Rok więzienia za dezercję z Iraku
28-letni amerykański sierżant Camilo Mejia, który odmówił udziału w wojnie irackiej, "napędzanej przez ropę", został uznany za winnego dezercji przez wojskową ławę przysięgłych w bazie Fort Stewart w stanie Georgia i skazany na rok więzienia.
Sierżant-dezerter otrzymał najwyższy możliwy wyrok. W trakcie procesu nie wykazał skruchy i oświadczył, że nie żałuje swego postępowania, bowiem uważa wojnę iracką za niesprawiedliwą.
Służący w Gwardii Narodowej Florydy Mejia został wysłany do Iraku w kwietniu 2003 roku. W październiku przyleciał na dwutygodniowy urlop, po którym odmówił powrotu do swej jednostki w Iraku. Ukrywał się przez pięć miesięcy, ale w marcu zdecydował się oddać w ręce władz wojskowych.
Przedstawiciele organizacji obrońców praw człowieka, która pomagała Mejii w obronie, podkreślają, że sierżant postanowił nie wracać doIraku, ponieważ widział torturowanie więźniów i inne "niemoralne akty". Mejia złożył już wniosek o zwolnienie go ze służby ze względu na konflikt sumienia.
Obrońca sierżanta żądał uniewinnienia, powołując się na fakt, że Mejia, pochodzący z Kostaryki, zachował obywatelstwo tego kraju, w związku z czym w USA nie można go było zmuszać do pozostania wojsku. Adwokat powołał się na XIX-wieczny traktat między Stanami Zjednoczonymi a Kostaryką, zwalniający obywateli Kostaryki z "przymusowej służby" w wojsku USA. Prokurator odparł, że Mejia zgłosił się do Iraku na ochotnika i nawet został tam awansowany.