Robotnik zginął na torach
Specjalna komisja miała sprawdzać, czy przy ulicy Klecińskiej można zorganizować tymczasowy przejazd kolejowy dla pracujących tam robotników. Nie zdążyła. Wczesnym rankiem na torach zginął 27-letni operator koparki.
16.05.2007 | aktual.: 16.05.2007 09:38
Robotnik spod Kłodzka pracował przy budowie drugiej nitki estakady. Zaczął pracę jak zawsze o siódmej rano. Kwadrans później przejeżdżał koparką na drugą stronę torów. Nie zauważył pociągu. Wjechał prosto pod koła składu z Wałbrzycha do Wrocławia. Pociąg nie jechał szybko. Ale i tak maszynista nie zdążył zahamować. Z impetem uderzył w maszynę i przeciągnął ją po torach trzydzieści metrów dalej. Siła była tak wielka, że wyrzuciła operatora koparki z kabiny. Gdy przyjechało pogotowie, już nie żył. Usłyszałam tylko wielki huk. Od razu pobiegłam do okna. Tuż przy naszym domu leżał martwy człowiek - opowiada wstrząśnięta Maria Marciniak, mieszkanka stojącego przy torach budynku. Do tragedii doszło na dawnym przejeździe kolejowym przy ulicy Klecińskiej. Tory biegną przez środek placu budowy drugiej nitki estakady.
Od 30 kwietnia ten przejazd jest nieczynny. Nie mają prawa przechodzić tędy nie tylko postronne osoby, ale i pracownicy budowy. Powinni korzystać z jezdni i chodnika na istniejącej już nitce estakady – podkreśla Andrzej Dreiseitel, naczelnik Sekcji Eksploatacji Wrocław Gądów w Polskich Liniach Kolejowych. Nie wiadomo jeszcze, dlaczego operator koparki złamał przepisy i korzystał z nielegalnego przejazdu. Ale okoliczni mieszkańcy twierdzą, że nie zdarzyło się to pierwszy raz. Linia kolejowa oddziela plac budowy od biur i magazynów firmy stawiającej estakadę. Robotnicy regularnie przechodzili przez tory, zamiast korzystać z wiaduktu. Podobnie robią właściciele pobliskich ogródków działkowych. Dopiero wczoraj budowlańcy kazali im korzystać z dłuższej drogi. Kierownik budowy Jarosław Anioła nie czuje się winny.
Nie odpowiadam bezpośrednio za tę część robót. Człowiek, który zginął, był pracownikiem przedsiębiorstwa Ziajka. To jego pracodawca powinien zadbać o bezpieczeństwo – przekonuje. Ten pojazd nie powinien znaleźć się na dawnym przejeździe – przyznaje Zdzisława Fabiniak z firmy Ziajka. Ale tory są zabezpieczone. Aby na nie wjechać, trzeba zdemontować część ogrodzenia. Nie wiemy jeszcze, kto na to pozwolił. Będziemy to sprawdzać – dodaje. My też badamy wszystkie okoliczności tego wypadku. Jest za wcześnie, by mówić o rezultatach. Nasi inspektorzy odwiedzą plac budowy jeszcze we wtorek – dodaje Katarzyna Zalas z Państwowej Inspekcji Pracy.
Sprawą zajmuje się też prokuratura. Za narażenie pracownika na niebezpieczeństwo utraty życia grożą trzy lata więzienia. Robotnicy już dawno prosili kolejarzy, by zorganizowali dla nich tymczasowy przejazd przez tory, dokładnie w tym miejscu, w którym istniał jeszcze w kwietniu. Planowaliśmy zamontowanie tam szlabanów, które będą zamykane wtedy, gdy pracownicy budowy będą chcieli przedostać się na drugą stronę torów. Oczywiście wcześniej musieliby uprzedzić o tym dyżurnego ruchu – mówi Andrzej Dreiseitel z PKP. Specjalna komisja właśnie miała sprawdzać, czy będzie to możliwe.
Przejazdy kolejowe na Dolnym Śląsku Kat. A (dyżuruje tam dróżnik) 260 Kat. B (półrogatki bez dróżnika) 37 Kat. C (tylko sygnalizatory świetlne i gong) 174 Kat. D (krzyże św. Andrzeja) 669
Michał Gigołła