Robili Dziwiszowi zdjęcia na plaży, obok leżała kobieta
W latach 80. przygotowywano prowokację obyczajową przeciwko ks. Stanisławowi Dziwiszowi - powiedział w rozmowie z serwisem internetowym tvp.info dr Marek Lasota, dyrektor krakowskiego IPN. Esbecy robili mu m.in. zdjęcia na plaży, gdy w pobliżu opalała się kobieta i próbowały na siłę połączyć te fakty.
27.04.2009 | aktual.: 27.04.2009 11:49
W rozmowie z serwisem tvp.info dr Lasota, autor książki "Donos na Wojtyłę", podaje okoliczności, w jakich SB podjęła nieudaną próbę skompromitowania ówczesnego sekretarza Jana Pawła II.
- Podczas urlopu w Polsce wyśledzono go nad Rabą. Esbecy zrobili mu zdjęcia na plaży w Myślenicach, na Zarabiu. Przypadek chciał, że kilka metrów dalej opalała się kobieta. Później bezpieka próbowała ustalić, kto to jest, w oczywisty sposób szukając jakiegoś obyczajowego haka. Oczywiście, okazało się, że to całkowicie przypadkowa osoba, więc sprawy zaniechano - opowiada dr Lasota.
Historyk ujawnia też, że bezpieka inwigilowała także rodzinę ks. Stanisława Dziwisza. - Podjęto nawet próbę pozyskania jego rodzonego brata Antoniego. Pracował on wtedy na Akademii Górniczo-Hutniczej - mówi dr Lasota. - Ks. Dziwisz oddał mu swój samochód, chyba volkswagena. SB długo węszyła, czy nie dopuszczono się przy tym jakiegoś nadużycia celnego czy finansowego. Próbowano zastraszyć tym brata i w ten sposób skłonić do współpracy. Ten jednak okazał się twardy i nie dał się zwerbować - dodaje.
Według dr Lasoty, bezpieka interesowała się ks. Dziwiszem od lat 60., choć jego nominacja na sekretarza metropolity w 1966 roku była dla bezpieki zaskoczeniem. - Dopiero od tego momentu w doniesieniach agentury pojawiają się wzmianki na jego temat - zauważa dr Lasota. Bezpieka szybko się zorientowała, że nie ma szans na pozyskanie sekretarza Wojtyły do współpracy. - Na przeszkodzie musiała stanąć lojalność ks. Dziwisza. Bezpieka szybko musiała się zorientować, że do niego nawet nie ma sensu podchodzić, bo i tak nic nie powie. W dokumentach nie ma nawet śladu jakiejkolwiek próby pozyskiwania go do współpracy - mówi dr Lasota.
Jako osoba rozpracowywana kard. Dziwisz pojawia się jednak w donosach, także z okresu watykańskiego. - Choćby w raportach Juliana Polana-Haraschina, osoby rodzinnie i towarzysko powiązanej z krakowskimi kręgami kościelnymi. To niezwykła postać - stalinowski sędzia, który jakimś cudem wdarł się na salony Krakowa. Na podstawie spotkań towarzyskich pisał dla SB niezwykle barwne relacje. Proszę sobie wyobrazić, że znalazłem jego donos z Watykanu, z okresu pontyfikatu Jana Pawła II. Opisał kolor obić na krzesłach papieskiej biblioteki! Nawet tam się dostał! - mówi dr Lasota.