ŚwiatRok po zamachu w Bagdadzie ONZ demonstruje własną bezsilność

Rok po zamachu w Bagdadzie ONZ demonstruje własną bezsilność

Rok po przypadającym w czwartek 19 sierpnia krwawym zamachu bombowym na siedzibę ONZ w Bagdadzie, światowa organizacja zademonstruje, chcąc nie chcąc, własną bezsilność - pisze z Nowego Jorku korespondent dpa.

Uroczystości żałobne w Nowym Jorku i Genewie połączy transmisja przez satelitę. Nad East River zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa z nazwiskami 22 ofiar zamachu. Głęboką symboliką naznaczone będzie wystawienie w Nowym Jorku owej błękitnej flagi, która kiedyś powiewała nad budynkiem ONZ w Bagdadzie. W stolicy Iraku jest dziś zbyt niebezpiecznie na tego rodzaju ceremonie, podobnie jak na powrót setek ludzi międzynarodowego personelu pomocy.

Krótko po zamachu 19 sierpnia 2003 roku sekretarz generalny ONZ Kofi Annan zapewniał jeszcze, że Narody Zjednoczone nie wycofają swego personelu z Bagdadu. Najważniejsze przesłanie brzmi: będziemy dalej pracować - powiedział. Kiedy jednak niedługo potem okazało się, jak niebezpieczna przez długi czas jeszcze będzie praca w Iraku dla każdego członka międzynarodowego personelu pomocy, Annan zatrąbił na odwrót. Terroryści osiągnęli swój cel.

Pozostaje sprawą niepewną, czy światowa organizacja kiedykolwiek jeszcze będzie mogła odgrywać - przyznaną jej w czerwcowej rezolucji nr 1546 Rady Bezpieczeństwa, w dużej mierze za sprawą wysiłków Niemiec i Francji - "kierowniczą rolę" w pomocy przy odbudowie Iraku. Eksperci ONZ mieliby pomagać w organizowaniu wyborów a także w dziele pojednania między Irakijczykami, w tworzeniu podstaw demokratycznego państwa oraz w odbudowie gospodarki. Na nalegania Annana, rozkaz do wymarszu dla personelu ONZ opatrzono klauzulą: "O ile pozwolą na to okoliczności".

Od tego czasu Annan wielokrotnie już oznajmiał Radzie Bezpieczeństwa, że "okoliczności", niestety, nie pozwalają na nową wielką operację ONZ w Iraku. Przedłużył wprawdzie mandat dla UNAMI - ONZ-owskiej misji pomocy w Iraku - nie ulega jednak wątpliwości, że określenie "w Iraku" jest mylące. "Należałoby użyć sformułowania "poza Irakiem", gdyż ludzie z UNAMI rezydują w Jordanii i Kuwejcie" - powiedział jednak z dyplomatów ONZ

Dla nowego Specjalnego Przedstawiciela Sekretarza Generalnego ONZ w Iraku, Ashrafa Jehangira Qazi nie mamy nawet rezydencji w Bagdadzie - przyznaje wysoki rangą urzędnik ONZ. Nie mamy własnych ochroniarzy, jesteśmy w pełni uzależnieni od Amerykanów - dodaje.

Dyplomaci USA zapewniają w każdym razie, że Waszyngton wolałby widzieć duży personel ONZ w Iraku już dzisiaj, a nie jutro. Stanom Zjednoczonym bardzo zależy na internacjonalizacji [w Iraku] - potwierdza jeden z dyplomatów zachodnich. Mogłaby ona uwolnić Busha w toku walki wyborczej od zarzutu, że USA są izolowane - dodaje.

Trudno jednak znaleźć państwo gotowe do wysłania żołnierzy dla ochrony personelu Narodów Zjednoczonych. ONZ i USA rozmawiają obecnie z Nepalem, Pakistanem, Azerbejdżanem i Ukrainą w nadziei na wynegocjowanie kontynentu ochronnego w liczbie od 3 tys. do 5 tys. żołnierzy, zgodnie z rezolucją RB nr 1546. Żołnierze ci podlegaliby dowództwu wojskowemu USA. ale nie braliby udziału w operacjach bojowych, niezwiązanych z ochroną personelu ONZ.

Jednakże nawet kraje, teoretycznie skłonne wysłać ludzi do takiego kontyngentu, chcą nie tylko wyraźniejszego jego odgraniczenia od dowództwa USA lecz także żądają ponoszenia wszystkich kosztów przez ONZ. Byłoby to możliwe w wypadku, gdyby Rada Bezpieczeństwa zakwalifikowała taki kontyngent jako misję pokojową ONZ. Dla Waszyngtonu jednak, twierdzą koła dobrze poinformowane, sytuacja ta byłaby nie do przyjęcia, gdyż stwarzałaby podział obcych żołnierzy w Iraku na dwie armie - "dobre" błękitne hełmy i "złych" Amerykanów.

Niemniej za kulisami w ONZ próbuje się szukać jakiegoś wyjścia. Pojedyncze zamożne państwa w dwustronnych porozumieniach z krajami wystawiającymi swoich żołnierzy mogłyby zobowiązać się do pokrycia wszystkich kosztów a także dodać do tego coś jeszcze w charakterze zachęty - mówi pewien zaznajomiony z negocjacjami dyplomata. Wcześniej czy później, jego zdaniem, o sięgnięcie do kasy zostaną poproszeni także bogaci Niemcy.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)