Róg Afryki na krawędzi, będzie kolejna wojna? Etiopia i Erytrea bliskie konfliktu
Nasilają się napięcia między Etiopią a Erytreą. Addis Abeba (stolica Etiopii) coraz częściej mówi o odzyskaniu dostępu do Morza Czerwonego, a Asmara (stolica Erytrei) ostrzega przed przekroczeniem czerwonej linii.
Najważniejsze informacje:
- Etiopia nasila retorykę o "egzystencjalnym" dostępie do Morza Czerwonego i wymienia port Assab jako cel.
- Erytrea odrzuca te ambicje jako "niebezpieczne" i zapowiada konsekwencje, choć bez eskalacji militarnej na granicy.
- Etiopia i Erytrea to dwa sąsiednie kraje w Rogu Afryki, których relacje od dziesięcioleci naznaczone są konfliktami i nieufności.
- Obie armie intensywnie się zbroją. Etiopia kupuje drony i systemy artyleryjskie, Erytrea modernizuje wojsko i utrzymuje powszechny pobór. Granica jest zamknięta, retoryka coraz bardziej wojenna. Region znów stoi na krawędzi otwartego konfliktu.
Relacje między obydwoma państwami były wielokrotnie napięte. Po trwającej dekady walce o niepodległość Erytrea, posiadająca 1350 km linii brzegowej Morza Czerwonego, oficjalnie odłączyła się od Etiopii w 1993 roku, pozostawiając ją krajem śródlądowym.
Pięć lat później doszło do krwawej wojny granicznej, która nie zmieniła sytuacji. Teraz temat wraca w wystąpieniach władz w Addis Abebie (to stolica Etiopii), co - jak informuje BBC - budzi obawy o nowy konflikt w tym regionie.
Polska pustynia jest 300 tys. razy mniejsza od Sahary. Czy warto ją zobaczyć?
Czy Etiopia sięgnie po port Assab?
Premier Etiopii Abiy Ahmed już w 2023 r. uznał dostęp do morza za sprawę egzystencjalną. 1 września dodał, że "błąd" utraty wybrzeża ma być "naprawiony jutro". Daty jutra jednak nie wskazał.
Jego słowa powtarzają kolejne osoby w państwie. Dowódca armii Etiopii, marszałek polowy Birhanu Jula, skierował w ostatnim czasie do żołnierzy twarde komunikaty. 21 września stwierdził, że będą walczyć z krajem, który odmówił Etiopii dostępu do morza. Teraz te słowa powtórzył i dodał, że interesy Erytrei nie powinny przeważać nad interesami znacznie ludniejszej Etiopii.
W tle pozostaje ogromna dysproporcja demograficzna - Etiopia liczy ok. 130 mln mieszkańców, a Erytrea ok. 3,5 mln. To zwiększa stawkę sporu o dostęp do Morza Czerwonego, który w Addis Abebie przedstawiany jest jako warunek rozwoju.
Jak odpowiada Erytrea na groźby wojny?
Asmara reaguje głównie komunikatami. Minister informacji Yemane Gebremeskel nazwał dążenia Etiopii "niebezpiecznymi" i "toksyczną agendą". W tym miesiącu przedstawiciele armii Erytrei wezwała etiopskich przywódców, by nie prowadzili narodu na "niepewny grunt".
Mimo ostrej retoryki, na przygranicznych obszarach brakuje sygnałów większych ruchów wojsk.
Historyczne tło konfliktu
Dzisiejsze napięcia to kontynuacja ponad 70-letniego sporu o tożsamość, granice i dostęp do morza, wzmocniona osobistymi animozjami między przywódcami obu krajów. To też powrót do traumatycznymi doświadczeniami wojen 1998-2000 i 2020-2022.
Przypomnijmy - wojna erytrejsko-etiopska z lat 1998-2000 (zwana wojną o Badme) wybuchła z pozoru błahy powód. Na mapie był to tylko spór o kilka kilometrów przygranicznej pustyni, lecz w rzeczywistości wojna dotyczyła prestiżu, gospodarki i dostępu do morza.
W ciągu dwóch lat zginęło od 70 do 100 tys. ludzi, głównie młodych poborowych rzucanych we frontalne ataki z obu stron. Wojna zakończyła się podpisanym w Algierze porozumieniem pokojowym i decyzją Komisji Granicznej z 2002 r., która przyznała sporne Badme Erytrei. Etiopia nigdy nie wdrożyła tej decyzji w pełni, utrzymując okupację kluczowych terenów, co zamroziło konflikt na prawie dwie dekady.
Drugi krwawy rozdział otworzyła wojna w Tigraju (od 2020 do 2022 roku). Wtedy to wojska erytrejskie na zaproszenie premiera Abiy Ahmeda wkroczyły do regionu, by wspomóc armię federalną przeciwko dawnym sojusznikom. Konsekwencją były masakry cywilów, powszechnie gwałty i grabieże.
Porozumienie z Pretorii w listopadzie 2022 r. formalnie zakończyło walki, lecz wojska erytrejskie wycofywały się bardzo powoli i niekompletnie, pozostawiając po sobie nienawiść do sąsiada.
Źródło: BBC, Wirtualna Polska