Trwa ładowanie...
d2zpa2p
12-09-2010 10:06

Rok bez polskiego wydarzenia, to zły rok

Co robią trzy Polki w butach na obcasach na środku zasypanej śniegiem drogi? Czemu polski konsul otwiera sezon Orkiestry Symfonicznej w Trondheim? Ile tysięcy złotych zarabia konsul honorowy i czy można u niego załatwić paszport? O swoich doświadczenia z Polską i Polakami opowiada Wirtualnej Polsce Konsul Honorowy RP w Norwegii Harald Johan Lydersen.

d2zpa2p
d2zpa2p

Pamięta Pan, w jakich okolicznościach otrzymał propozycję objęcia funkcji Konsula Honorowego RP?

- Pracę konsula rozpocząłem latem 1998 roku. Kiedy po raz pierwszy zadzwonił do mnie ówczesny Ambasador RP w Norwegii i Islandii Stanisław Czartoryski, podejrzewałem, że chce albo dowiedzieć się czegoś więcej do Trondheim, albo umówić na spotkanie biznesowe. Tym czasem on zaproponował mi zostanie pierwszym honorowym konsulem Polski w Norwegii! Byłem zaskoczony i jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że taka propozycja to zaszczyt. Poprosiłem o miesiąc czasu do namysłu. Nie jestem człowiekiem, który składa obietnicę, by za kilka tygodni o niej zapomnieć. Wiedziałem, że jeśli się zaangażuję, to na poważnie. Przemyślałem to i wyraziłem zgodę.

Kandydatom na konsulów stawia się wysokie wymagania: nienaganna opinia, dobra pozycja społeczna, kontakty, solidne wykształcenie. Jeśli podejmą się tego zadania, otrzymają listę zadań, a w zamian dostaną… flagę i godło państwowe Polski. Sami muszą ponosić koszty swojej działalności i nie otrzymują wynagrodzenia. Trudno nie spytać o ich motywację do podjęcia tej roli.

- Ja uznałem, że to bardzo interesująca propozycja, która da mi możliwość wykorzystania mojego doświadczenia i sieci kontaktów do zrobienia czegoś ważnego. Znając historię Polski zdawałem sobie sprawę, że to kraj wielkich możliwości. Widziałem w tym szansę, żeby zbliżyć do siebie Polskę i Norwegię na wielu polach, między innymi w dziedzinie kultury. Stopniowo zacząłem Polskę coraz lepiej poznawać. Wcześniej znałem na przykład filmy Romana Polańskiego, wiedziałem, że Jan Garbarek ma polskie korzenie, ale moje wielkie spotkania z polską kulturą zaczęły się po objęciu funkcji konsula.

Ile razy odwiedzał Pan Polskę?

- Kilka. Były to głównie służbowe, starannie zaplanowane spotkania w Warszawie, Krakowie lub Gdańsku i nie miałem okazji, by Polskę odkrywać samodzielnie, dla siebie. Dopiero w tym roku wybrałem się tam na długi urlop. Spacerowałem po Warszawie, odwiedzałem parki i muzea. Bardzo podobało mi się Muzeum Powstania Warszawskiego i niezwykłe, nowoczesne Muzeum Fryderyka Chopina. To miejsce, w którym również Norwegowie mogą znaleźć ślady swojej historii, bowiem cześć ekspozycji poświęcono Tomasowi Teleffsenowi – norweskiemu uczniowi Chopina. O tym niezwykłym muzeum opowiadałem kilka dni temu na otwarciu sezonu Orkiestry Symfonicznej w Trondheim…

… której szefem jest od niedawna młody, polski dyrygent Krzysztof Urbański.

- Myślę, że właśnie, dlatego poproszono mnie o otwarcie sezonu. Sala była wypełniona po brzegi, ponad tysiąc dwieście osób czekało na występ orkiestry z nowym dyrygentem. Wyszedłem na scenę i odniosłem wrażenie, że część publiki zastanawia się, co ja tam robię (śmiech). Wyjaśniłem, iż jako konsula honorowego Polski poproszono mnie o powiedzenie kilku słów, bowiem pieczę nad orkiestrą przejął niezwykle uzdolniony muzyk z Polski. Opowiedziałem o pięknej, nowoczesnej Warszawie, którą miałem wreszcie okazję dobrze poznać i wartym odwiedzenia muzeum godnym muzyka światowej klasy, jakim był Chopin. Występ orkiestry przyjęto bardzo ciepło, a po koncercie miałem okazję spotkać Krzysztofa Urbańskiego i jego żonę. Zatem do listy korzyści z przyjęcia propozycji polskiego ambasadora możemy oprócz satysfakcji dopisać kolejny punkt: możliwość spotkania ciekawych postaci.

d2zpa2p

- Tak. Przez 12 lat pracy odbyłem szereg spotkań z setkami ciekawych ludzi. Niektórych na pewno nigdy nie zapomnę. To były różne spotkania, zwyczajne i niezwyczajne. Z wielkimi ludźmi kultury, polityki, biznesu, ale też z osobami, które potrzebowały pomocy. W pamięci utkwiło mi jedno z samych początków pracy konsularnej. Była późna jesień. Zadzwoniły do mnie trzy zrozpaczone polskie kobiety. Przyjechały w okolice Trondheim odwiedzić chłopaków i utknęły po drodze w śnieżnych zaspach. Pojechałem na miejsce. Samochód na letnich oponach nie nadawał się do jazdy w tych warunkach. Panie w cienkich ubraniach, butach na obcasach, przygotowały się do wyjazdu jak w podróż do Hiszpanii, a nie na północ Norwegii. Dałem im pieniądze na nowe opony, podwiozłem do sklepu, pomogłem ruszyć dalej. Kilka miesięcy później dostałem list z Polski. W kopercie były pieniądze za opony.

Komuś, kto rzadko wyjeżdża z kraju pewnie trudno dostrzec różnicę między konsulem zawodowym a honorowym. To musi rodzić nieporozumienia. Zdarza się, że ludzie przychodzą do Pana po nowy paszport?

- Często się zdarza. Nie dalej niż kilka dni temu do mojego biura zawitali młodzi rodzice z maluszkiem i kompletem dokumentów, prosząc o "wpisanie" dziecka do ich paszportów. Zawodowy konsul mógłby załatwić ich sprawę w kilka minut, ale ja nie mam takich uprawnień. Mogę tylko udzielić informacji i skierować ich do Oslo. Sam ubolewam, że tak to musi wyglądać. Na jednej z konferencji konsulów honorowych przekonywałem, by wszystkie kraje korzystały pełniej z naszej pomocy. Konsule honorowi są na miejscu, znają ludzi, środowisko. Nic nie kosztują, więc czemu nie pozwolić im robić więcej? Doskonale rozumiem, że niektórzy petenci są rozczarowani, zamiast załatwić sprawę na miejscu, muszą pokonać 500 kilometrów do Oslo. Jeszcze kilka lat temu, przed zniesieniem kontroli na granicach wewnętrznych, mogłem pomóc więcej w niektórych sprawach konsularnych.

Jak można rozwiązać ten problem dzisiaj? Co zrobić, żeby Polacy z odległych zakątków Norwegii nie musieli jeździć po pomoc konsularną do stolicy?

- Dobrym rozwiązaniem są dyżury konsularne. Moje biuro jest zawsze otwarte dla polskiego konsula z Oslo. Zapraszam, by "zabrał" swoje biuro ze sobą i przyjeżdżał od czasu na czasu na dwa dni. Organizowane dotąd dyżury tego typu były pomocne dla Polaków z Trondheim, mieliśmy tu nawet polski ślub!

Bez dyżuru konsularnego paszportu w Trondheim nie załatwimy. Co za to możemy załatwić?

- Jak pani widzi, moje biuro stoi dla Polaków otworem, odpowiadam na wszystkie maile i telefony. Nawet, jeżeli nie mogę załatwić konkretnej sprawy konsularnej, zawsze staram się przeanalizować, co mogę zrobić – udzielić informacji, podać odpowiedni adres czy telefon, doradzić. Moje główne zadanie to pośrednictwo. Podam przykład. Niedawno zadzwoniła do mnie Norweżka projektująca odzież, prosiła o pomoc w znalezieniu firmy produkcyjnej w Polsce. Wykonałem kilka telefonów i skontaktowałem ją z odpowiednim wydziałem w polskiej ambasadzie. Skracam Norwegom drogę do Polski, pomagam nawiązywać kontakty.

d2zpa2p

Niedawno podniesiono rangę konsulatu w Trondheim, 16 września odbędzie się oficjalne nadanie Panu tytułu Generalnego Konsula Honorowego. Co to znaczy?

- Dla mnie jest to dowód, że dobrze wypełniam obietnicę złożoną ambasadorowi Czartoryskiemu.

Czy jako Konsul Generalny stanie się pan przełożonym innych polskich konsulów honorowych w Norwegii?

- Nie, ale chętnie będę służył pomocą. Mogę wyjaśniać, na czym polega ta praca i podkreślać, jak bardzo jest odpowiedzialna. Nie można przyjąć takiej propozycji, powiesić flagi i usiąść na stołku. Trzeba zawsze przygotować roczny plan i krok po kroku go realizować. Dla mnie rok bez polskiego wydarzenia w środkowej Norwegii to rok stracony. Pamiętam swoją pierwszą rozmowę z rektorem NTNU na temat polskiego tygodnia w Trondheim. Skoro w 2000 roku zorganizowano tydzień japoński, to, czemu nie polski? Bardzo mu się ten projekt spodobał. Co jakiś czas dzwoniłem i pytałem, czy pomysł ma szansę na realizację. Wreszcie telefon: "Tak, w 2006 roku zorganizujemy polskie święto!". Impreza udała się fantastycznie, były wykłady, spotkania naukowców, prezentacje polskiej kultury na wystawach, koncertach, pokazach filmowych. Dla mnie wielka satysfakcja. Podobną odczuwałem tego lata, kiedy podczas tradycyjnych Dni Świętego Olafa z koncertami w Trondheim wystąpił polski chór kameralny. To właśnie mogę mówić innym konsulom –
ta praca daje poczucie uczestnictwa w czymś wielkim, satysfakcję, jaką się ma po zrobieniu dobrej roboty.

Rozmawiała Sylwia Skorstad

d2zpa2p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2zpa2p
Więcej tematów