Religa: nie będzie wznowienia produkcji w Jelfie przed zakończeniem kontroli
Nie ma możliwości wznowienia produkcji w Jelfie przed zakończeniem kontroli Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF) w fabryce - powiedział w Warszawie minister zdrowia Zbigniew Religa. W Jelfie trwa inspekcja GIF. Jak poinformował rzecznik ministra zdrowia Paweł Trzciński, kontrola ma zakończyć się w środę. Dopiero wtedy zostanie podjęta decyzja, kiedy uruchomić produkcję.
13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 15:46
Minister Religa pytany o to, jaką ilość corhydronu zwrócono już do aptek, powiedział, że rano dostał raport, który mówił o 10 tys. ampułek. W moim przekonaniu to zawyżona liczba - zaznaczył. Dodał, że resort chce jak najszybciej określić skalę feralnej pomyłki zamiany specyfiku i być może pierwsze miarodajne dane będą w ciągu dwóch dni.
Nie wiadomo jeszcze, czy zbierany obecnie z rynku corhydron po przebadaniu trafi z powrotem na rynek. Problem w tym, że niemożliwe jest zbadanie każdej ampułki leku. Nie umiem powiedzieć, czy te serie, które zostały przebadane, i nie wykazano w nich nieprawidłowości, a także te, których nie zdołano przebadać - trafią na rynek - mówił Religa dziennikarzom.
Nie badamy każdej ampułki, bo to trwałoby bardzo długo - tłumaczył.
Zaznaczył, że on nie miałby odwagi podjąć decyzji o powrocie ampułek do aptek, ale, jak mówił, "nierozsądne byłoby przychylać się do jakiejś opcji". Dodał, że zdecydują eksperci i nie można wykluczać żadnej opcji. Możliwe, że cały corhydron, który był na rynku, zostanie zlikwidowany - powiedział szef resortu zdrowia.
Wyjaśnił on, że zapowiadany w piątek transport zamienników corhydronu nie dotarł jeszcze do Polski, bo hurtownia w Belgii nie była w stanie w krótkim czasie dostarczyć leku. Polfa Rzeszów poinformowała nas, że produkuje hydrocortyzon (zamiennik) w Czechach. Dziś po południu transport leku z Brna będzie w kraju - zapewnił minister.
Religa ponownie oświadczył, że wszystkie koszty związane z feralną pomyłką, jakie musiał ponieść resort, powinien pokryć producent leku. Jelfa zawiniła; powinna ponieść odpowiedzialność - oświadczył. Przyznał, że nie umie odpowiedzieć na pytanie, jak duże wydatki poniosło ministerstwo w związku z wydarzeniami ostatniego tygodnia. To była dla nas sprawa drugorzędna, najważniejsze było bezpieczeństwo ludzi - wyjaśnił.
Minister przyznał, że w całej sprawie nie ma żadnych dowodów na działanie sabotażowe konkurentów Jelfy. Ponownie podkreślił, że jego intencją i celem kontroli jest bezpieczeństwo pacjentów. Zaznaczył, że rano rozmawiał z minister spraw zagranicznych Anną Fotygą, która miała w Brukseli spotkać się ze swoim litewskim odpowiednikiem. Religa wyjaśnił, że poprosił szefową polskiej dyplomacji o zapewnienie litewskiego ministra spraw zagranicznych o dobrych intencjach w związku z Jelfą. Właścicielem Jelfy jest litewska spółka Sanitas.
Z kolei dyrektor generalny Marek Wójcikowski oświadczył, że "Jelfa" bierze pełną odpowiedzialność za swoje produkty i zagrożenie, jakie mogą spowodować. Obejmuje to też wypłacenie odszkodowań osobom, które mogły ucierpieć po zażyciu leków.
Wójcikowski powiedział, że dotychczasowe wyniki kontroli w zakładach pokrywają się z ustaleniami, poczynionymi przez ich kierownictwo. Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, aby doszło do pomyłki człowieka. Na razie nie wyklucza się żadnej możliwości, w tym działania z zewnątrz.
Wójcikowski powiedział, że przed wyjaśnieniem sprawy nie podjęto żadnych decyzji personalnych. Postanowiono natomiast zmienić oznaczenia produktów, które mogłyby zostać pomylone. Dyrektor zaprzeczył informacjom, według których przy pakowaniu leków byli zatrudnieni pracownicy biurowi.
Dyrektor Jelfy dodał, że załoga zakładów jest bardzo zaniepokojona sytuacją. Zadeklarował, że kierownictwo zrobi wszystko, aby utrzymać miejsca pracy. Na razie wezwano pracowników, aby udali się na urlopy. W Jelfie doszło do zamiany składu dwóch leków. W jednej ampułce jednej z partii corhydronu zamiast tego leku, znajduje się inny, silny specyfik stosowany do znieczulania podczas operacji. Ministerstwo postanowiło, dla bezpieczeństwa, wycofać z obrotu wszystkie partie corhydronu.
W zakładzie zatrzymano produkcję leków z czwartku na piątek na polecenie Głównego Inspektora Farmaceutycznego (GIF). Wstępna kontrola inspektorów farmaceutycznych pokazała, że w fabryce panował ogromny bałagan, m.in. niedostatecznie zabezpieczano metalowe kosze z fiolkami leków bez etykietek, nie było odpowiedniej segregacji wózków transportowych, zawierających luzem różne leki. Kontrolerzy wykazali również, że fiolki bez etykietek, po okresie kwarantanny i po ocenie optycznej, były składowane w bezpośrednim sąsiedztwie innych produktów, które również nie były dostatecznie zabezpieczone przed zamianą.