Religa o pierwszym przeszczepie serca: pamiętam każdą minutę
To był niezwykle trudny dzień, pamiętam
każdą jego minutę; musiałem odbyć wówczas trudne rozmowy, a także
postąpić wbrew radom innych profesorów - tak minister zdrowia
prof. Zbigniew Religa wspominał w Warszawie dzień 5
listopada 1985, kiedy przeprowadził w Zabrzu pierwszy w Polsce
przeszczep serca.
26.01.2006 | aktual.: 26.01.2006 19:55
Religa wziął udział w spotkaniu lekarzy i osób z przeszczepionymi narządami z dziennikarzami, zorganizowanym w ramach obchodów Dnia Transplantacji (ogłoszonego dla upamiętnienia pierwszej w polsce transplantacji narządu - nerki, 26 stycznia 1966 roku w I Klinice Chirurgii warszawskiej Akademii Medycznej, pod nadzorem prof. Jana Nielubowicza).
Informacja o tym, że jest szansa na pierwszy w Polsce przeszczep serca, nadeszła 5 listopada 1985 około godziny 8 rano. Przyjechałem do kliniki w Zabrzu i otrzymałem telefon ze Szpitala Wolskiego przy ulicy Kasprzaka w Warszawie, że jest potencjalny dawca serca - człowiek ze śmiercią mózgową - opowiadał Religa.
Zaczął się dzień, który obecny minister zdrowia wspomina jako jeden z najtrudniejszych w swoim życiu.
Przygotowując się do przeszczepu miałem w pamięci telefon prof. Nielubowicza sprzed dwóch miesięcy - opowiadał Religa. Profesor wiedział, że szykuję się do takiego przeszczepu i bardzo mnie prosił, żebym go nie przeprowadzał. Powiedział, że jak mi się ta operacja nie uda, to on sam nie będzie mógł zrealizować swojego największego marzenia - przeszczepienia wątroby.
Jak przypomniał minister, jego decyzja o przeprowadzeniu przeszczepu serca była przez niektórych naukowców komentowana, jako "skok do basenu, bez sprawdzenia, czy jest w nim woda".
Z 5 listopada 1985 roku zapadły Relidze w pamięć szczególnie dwie chwile - dramatyczna oraz nieco groteskowa.
Dramatyczna dotyczy rozmowy z matką dawcy - Religa musiał ją poinformować, że jej syn nie żyje i za chwilę zostanie wyjęte jego jeszcze bijące serce. To była dla mnie bardzo trudna rozmowa - przyznał w czwartek.
Nim jednak serce można było pobrać z dawcy, należało stwierdzić oficjalnie śmierć mózgu. Lekarze bali się wejść w skład zespołu, który taką śmierć orzeknie. Wreszcie, po pewnych problemach, zgodziło się na to trzech dzielnych lekarzy - wspominał Religa. W rezultacie zebrała się pierwsza w Polsce komisja, która stwierdziła śmierć mózgu.
Sytuacja groteskowa wiązała się natomiast z transportem dawcy z Warszawy do Zabrza, w którym na nowe serce czekał 62-letni rolnik z Krzepic.
Na trasie wioząca dawcę do Zabrza karetka musiała nabrać benzyny, kierowca zatrzymał się więc na stacji benzynowej. Nie miał jednak kartki na benzynę i nie chciano mu wydać paliwa - opowiadał Religa. W efekcie, po dwugodzinnej kłótni połączonej z licznymi prośbami telefonicznymi załogi karetki o pomoc, benzynę wydano i ambulans z dawcą mógł pojechać dalej.
To, co miało miejsce po zakończeniu operacji, to - jak wspominał Religa - "burza medialna i ogromne zainteresowanie społeczeństwa". Zainteresowanie społeczeństwa było nieprawdopodobnie duże. Ludzie rozmawiali o tym w domach. Wśród naukowców rozgorzała dyskusja o charakterze etycznym na temat tego, czy wolno przeszczepiać ludziom serca - opowiadał.
Dwa lata później, po jednej z kolejnych operacji przeszczepu serca, prof. Religa znalazł się na jednym z najlepszych zdjęć wykonanych dla magazynu "National Geographic" w całej jego historii. Zdjęcie wykonane przez Jima Stanfielda zostało zdjęciem roku 1987 w "NG". Na zdjęciu Religa siedzi wyczerpany przy stole operacyjnym, na którym leży pacjent, Tadeusz Żytkiewicz. W tle widać asystenta Religi, śpiącego w kącie sali, ze zmęczenia.