Rocznica KOR: powielacz jak pistolet
Wydawnictwa drugiego obiegu - "Zapis",
"Robotnik", czy inne pozycje wydane przez oficynę "Nowa" -
otworzyły przestrzeń wolności - oceniła Barbara
Toruńczyk w dyskusji na temat ruchu Komitetu Obrony Robotników
zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim.
24.09.2006 | aktual.: 24.09.2006 15:00
Kończą się obchody 30. rocznicy powstania KOR. W niedzielnej sesji dyskusyjnej rozmawiano o podziemnych wydawnictwach pozwalających szerokim środowiskom zapoznać się z tekstami wybitnych Polaków i dysydentów z innych krajów, które w oficjalnych wydawnictwach były ocenzurowane. Czasopismo "Robotnik" w szczytowym okresie ukazywało się w nakładzie 70 tys. egzemplarzy.
Wiedzieliśmy, że dla władzy posiadanie powielacza było niemal równoznaczne z posiadaniem pistoletu i groziło więzieniem - mówił Konrad Bieliński, jeden z organizatorów "Nowej" i "naczelnych drukarzy" KOR. Mimo to - jak dodał - wielu zaangażowało się w tę działalność, a wzorem dla nich był Jerzy Giedroyć i paryska "Kultura".
W Lublinie podziemne wydawnictwa drukował Janusz Krupski, w latach 70. student KUL. Zdradził, że pierwszy numer "Zapisu" ufundowała pośrednio jego matka, bo papier, spirytus i farbę drukarską kupił za wkład na mieszkanie, który dostał od niej.
Drukujący "Robotnika" Witold Łuczywo, który w ocenie prof. Andrzeja Friszke "dokonywał wręcz cudów drukarskich", przywiózł ze sobą powielacz spirytusowy i zaprezentował jego działanie. Opowiadał o kolejnych modernizacjach, które pozwalały na sprawniejsze drukowanie - odbojniki z gąbki, deska na zawiasach i gumka od majtek.
Testowaliśmy różne gumki, ale ta od majtek była najlepsza, bo nie wprawiała sita w rezonans i tłumiła drgania - mówił, a z maszyny schodziły kolejne wydrukowane kartki specjalnego wydania "Robotnika" z krótką historią początków niezależnego ruchu robotniczego.
Nazwą pisma świadomie nawiązywaliśmy do tytułu gazety PPS. Ale gdy Jacek Kuroń zaproponował nam, byśmy - w porozumieniu z weteranami PPS uczestniczącymi w KOR - zakładali PPS, to razem z Henrykiem Wujcem odmówiliśmy - powiedział Jan Lityński, współredagujący "Robotnika".
W ocenie Seweryna Blumsztajna, jednym z istotnych osiągnięć drugoobiegowej prasy, był jej język, który musiał być przeciwieństwem oficjalnej propagandy, a więc ograniczać się do prawdziwego opisywania faktów, bez emocji. Myślę, że to przetrwało w prasie solidarnościowej i w "Gazecie Wyborczej" -dodał.
Omawiając specyfikę niezależnego powstawania ruchu robotniczego na Wybrzeżu, Bogdan Borusewicz podkreślał, że "Robotnik" był dla niego "cennym narzędziem do kontaktowania się z ludźmi pracy". Przypominał o zasługach Bogdana Lisa, Anny Walentynowicz, Lecha Wałęsy oraz Joanny i Andrzeja Gwiazdów. To środowisko zorganizowało strajki sierpniowe w 1980 r. i do stycznia 1981 r. kierowało "Solidarnością". I myślę, że kierowało nią dobrze - powiedział.
Borusewicz podkreślił zarazem, że Lech Kaczyński okazał się w tamtym czasie "bardzo cennym nabytkiem" dla ich środowiska, bo prowadził dla robotników kursy samokształceniowe z prawa pracy, w którym się specjalizował.
Współzałożyciel KOR Wiesław Kęcik podkreślał natomiast znaczenie ruchu chłopskiego i zajęć m.in. z ekonomii prowadzonych dla rolników przez profesorów uczestniczących w Towarzystwie Kursów Naukowych. Chodziło o to, by pokazać, że inteligencja jest z robotnikami i ze środowiskiem wiejskim - zaznaczył.
Uczestnicy sesji udali się po południu na Żoliborz, gdzie odsłonięto kamień ku czci jednego z najaktywniejszych członków KOR, Jacka Kuronia.