Renata Beger płaczliwym głosem zrzekła się immunitetu
Posłanka Renata Beger - płaczliwym głosem - zrzekła się immunitetu poselskiego.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu oskarża ją o fałszowanie list wyborczych. Jest to tak zwane przestępstwo przeciwko dokumentom, zagrożone karą do 5 lat więzienia.
W swoim wystąpieniu w Sejmie Beger uznała, że wniosek o uchylenie jej immunitetu jest prowokacją polityczną i ma związek z jej pracami w sejmowej komisji śledczej badającej tzw. sprawę Rywina. Zapewniła, że nie popełniła żadnego czynu zabronionego.
"Na dowód tego, że nie boję się stanąć przed sądem, a tym bardziej, że nie boję się prowokatorów, nawet pełniących obecnie wysokie stanowiska, dobrowolnie rezygnuję w tej sprawie z immunitetu parlamentarnego" - powiedziała Beger.
Przyjęcie wniosku o uchylenie Beger immunitetu rekomendowała posłom sejmowa Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich. Jednak wobec tego, że Beger zrzekła się dobrowolnie immunitetu w tej sprawie, Sejm nie będzie się już zajmował wnioskiem prokuratury.
Sprawozdawca komisji Marek Widuch (SLD) powiedział w środę, że celem immunitetu parlamentarnego nie może być stawianie posła poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości, dlatego, gdy istnieją podejrzenia wobec posła, immunitet powinien być bezwzględnie uchylony, bo wymaga tego zasada równości wobec prawa.
Widuch powiedział, że - według prokuratury - zachodzą podstawy do postawienia Beger zarzutu, iż od czerwca do sierpnia 2001 r. - jako osoba upoważniona do zgłoszenia listy kandydatów do Sejmu w okręgu nr 38 w Pile - dopuściła się w tym mieście i innych miejscowościach nadużycia przy sporządzaniu list z podpisami co najmniej 1444 osób popierających listę Samoobrony.
Osoby te zeznały, że nie udzieliły takiego poparcia Samoobronie, a ich podpisy zostały sfałszowane. Na liście znalazły się też nazwiska 9 osób, które nie żyły w momencie rozpoczęcia zbierania podpisów.
Widuch podkreślił, że prokuratura nie zarzuca Beger sfałszowania podpisów, ale, że do list poparcia wpisała nazwiska znacznej liczby osób, które takiego poparcia liście kandydatów Samoobrony nie udzieliły, i które na liście nie podpisały się.
Zdaniem prokuratury, dane osób, które nie wyraziły poparcia dla listy Samoobrony zostały przez Beger umieszczone na listach bez ich wiedzy i wbrew ich woli. Według prokuratury, śledztwo w tej sprawie jest jeszcze otwarte i stale zwiększa się liczba osób, które zakwestionowały autentyczność swojego podpisu.
Widuch powiedział też, że zastępca prokuratora generalnego Karol Napierski stwierdził przed komisją, że sprawa nie ma charakteru politycznego, a prowadzone postępowanie wynika z zasady legalizmu, według której prokurator ma obowiązek wyjaśnić każde doniesienie o popełnieniu przestępstwa.
Innego zdania jest sama Beger, która uznała, że jest to kolejny - według niej - atak na nią i na jej partię.
W ocenie Beger, od czasu kiedy rozpoczęła pracę w sejmowej komisji śledczej, a zwłaszcza od momentu, gdy postawiła wniosek o przesłuchanie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego "przystąpiono do wielkiej ofensywy" przeciwko niej.
"Widocznie niektórzy doszli do wniosku, że wyeliminowanie mnie z prac komisji śledczej jest jedyną szansą na wyciszenie sprawy. A jeśli nie na wyciszenie, to jest to szansa, że wniosek o wezwanie prezydenta nie będzie miał szans na przejście w głosowaniu" - powiedziała Beger.
Uznała, że wniosek o uchylenie jej immunitetu jest polityczny i spreparowany na konkretne zamówienie, bo ona nie popełniła żadnego czynu zabronionego.
Posłanka Samoobrony przyznała, że wpisała na listy imię, nazwisko, adres i PESEL osób udzielających poparcia liście Samoobrony. Jednak - podkreśliła - czyn taki nie jest zabroniony, bo ordynacja wyborcza stanowi tylko, że wyborca, udzielający liście poparcia, składa swój podpis obok czytelnie wpisanych swoich danych, a nie określa, kto ma wpisywać dane na liście.
Beger kilkakrotnie zapewniła, że żadnych podpisów wyborców na liście z poparciem nie sfałszowała. Podkreśliła, że zarzutu, iż to ona podrobiła podpisy nie potwierdzili biegli grafolodzy, i że sprawców sfałszowania tych podpisów nie ustalono.
Oceniła też, że przeciwnicy polityczni Samoobrony posługują się manipulacją, a "podporządkowane im media też manipulują prawdą, chcąc utrwalić w świadomości społecznej negatywny obraz posłów Samoobrony". Zarzuciła prokuraturze, że "bez względu na fakty" będzie podgrzewać jej sprawę, bo "takie dostała polityczne zadanie".
Według Beger, podejrzenie jej i złożenie wniosku o uchylenie immunitetu przypomina metody stosowane w czasach stalinowskich. Zapewniła, że gdy sprawa zostanie wyjaśniona doprowadzi do tego, że "prowokatorzy staną przed sądem", bo "wykorzystują organy państwa do represji politycznych".
Ze łzami w oczach i łamiącym się głosem mówiła też, że ci prowokatorzy hańbią pamięć ludzi, którzy walczyli za Polskę sprawiedliwą i demokratyczną.