RMF FM - koniec legendy
Szczególnie zaszokowani i urażeni byli chyba szeregowi pracownicy radia, którzy o sprzedaży spółki Broker FM zagranicznemu koncernowi dowiedzieli się z e-maili albo z mediów. Przecież jeszcze trzy lata temu w jednym ze swych nielicznych wywiadów prasowych Tyczyński podkreślał na łamach Przekroju: RMF jest jedynym prywatnym medium elektronicznym bez zachodniego kapitału. A zapytany, czy to ważne, uniósł się: Do ciężkiej cholery, nie możemy stać się narodem pariasów na nasze tylko życzenie!
Piękne początki
Stanisław Tyczyński jest postacią nie tylko budzącą skrajne emocje, ale i tajemniczą. Jeden z najważniejszych ludzi polskich mediów znany jest ze swej niechęci do wypowiadania się w prasie. Krąży o nim trudna do zweryfikowania opinia, że dziennikarzy jako grupy zawodowej nie lubi i nie ceni. I że w ogóle jest człowiekiem trudnym. Rozstania z wieloma dawnymi współpracownikami przebiegały burzliwie. Dziś nie mają o swoim byłym szefie najlepszego zdania. Pokłócił się także z połową założycieli Krakowskiej Fundacji Komunikacji Społecznej, która powołała jego radio do życia. Choć Stanisław Handzlik, niegdyś jeden z przywódców Solidarności w Hucie im. Lenina przyznaje: - Początki były piękne. Pierwsze radio Tyczyńskiego powstało przecież w hucie po ogłoszeniu stanu wojennego. Zanim czołgi spacyfikowały strajk, przyszedł do mnie młody człowiek i mówi: A to ja wam zrobię radio. Nie bardzo wierzyłem, że to realne, ale on własnymi rękami poskładał nadajnik. Piętnastego i szesnastego grudnia po raz pierwszy poszły w
eter audycje komitetu strajkowego. Przed zdławieniem strajku kolejarze wywieźli radiostację za bramę, a po kilku tygodniach zaczęła nadawać z miasta jako Radio Solidarność Małopolska. W końcu jednak seria aresztowań rozbiła tę podziemną rozgłośnię, a Tyczyński wykorzystał jakiś sprzyjający moment i wyjechał do Francji. Nad Sekwaną niedoszły fizyk jądrowy poznał swą pierwszą żonę Barbarę i nawiązał znajomości w kręgach biznesu radiowego. Przydało się to kilka lat później, kiedy w Polsce rozpoczął się demontaż komunizmu. - Zaraz po okrągłym stole - z Krzysztofem Kozłowskim, który był szefem stolika medialnego, doszliśmy do przekonania, że potrzebne są w Polsce niezależne od władzy media i że przydałoby się też wolne radio. A Staszek Tyczyński przywiózł z Paryża pomysł zrobienia nowoczesnego radia przy pomocy Francuzów - wspomina Handzlik.
Prostą konsekwencją tego pomysłu było powołanie Krakowskiej Fundacji Komunikacji Społecznej, co nastąpiło między pierwszą a drugą turą kontraktowych wyborów w roku 1989. Wśród założycieli znaleźli się nowo wybrani solidarnościowi parlamentarzyści: senator i dziennikarz Tygodnika Powszechnego Krzysztof Kozłowski oraz poseł Edward Nowak, a także Stanisław Handzlik, Marek Pacuła z Piwnicy pod Baranami i Krzysztof Bachmiński, który niebawem miał zostać prezydentem Krakowa. Tyczyński z kolei wprowadził do grupy założycielskiej dwoje swoich przyjaciół: byłą spikerkę podziemnego radia Aleksandrę Zieleniewską i Marka Jodłowskiego. - Nie chodziło o biznes, tylko żeby zrobić wolne radio? - podkreśla Handzlik.
Rozłam w rodzinie
27 lutego 1990 roku odbyła się pod Wawelem wielka feta. Z Paryża przyleciał specjalny samolot, a na jego pokładzie 180 wybitnych osobistości, ludzi francuskiej kultury i mediów. Narodziny Radia Małopolska Fun uświetniła koncertem w hali Wisły Vanessa Paradis. Uroczystość zakończył integracyjny bankiet w hotelu Forum. Tyczyński już na początku dowiódł swego zamiłowania do wielkich spektakularnych imprez, co w późniejszych latach wielokrotnie potwierdzał. Początkowo pierwsza w Polsce niezależna stacja nadawała tylko transmitowaną z Francji muzykę, jednak Tyczyński szybko zaczął się wyzwalać z zależności od Radia Fun i półtora roku później RMF miało już całodobowy własny program. Francuzi poczuli się wykolegowani. - Na początku współpraca wyglądała fajnie ? przypomina sobie Handzlik. - Francuzi dawali sprzęt, przez jakiś czas rozgłośnia nie płaciła podatków, jako instytucja wyższej użyteczności publicznej. Fun Radio poprawiało sobie wizerunek jako pierwsza zachodnia stacja, która pomogła stworzyć wolne radio w
dawnym bloku sowieckim. Jednak w miarę jak Tyczyński usamodzielniał radio, wprowadzał własne programy, Francuzom coraz mniej się to podobało.
Wreszcie pępowina łącząca kopiec Kościuszki z Paryżem została przecięta, a symbolicznym tego wyrazem stała się zmiana nazwy na Radio Muzyka Fakty, z zachowaniem wszakże inicjałów, które zapadły już w pamięć słuchaczy. W 1992 roku radia RMF słuchało 60 procent mieszkańców Krakowa, a jeszcze przed uzyskaniem ogólnopolskiej koncesji liczba słuchaczy osiągnęła 3 miliony. Jednak właśnie ta koncesja stała się jedną z kości niezgody pomiędzy założycielami fundacji. Część z nich też poczuła się wykolegowana. - Początkowo w KRRiT zarejestrowana była fundacja, potem jednak Tyczyński doszedł do wniosku, że lepiej będzie zmienić podmiot na RMF, spółkę utworzoną wspólnie z bankiem BPH. Myśmy się na to nie zgadzali i wystąpiliśmy w tej sprawie do przewodniczącego rady, którym wówczas był Bolesław Sulik. Odbyło się burzliwe spotkanie, które zakończyło się po myśli Tyczyńskiego. Fundatorzy podzielili się na dwie połowy. Z jednej strony dawni solidarnościowi działacze: Handzlik, Nowak i Bachmiński, wzmocnieni Pacułą. Z
drugiej radiowcy - Tyczyński, Zieleniewska i Jodłowski, po stronie których opowiedział się także senator Kozłowski. - Od końca 1994 r. nie odbyło się ani jedno spotkanie fundacji z naszym udziałem - przyznaje Handzlik. - Ponieważ fundatorzy podzielili się równo na dwie połowy, przy każdym głosowaniu przeważałby głos Tyczyńskiego jako prezesa. Nie chcieliśmy w tym uczestniczyć. Wylęgarnia gwiazd
Tymczasem radio szło jak burza. Zaraz po uzyskaniu ogólnopolskiej koncesji, w jednym dniu uruchomiło 16 nadajników. Niedługo później znalazło się w ścisłej czołówce, zarówno pod względem słuchalności, jak i udziału w rynku reklam. I ta sytuacja, choć czasem z niewielkimi zakłóceniami, trwa do dzisiaj. Stworzona przez Tyczyńskiego formuła nowoczesnego radia nie wszystkim się podoba. Marek Pacuła mówi: - Ja go w ogóle nigdy nie słuchałem i nie słucham. Jest hałaśliwe i nachalne. O samym twórcy RMF w ogóle nie chce mówić. - Formalnie jestem dożywotnim fundatorem, ale od lat nie mam żadnego kontaktu. Jakiś czas temu krążyły pogłoski, łączące Piwnicę pod Baranami z fundacją, ale to nie była prawda. Rzeczywiście, w pewnym momencie pan Tyczyński, chcąc jakoś do mnie dotrzeć, próbował to zrobić przez fundację. Chodziły słuchy, że chcieli nas sponsorować, ale myśmy się na to nie zgodzili i do żadnych rozmów nie doszło. Nie mam więc na temat tego radia nic do powiedzenia. To charakterystyczne, że RMF FM wychowało
czołówkę polskich dziennikarzy radiowych i telewizyjnych, ale o swojej przygodzie z Tyczyńskim mało kto chce rozmawiać. Wielu tutaj pracowało! Przede wszystkim Edward Miszczak, obecny dyrektor programowy TVN, uważany za jednego z najbardziej kreatywnych, a może w ogóle najbardziej kreatywnego człowieka w polskich mediach. Poza tym takie dzisiejsze sławy jak Ewa Drzyzga czy Bogdan Rymanowski, a jeszcze wcześniej Grażyna Bekier, Piotr Metz czy Marcin Wrona, nie licząc wielu mniej głośnych, co nie znaczy, że gorszych. Jedna z byłych dziennikarek Tyczyńskiego początkowo godzi się na rozmowę, ale następnego dnia telefonuje i przeprasza: - Przykro mi, ale na temat Tyczyńskiego nie powiem ani jednego słowa. Przyjaciele wybili mi to z głowy. Powiedzieli: "Po co ci jeszcze większy wróg?". Dziennikarz i filmowiec Witold Bereś widzi to tak: - To bardzo odważny i uczciwy człowiek, ale ogarnięty obsesją niezależności. To nie jest facet, który by przyznał, że druga strona ma rację. Nie, racja jest po jego stronie. Ale
nieprawda, że Staszek w ogóle nie toleruje sprzeciwu. On, wbrew pozorom, słucha argumentów, jeśli ktoś potrafi je uzasadnić. Cudze poglądy szanuje, ale nielojalność tępi bezwzględnie. Tak, jeśli uzna, że ktoś jest nielojalny, to go niszczy. Jego rozstania z ludźmi są często bardzo brutalne. Obecna żona Tyczyńskiego, modelka i aktorka, była wicemiss Polski Renata Gabryjelska, która częściej niż on udziela wywiadów, w jednym z nich broniła męża: Staś jest czasem bardzo krytyczny. Ale tak samo wobec innych, jak i wobec samego siebie. Jest perfekcjonistą.
Głód wyższej poprzeczki
Witold Bereś wspomina: - Nigdy nie zapomnę, jak w czasie jakiegoś remontu na kopcu ocenił Staszka jeden z budowlańców: 52 procent - genialna kreacja. 48 - totalna destrukcja. Tak, to cały Staszek. Powiem banał, ale to wielki wizjoner. Nie zapomnę jego wizji, żeby Fausta Gounoda, z udziałem największych gwiazd polskiej opery, wystawić w hucie, w hali wielkich pieców, które robiłyby za piekło. Także radio zrobił dokładnie według własnej wizji. Jednak już od pewnego czasu chodziły słuchy, że Tyczyński coraz mniej interesuje się radiem. - Wydaje mi się, że radio nie dało mu spodziewanego spełnienia - mówi Bereś. 0 Pamiętam naszą rozmowę przy wódce sprzed lat, kiedy obaj byliśmy na fali. Ja właśnie zostałem dyrektorem w telewizji: gabinety, sekretarki, limuzyny - zachłysnąłem się. A on nagle mówi: Widzisz, Bereś, ty trzydzieści pięć lat, ja trzydzieści pięć lat i co? Całe życie zmarnowane. Jemu zawsze było mało. Zawsze był głodny wyższej poprzeczki. Może więc prawdziwe są spekulacje, że Tyczyńskiemu potrzebne
były pieniądze, bo zamarzyło mu się coś nowego? Na przykład studio filmowe w słynnych kopułkach przy autostradzie A-4. Bereś podejrzewa, że to nie jedyna przyczyna. - Tak się złożyło, że spotkaliśmy się tydzień przed sprzedażą RMF-u. Nic mi nie powiedział, ale czułem, że coś się dzieje, bo narzekał, że ta Polska to nie jest jego Polska, to dziennikarstwo to nie jest jego dziennikarstwo i że w ogóle czuje się zmęczony. Ja go rozumiem. Prawdziwe radio się kończy, poziom spada, wszystko przejmują komputery. W dodatku w Polsce nie ma już wolnych mediów, każde jest związane z jakąś opcją, wszyscy są uwikłani. Jestem przekonany, że w Staszku drzemie artysta, może chce teraz robić coś, co da mu większą frajdę. Wolnym medium miało być właśnie RMF. Stanisław Handzlik mówi. - Przyrzekaliśmy sobie, że nie robimy tego dla pieniędzy. A potem okazało się, że dla niektórych z nas to był biznes. Jego grupa ma pretensje do Tyczyńskiego, że uwłaszczył się na radiu stworzonym dzięki fundacji. Przed laty nawet dwukrotnie
składali doniesienia do prokuratury, że prezes działa na szkodę fundacji. Prokuratura jednak nie dopatrzyła się nadużyć. - Rodził się polski kapitalizm - mówi Bereś.- Myśmy to nawet cenili, że przejął radio własnymi rękami, bez obcych pieniędzy. Dziś więc trochę żal, że oddał je wielkiemu koncernowi. Polska będzie uboższa. Coś się skończyło.
Marek Lubaś - Harny