Represje wobec organizatorek Czarnego Protestu. Szykanują i grożą odebraniem dzieci
Głośna sprawa nauczycielek z Zabrza to nie jedyny przypadek nękania organizatorek Czarnego Protestu. Do mediów napływają kolejne informacje o zwolnieniach, cięciach premii, odbieraniu urlopów, a także nasyłaniu pracowników socjalnych na samotne matki.
Do mediów docierają kolejne historie kobiet, które spotykają się z represjami z powodu aktywności na rzecz Czarnego Protestu. Przypominamy, że tydzień przed 8 marca ruszyła głośna sprawa nauczycielek z Zabrza. Niedługo później, jedna z kobiet z Siemiatycz, dostała wypowiedzenia z pracy (kobieta była pracowniczką socjalną, pomagającą niepełnosprawnym) . Prócz wyrzucenia z pracy, spotykała się z nieprzyjemnościami ze strony burmistrza miasta. W podobnej sytuacji znalazła się mieszanka Lęborka, Patrycja Konkel, która w rozmowie z dziennikarzami Polityki, mówiła - "Były radny PiS chodził za nami podczas rozdawania ulotek i naśmiewał się z nas: „Czemu na kartonach, nie stać was na ulotki?”. Nie wspominając już o zwykłych wyzwiskach („aborcjonistki”, „nienormalne”)".
W podstawówce w Puławach ostrzegano, że jeśli rodzice wezmą udział w strajku, to dzieci nie zostaną dopuszczone do komunii lub bierzmowania. W Elblągu córka Angeliki Domańskiej, skarży się, że w szkole dzieci naśmiewają się z jej mamy, mówiąc "W radiu mówiła, że trzeba dać zabijać dzieci" , "twoja matka pójdzie do więzienia".
Gazeta donosi też o najnowszym zdarzeniu, z 10 czerwca kiedy po kontrmanifestacjach związanych z miesięcznicą smoleńską policja zatrzymała 11 osób a 102 przyjęło mandaty. Wśród nich była samotna matka mieszkająca na wsi, którą dziennikarze nazwali "Kasią". Kobieta opowiedziała o niecodziennej wizycie funkcjonariuszy w jej domu.
"Panowie byli mili i grzeczni, choć mocno ironiczni [ironię powodowało zaangażowanie samotnej matki w opozycję w miejscowości zdominowanej przez zwolenników PiS]. Na żadne z moich pytań – dlaczego, po co, w jakim celu – nie odpowiadali inaczej niż wyklepaną regułką „nie wiemy”, „dostaliśmy rozkaz, więc robimy swoje” etc. Jedno było powiedziane na wstępie, że zostali wysłani w celu potwierdzenia danych oraz informacji udzielonych funkcjonariuszowi policji 10 czerwca w Warszawie w trakcie wypisywania mandatu za wykroczenie. Pytania były szczegółowe i dotyczyły tak mojego życia prywatnego (znali nawet wykształcenie), jak zawodowego czy posiadanego majątku, skupiały się wokół stowarzyszenia, do którego należę, i jego planów na przyszłość" - opowiada Kasia. Kobieta nie wie, w jakim celu ją przesłuchiwano. Została jednak pouczona, że gdyby odmówiła rozmowy, dostałaby oficjalne wezwanie na komendę.
Pod koniec spotkania, kobieta wyznała, że czuje się obserwowana. Początkowo nie chciała o tym mówić, później jednak pokazała dziennikarzom zrzut z ekranu z ustawień telefonu, na liście jako dostępne Wi-Fi pojawia się "wóz operacyjny ABW nr46_EXT".
źródło: Polityka