Rocznica pierwszych transportów śmierci do Katynia
3 kwietnia w 1940 roku NKWD rozpoczęło wywóz polskich jeńców do Katynia. 73 lata temu ruszył pierwszy transport z Kozielska.
03.04.2013 | aktual.: 03.04.2013 12:54
Wymordowano wówczas blisko 22 tysiące polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów szkół wyższych, urzędników i prawników. Jeńcy ginęli od strzału w tył głowy, byli grzebani w masowych grobach.
Dziadek Marka Krystyniaka zginął w Charkowie. - Rodzina do lat 90. nie wiedziała co stało się z oficerami po 1939 roku - mówi Marek Krystyniak. Jego babcia - Helena, która zmarła na początku lat 70., do końca życia wierzyła, że gdzieś jej mąż żyje i całe życie czekała.
Krewni zamordowanych oficerów od wielu lat domagają się ujawnienia prawdy i upublicznienia dokumentów. - Rodziny Katyńskie uważają, że mord katyński był ludobójstwem, członkowie rodzin czekają także na dokumenty, które znajdują się nadal w archiwach rosyjskich - wyjaśnia Marek Krystyniak.
Zofia Stawowczyk, córka inżyniera podporucznika Stanisława Deli, o losach swojego ojca dowiedziała się w latach 90. z udostępnionych dokumentów. - O tym, że ojciec był więźniem w Starobielsku rodzina wiedziała, ponieważ przyszła kartka pocztowa - mówi Zofia Stawowczyk. - Pisał, że czuje się dobrze i niczego nie potrzebuje, natomiast bardzo martwi się o rodzinę i tęskni - jak podkreśla Zofia Stawowczyk, tylko kartki tej treści mogły być wysyłane przez więźniów.
Halina Drachal miała 7 lat, gdy po raz ostatni widziała swojego ojca. - Pamięć o nim jest cały czas żywa - dodaje. W miasteczku, w którym był komendantem policji został posadzony dąb pamięci, który przypomina o zamordowanym w Katyniu oficerze.
Prawda o zbrodni katyńskiej była ukrywana przez ponad pół wieku. Dopiero 13 kwietnia 1990 roku władze ZSRR przyznały, że zbrodnię popełniło NKWD, a dwa lata później prezydent Borys Jelcyn ujawnił pierwsze dokumenty.