poseł Bogusław Kowalski mówił mi o tym spotkaniu...
Czyli to nie było jakieś tajne spotkanie.
- To są przyjaciele tak naprawdę, bo od lat się znają, w związku z czym to nie ma żadnego specjalnego znaczenia. To, że posłowie się między sobą, szczególnie w okręgach, spotykają, to jest rzecz tak normalna, dlatego że zawsze takie relacje są. I ja wczoraj rozmawiałem z panem posłem przewodniczącym Kowalskim i mi mówił, jakie są nastroje w PiS-ie, jakie są relacje. Tak że to jest zupełnie rzecz innego rodzaju.
I chciałem podkreślić jedną rzeczi wydaje mi się, że każdy obywatel, który nas teraz słucha, może to również potwierdzić – myśmy przez pół roku PiS-owi pomagali we wszystkim, co mogliśmy, głosowaliśmy za tym rządem, za marszałkiem Sejmu, za budżetem, za wieloma ustawami, nie wchodząc do rządu i nie mając z tego żadnego udziału we władzy, dlatego że tak uważaliśmy, że tak trzeba dla Polski.