Renata Mazur: prokurator dążył do ugodowego przejęcia nośnika w redakcji "Wprost"
Prokurator dążył do "ugodowego przejęcia nośnika" w gabinecie redaktora naczelnego "Wprost" - zapewniła Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, prowadzącej śledztwo ws. nielegalnych podsłuchów ujawnionych przez tygodnik. Zaprezentowano fragmenty nagrań z akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". - Na filmie nie pokazano momentów kompromitujących prokuraturę. Prokuratura i ABW nie były przygotowane do zrobienia kopii binarnych. Próbowano siłą mi zabrać laptop, usiłowano wyłamać palce - powtórzył red. naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski.
26.06.2014 | aktual.: 26.06.2014 17:19
- W sprawie podsłuchów zarzuty postawiono czterem osobom. Od roku podsłuchiwano kilkadziesiąt osób - polityków, urzędników, biznesmenów . Łukasz N. podsłuchiwał od lipca 2013 do czerwca 2014. Konrad L. robił od września 2013 r. do czerwca 2014 - poinformowano na konferencji.
"Prokurator miał w rękach nośnik, ale nie zatrzymał go"
Mazur zapewniła i pokazała na nagraniu, że prokurator miał w rękach nośnik, ale bez zgody red. naczelnego nie zatrzymał go. Działania ograniczały się do gabinetu Sylwestra Latkowskiego, gdzie był zamiennie jeden lub dwóch prokuratorów. Drzwi od gabinetu nie zostały wyłamane przez śledczych, lecz przez napierający tłum.
- Zdjęcia, które później obiegły Polskę i media, pokazywały ten gabinet po zakończeniu czynności (...). Żadnych działań - ani prokuratury, ani funkcjonariuszy ABW - nie było takich, które mogłyby skutkować jakimkolwiek zniszczeniem mienia znajdującego się w redakcji - powiedziała Mazur.
- Prokurator od początku dążył do ugodowego przejęcia nośnika. Chciał przedyskutować z redaktorem naczelnym fakt przejęcia tego nośnika bez używania jakichkolwiek środków - zapewniła rzeczniczka.
Mazur opisując kolejny fragment nagrania podkreślała, że prokurator miał w ręku nośnik zawierający nagrania, ale nie próbował go zabrać bez zgody naczelnego "Wprost". - Widać rękę prokuratora, który trzyma nośnik, pendrive wydany mu przez redaktora naczelnego jako nośnik, na którym znajduje się zapis rozmowy (...). Prokurator (...) trzymał go w ręce, miał go w dyspozycji, ale bez zgody naczelnego nie podjął żadnych działań, żeby go przymusowo zatrzymać - powiedziała.
We fragmencie filmu zaprezentowanego przez Mazur słychać, jak prokurator prosi o wskazanie miejsc pracy redaktorów, którzy byli autorami artykułu, po tym, jak wcześniej naczelny odmówił przekazania nośników. Zaznaczyła, że chodziło o wskazanie miejsc pracy tylko tych osób, które pracowały przy artykule, w wyniku którego prokuratura podjęła śledztwo.
W siedzibie prokuratury odbyła się prezentacja fragmentów nagrań z akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". W ubiegłą środę do redakcji weszli prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy i zażądali wydania nośników. Wobec odmowy prokuratorzy zarządzili przeszukanie; po szamotaninie odstąpiono od tych działań.
- Chciałabym państwu pokazać, jak naprawdę te czynności wyglądały, jak ze strony prokuratora było staranie o to, żeby nie zakłócić pracy redakcji; aby w sposób spokojny, stonowany, delikatny i jak najbardziej ograniczający zamieszanie przeprowadzić czynność - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Prezentowane przez prokuraturę fragmenty nagrań dotyczą akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". W ubiegłą środę do tygodnika weszli prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy i zażądali wydania nośników. Akcja przeprowadzana była w ramach śledztwa dotyczącego nielegalnego podsłuchiwania polityków. Redakcja odmówiła wydania nośników, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Po szamotaninie odstąpiono od tych działań. Redaktor naczelny Sylwester Latkowski zapowiedział wówczas, że redakcja przekaże prokuratorom nośnik z nagraniem, gdy tylko upewni się, że nie naraża to źródła informacji. Stało się to po kilku dniach.
Dzień później prokurator generalny Andrzej Seremet oceniał, że działania prokuratury i ABW w redakcji "Wprost" miały podstawy prawne, a ich celem było zdobycie dowodu przestępstwa, a nie pognębienia prasy i zamknięcia jej ust. Działania prokuratury krytycznie natomiast ocenił resort sprawiedliwości. Według MS akcję prowadzono "mało profesjonalnie i nieroztropnie", a działania mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. "Wprost" złożył zażalenie na działania prokuratury.