Rok po nawałnicy: pomóżmy spełnić marzenie. O Wigilii we własnym domu
Kilka dni temu, w rocznicę nawałnicy, która spustoszyła trzy województwa, WP opublikowała mój reportaż: “Rok po nawałnicy. Cmentarzysko drzew i ludzkich dusz”. Doczekał się on wielu komentarzy. Wiele osób pytało mnie, po co rozdrapuję rany. Inni cieszyli się, że przypominam o dramacie ludzi z tamtych regionów Polski. Deklarowali wsparcie. Ten tekst, to odpowiedź na Wasze uwagi i prośby. I apel o pomoc w realizacji marzeń.
Pojechałam do Rytla, Szynwałdu i Wysokiej Zaborskiej, bo rok temu mnie tam nie było. Relacjonowałam to, co się dzieje, zza biurka w Warszawie. Jako jedna z pierwszych informowałam o tym, co stało się w Rytlu, rozmawiałam z Łukaszem Ossowskim, który wkrótce stał się najbardziej znanym sołtysem w Polsce.
Zafascynował mnie człowiek, który potrafił porwać do walki ze skutkami żywiołu nie tylko mieszkańców swojego sołectwa, ale tysiące wolontariuszy.
Potem dowiedziałam się, że takich ludzi było wielu.
Z kilkoma z nich udało mi się spotkać, porozmawiać. Wielu do dzisiaj pozostaje bezimiennych. Ale wszystkich łączy jedno: potrafili porzucić pracę, rodziny, by pomagać innym - nieznajomym ludziom, którzy stali się ofiarami żywiołu.
Dzisiaj wszyscy zgodnie przyznają: państwo zawiodło. I nie mają wcale na myśli rządu PiS. Bo żaden rząd, czy był to rząd SLD-PSL, AWS-UW, PO czy PiS, nie zdawał egzaminu przy kataklizmach, które coraz częściej nas nękają: powodziach, wichurach, trąbach powietrznych, suszach czy gradobiciach. Do dzisiaj nie opracowano skutecznych procedur działania w takich sytuacjach. Te istniejące lub tworzone na potrzeby konkretnych wydarzeń są co najmniej niedoskonałe.
Wiele osób zwracało mi uwagę, że piszę tylko o Rytlu, Szynwałdzie, Wysokiej Zaborskiej, o zeszłorocznej nawałnicy. Że przecież podobne kataklizmy nawiedzały wcześniej Opolszczyznę, woj. łódzkie i inne regiony kraju. Źe w hali Międzynarodowych Targów Katowickich było więcej ofiar. Pamiętam o tym. Tak samo jak o powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Ale 11 sierpnia minął rok od ataku żywiołu, który do dzisiaj nazywamy eufemistycznie nawałnicą. Żywiołu, który spustoszył tysiące gospodarstw w trzech województwach.
Zobacz także: Rytel, rok po tragicznej nawałnicy
Do miejscowości dotkniętych przez żywioł pojechałam, by pokazać, że wciąż wielu ludzi potrzebuje tam pomocy. I to nie tylko dlatego, że boją się panicznie jego kolejnego ataku. To biedny region, w którym wielu po prostu nie stać na to, by wyremontować czy odbudować dom. Pomoc rządowa? Owszem, była. Szerokim strumieniem płynęla też pomoc finansowa od samorządów w całej Polsce. Ale w takich przypadkach to kropla w morzu potrzeb. Ubezpieczenie? Są ludzie, dla których wydanie kilkuset złotych na polisę, to wydatek ponad ich możliwości. Dla nich jedynym ratunkiem jest ludzka ofiarność.
Po nawałnicy pieniądze płynęły szerokim strumieniem. Teraz ten strumień wysechł. - Ludzie zapominają. Codziennie gdzieś, ktoś, przeżywa jakiś dramat. Jedna tragedia wypiera z pamięci drugą - tłumaczy Marek Kunek, szef Fundacji Zawierucha, która wciąż pomaga ofiarom nawałnicy.
Mateusz Kijowski i ONR
Jeden z komentatorów zarzucił mi, że niepotrzebnie wspominałam w reportażu o Mateuszu Kijowskim, ONR, Młodzieży Wszechpolskiej. O polityce. Problem w tym, że nawet tam, polityka jest stale obecna. Ale w inny sposób niż w Warszawie, czy innych wielkich miastach.
Sołtys Szynwałdu - Kamila Jabłońska jest kandydatką PiS na wójta gminy Sośno. Na to samo stanowisko kandyduje też Marek Kunek - z ramienia ugrupowania Kukiz ‘15. Ludzi z Fundacji Wolni i Równi, ze Stowarzyszenia Obywatele Solidarni w Akcji czy z nowego ruchu Kijowskiego, trudno nazwać sympatykami PiS. A jednak wszyscy oni działają razem, mówią o sobie Marek, Rysiek, Kamila, Łukasz…
Bo polityka to jedno, a pomoc ludziom - to zupełnie inna sprawa. Oni, tam, na dole nie pytają się o polityczne barwy. Pytają: co mogę zrobić?
Jak wymazać to z pamięci?
To fakt, są osoby, które już nie chcą rozmawiać o tym, co przeżyły. Większość z nich ma już jednak dach nad głową lub kończy budowę nowego domu. Rozumiem, że teraz chcą normalnie żyć.
Są jednak tacy, którzy chętnie opowiadają o tym, co się wydarzyło. Nie mogą zapomnieć, bo wciąż mieszkają kątem u rodziny, w holenderskim domku, który jest w rzeczywistości trochę większą przyczepą kempingową lub w uszkodzonym przez wichurę budynku, który zdaniem ekspertów nie nadaje się do zamieszkania. Oni nie mają wyjścia. Nawałnica nie jest dla nich odległym wspomnieniem, ale czymś wciąż żywym i namacalnym.
Na zdjęciu: pani Elżbieta z Szynwałdu i Marek Kunek przed domem, w którego budowie możemy pomóc
To ich historie chciałam opowiedzieć. Chciałam przypomnieć o pani Elżbiecie, wdowie, która mieszka razem z córką, jej mężem i niespełna roczną wnuczką w holenderskim domku. Od nawałnicy minął już rok, a budowa wciąż trwa. - Chciałabym chociaż Wigilię spędzić w nowym domu. To takie moje marzenie. Ale na wszystko brakuje pieniędzy - powiedziała nam pani Elżbieta.
Na zdjęciu: niedokończony dom pani Beaty z Szynwałdu
O Bożym Narodzeniu we własnym domu marzy także pani Beata i jej rodzina. Sześć osób marzy o powrocie do własnego gospodarstwa. Teraz mieszka kątem, u rodziny.
- Na wykończenie obu domów, potrzebujemy około 100-120 tysięcy złotych - mówi Marek Kunek.
Gdyby te pieniądze trafiły na konto Fundacji Zawierucha, udałoby się spełnić marzenie obu kobiet i ich bliskich.
Na zdjęciu: pan Stanisław i pani Krystyna przed dziurą w ziemi, z której ma wyrosnąć ich dom. Towarzyszy im wolontariusz - Rafał
Pomóżcie spełnić ich marzenie o domu
#
Pani Krystyna z Wysokiej Zaborskiej i jej mąż Stanisław także marzą o własnym domu. Ale nawet boją się o tym mówić.
Przy dziurze w ziemi, która ma być ich domem krząta się pan Stanisław, syn Patryk, który rzucił pracę, by pomóc rodzicom i rzesza obcych ludzi, którzy postanowili im pomóc. Ale sama fizyczna praca, to nie wszystko. Materiałów budowlanych na dom, pokrycia dachu, betonu, pieca, okien, drzwi i materiałów wykończeniowych nie kupi się za “Bóg zapłać”. A kilkanaście tysięcy (tak - kilkanaście tysięcy złotych!) - z rządowej pomocy i odszkodowania - nie wystarczy, by ci ludzie, mogli święta spędzić przy własnym, rodzinnym stole.
- Potrzebujemy około 80 tysięcy złotych na zakończenie budowy, łącznie ze studnią. Na wykończenie domu? Około 30 tysięcy, łącznie z kotłem do centralnego ogrzewania - mówi nam Ryszard Kirkało z Fundacji Wolni i Równi.
Bez tych pieniędzy budowa stanie. Synowie pani Krystyny i pana Stanisława - Piotr i Patryk - pomagają przy budowie, ale nie są w stanie wspomóc rodziców finansowo. Ich córka może gotować jedzenie dla budowniczych, ale nie kupi rodzicom pustaków, ani dachu.
Nie mam daru Łukasza Ossowskiego z Rytla czy Marka Kunka, który organizował pomoc dla gminy Sośno. Wiem, że nie porwę tłumów tak, jak oni. Ale proszę, pomóżcie pani Elżbiecie, pani Beacie i pani Krystynie spełnić ich marzenie. Wystarczy, że każdy z nas wpłaci kilkanaście złotych, a stanie się to możliwe.
Konto Fundacji Zawierucha: 40 8162 0003 0000 7777 2000 0010 z dopiskiem “ Na dom p. Elżbiety Jureńczyk” lub “Na dom p. Beaty Stasiak”.
Konto Fundacji Wolni i Równi: 61 1020 5242 0000 2502 0404 5282 z dopiskiem “Na dom państwa Skibów”.
Wiem, że takich historii jest wiele. W komentarzach wpisywaliście nazwy miejscowości, których mieszkańcy też potrzebują pomocy. Postaramy się do nich dotrzeć. Jeśli chcecie, o nich też opowiemy, im też spróbujemy pomóc.
“Nie zbawisz w pojedynkę całego świata” - słyszeli od swoich bliskich organizatorzy pomocy dla nawiedzonych przez nawałnicę okolic. W pojedynkę nie, ale ludzi o wielkich sercach jest wielu. Wierzę w to, że czytelnicy WP też się do nich zaliczają
__
JEDZIEMYWPOLSKĘ
Artykuł jest częścią naszego redakcyjnego cyklu JedziemyWPolskę, w którym pokazujemy Polskę z perspektywy mniejszych miast i miasteczek. Jeśli w Twojej miejscowości dzieje się coś ważnego, ciekawego, poruszającego - zgłoś się do nas za pośrednictwem platformy #dziejesie.