Rok więzienia dla lekarza z Łap?
Kary roku więzienia w zawieszeniu na 3
lata, dwuletniego zakazu wykonywania zawodu i 3 tys. zł grzywny
zażądał prokurator dla lekarza z Łap (Podlaskie),
oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci 16-latka z gimnazjum
w Wyszkach.
12.04.2005 | aktual.: 29.05.2018 14:52
Dla współoskarżonej pielęgniarki prokurator zażądał kary 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata i 1 tys. zł grzywny. We wtorek przed białostockim sądem zakończył się proces w tej sprawie. Wyrok sąd wyda 19 kwietnia.
Prokuratura zarzuca oskarżonym, że nieumyślnie spowodowali śmierć nastolatka. Chirurg odpowiada za to, że w czasie diagnozy pacjenta nie wykonał wszystkich niezbędnych badań, głównie prześwietlenia czaszki. Pielęgniarce natomiast prokuratura zarzuca, że nie powiadomiła lekarza o tym, że po zszyciu rany pacjent wymiotował, co mogło świadczyć o tym, że ma wewnętrzne obrażenia głowy.
Oskarżeni nie przyznali się do zarzucanych im czynów. W ostatnim słowie prosili o uniewinnienie.
16-letni Adam Bogusz szedł między szkolnymi ławkami, zaczepił nogą o leżący na podłodze plecak, potknął się i uderzył w róg ławki. Trafił do szpitala w Łapach, gdzie zszyto mu ranę, ale nie wykonano badań głowy i odesłano do domu. Po kilku godzinach chłopak poczuł się gorzej. W karetce pogotowia był reanimowany, potem w szpitalu zmarł. Okazało się, że miał krwiaka, który narastał w bardzo szybkim tempie.
W ocenie prokuratury, nie ma wątpliwości, że swoim działaniem oskarżeni przyczynili się nieumyślnie do śmierci chłopca. Prokuratura za niewystarczające uznała działania lekarza Sławomira G., który ograniczył się jedynie do zbadania źrenic chłopaka, nie zlecił żadnych badań, potraktował uraz jak skaleczenie, podczas gdy był to głęboki uraz po uderzeniu. Rtg pokazałby złamanie kości czaszki i to pozwoliłoby na zatrzymanie pacjenta w szpitalu - mówiła w mowie końcowej prokurator.
O oskarżonej pielęgniarce Halinie F. prokurator powiedziała natomiast, że zbagatelizowała ona wymioty, które miał chłopak po zszyciu rany. Obrońca pielęgniarki mówił, że to lekarz potraktował uraz jako "zszycie rany" i takie polecenie wydał pielęgniarce, a ona się do tego dostosowała. Wobec kobiety umorzono zawodowe postępowanie dyscyplinarne.
Sąd przeprowadził we wtorek konfrontację opinii biegłych: neurologa, który sporządził ją na potrzeby prokuratury, oraz zeznającego w charakterze świadka neurochirurga, który przygotowywał swoją opinię na potrzeby postępowania dyscyplinarnego.
Biegły prof. Jerzy Marcinkowski, neurolog z Poznania, powiedział, że zawsze gdy w szpitalu nie ma tomografu komputerowego, wykonanie zdjęcia rtg czaszki jest konieczne, to wręcz standard, mimo że nie zawsze na takim zdjęciu widać uraz.
Dodał, że taki uraz 16-latka na pewno na zdjęciu rtg byłby widoczny. Szalenie ważna była informacja o tym, że chłopiec w szpitalu wymiotował i kanonem zachowania pielęgniarki powinno być poinformowanie o tym lekarza. Gdyby o tym lekarz wiedział, to byłby skończonym konowałem, żeby takiego pacjenta wypuścić do domu - mówił biegły.
Zdaniem innego neurochirurga, dr Stanisława Ciulkina z Państwowego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, najnowsza literatura medyczna nie zaleca obowiązkowego wykonywania rtg czaszki. Powiedział on, że na Podlasiu w sytuacjach podejrzeń krwiaków dziesięć razy częściej wykonuje się tomografię niż rtg czaszki.
Obaj specjaliści znacznie różnili się także co do lokalizacji miejsca urazu. Prof. Marcinkowski ocenił, że uraz nastąpił powyżej łuku jarzmowego (wrażliwe miejsce, gdzie przebiegają ważne tętnice) w okolicach ucha. Dr Ciulkin ocenił natomiast, że poniżej i na wysokości tego łuku. Marcinkowski mówił, że uraz poniżej tego łuku można traktować jako błahy, dlatego ustalenie, gdzie dokładnie doszło do złamania kości czaszki, jest w tej sprawie kluczowe. Ciulkin tłumaczył, że rysunek w dokumentach w sądzie jest nieprecyzyjny.
Uraz, którego doznał 16-letni Adam Bogusz, jest - jak mówił prof. Marcinkowski - nazywany w literaturze medycznej "kilerem, krwiakiem zabójcą", bo narasta szybko, dlatego liczy się jak najszybsza fachowa pomoc i diagnoza. U pacjenta bez pomocy dochodzi do szybkich zmian w mózgu, człowiek umiera wskutek niedotlenienia mózgu. 16-letni gimnazjalista uderzył się o ławkę ok. godz. 14, parę minut po 15 był w szpitalu w Łapach, po 18 - już nie żył. Każda minuta jest na wagę złota. To jest dramat tej sytuacji - ocenił prof. Marcinkowski.